„Drobiowy Amber Gold”? Piramida finansowa w Żukowie
Hodowcy drobiu przekonują, że upadek ubojni pod Żukowem przypomina piramidę finansową. Adwokat zarządu twierdzi, że upadek A&B Drob nie był ukartowany i nie jest żadnym oszustwem
Dzisiejsze spotkanie z senatorami i kolejna interwencja u zastępcy Zbigniewa Ziobry to pomysły hodowców, którzy w kwietniu ubiegłego roku zostali bez pieniędzy - po tym, jak potentat na pomorskim rynku uboju kurczaków z dnia na dzień ogłosił bankructwo. Prokuratura postawiła zarzuty twórcom A&B Drob, którą poszkodowani porównują do słynnej gdańskiej piramidy finansowej Amber Gold, a adwokat podejrzanych nazywa całą aferę „nieporozumieniem”.
-
Jak słusznie zauważył jeden z kolegów, sytuacja przypomina tę z Amber Gold. Pieniądze zostały wyprowadzone ze spółki, jej majątek nie wystarczy na pokrycie wierzytelności, prokuratura bada sprawę, a my jesteśmy bezradni
- mówi Andrzej Bojanowski, członek zarządu Polskiego Związku Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu, poszkodowany przez A&B Drob. W podobnej do niego sytuacji znalazły się dziesiątki „drobiarzy” , którym ubojnia od niemal roku zalega miliony złotych za dostarczone na mięso tysiące kurcząt.
Syndyk masy upadłościowej po spółce wystawił na sprzedaż 4 ciężarówki za kwoty od 4,6 tys. zł (20-letnia furgonetka) do 45,6 tys. zł. Do zamknięcia do druku tego wydania nie udało nam się uzyskać informacji o łącznej sumie wierzytelności hodowców ani środków zgromadzonych na ich spłatę, ale rozbieżności kwot są potężne, bowiem hodowcy wskazują na brak nawet 20 mln zł, prokuratura - oszustwa na ok. 8 mln zł. Wcześniej mowa była o wycenianym na ok. 10 mln zł majątku A&B Drobu, a dziś - o ok. 7-8 mln zł.
- Po zapoznaniu się z obecną sytuacją zamierzam spotkać się z zastępcą prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, prokuratorem krajowym Bogdanem Święczkowskim. Myślę, że ponieważ te pieniądze nie wyparowały, to właśnie śledczy mogą pomóc ustalić, co się z nimi stało. Teraz prokuratura ma narzędzia, by zbadać, czy pieniądze nie zostały wyprowadzone na przykład do najbliższych rodzin sprawców i zabezpieczyć te środki - przekonuje senator Waldemar Bonkowski (PiS), który już wcześniej w sprawie A&B Drobu spotykał się z prok. Święczkowskim.
Obok Bonkowskiego w spotkaniu wierzycieli spółki zaplanowanym na dziś w Świeciu uczestniczyć ma również senator Józef Łyczak (także PiS). Obaj parlamentarzyści zasiadają w Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Hodowcy zaprosili też syndyk oraz śledczych z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, która twierdzi, że zarząd A&B Drobu dopuścił się oszustw. Prezesowi spółki Wacławowi B., jego synowi Grzegorzowi B. oraz dyrektorowi Adamowi A. śledczy postawili zarzuty grożące karą do 8 lat więzienia.
- Analizujemy wyciągi z rachunków bankowych i oczekujemy na opinię biegłego z zakresu rachunkowości, która powinna wpłynąć do końca kwietnia. Na jej podstawie planujemy uzupełnić zarzuty. Sukcesywnie przesłuchujemy pokrzywdzonych - mówi prok. Tatiana Paszkiewicz, rzeczniczka prasowa gdańskiej „okręgówki”.
Senator Bonkowski przekonuje, że porównanie do gdańskiej piramidy finansowej nie jest do końca trafne: - To bezczelny rabunek. Jednak, choć firma działała wcześniej na rynku od lat, dopiero w ciągu ostatniego miesiąca nabrała zamówień z odroczonym okresem płatności od kilkudziesięciu producentów, za które nie zapłaciła i ogłosiła upadłość. To było zrobione z premedytacją, ale w przypadku Amber Gold organy państwa latami ignorowały niepokojące sygnały, a tutaj spółka nagle wykorzystała wypracowywane u hodowców latami zaufanie - tłumaczy.
Zupełnie inaczej niż zirytowani drobiarze sprawę widzą twórcy A&B Drob
Według wyliczeń zarządu z kwietnia ubiegłego roku, majątek spółki wynosił około 12,5 mln zł (z tego 4,5 mln zł to należności innych podmiotów wobec A&B Drobu. Zobowiązania to niespełna 12 mln zł - 2,8 mln zł zadłużenia bankowego i 9 mln zł do zapłaty kontrahentom (głównie dostawcom).
-
W mojej ocenie w ogóle nie może być mowy o oszustwie, bo członkowie zarządu złożyli wniosek o ogłoszenie upadłości w terminie, co stwierdził sąd upadłościowy w Gdańsku, który uznał, że wniosek wpłynął w terminie narzuconym przez ustawę, czyli na miesiąc po zaistnieniu przesłank
i - mówi adwokat Piotr Bartecki.
Na dowód, że nie doszło do złamania prawa pokazuje 11-stronicowy wniosek o ogłoszenie upadłości spółki. W dokumencie czytamy m.in., że kłopoty finansowe, które spowodowały wniosek nie wynikały z woli jej twórców. Istniejąca od 16 lat pod niezmienioną nazwą spółka o kapitale zakładowym 1 mln zł została założona przez przedsiębiorców działających w branży od lat siedemdziesiątych.
Kłopoty zaczęły się w 2015 roku i spowodowane miały być ogólnoświatowym kryzysem, który przełożył się na spadek sprzedaży i marży na produkcie, a na to z kolei nałożyło się embargo na sprzedaż mięsa do Rosji, ale też choćby... medialny przekaz na temat szkodliwości oddziaływania mięsa na zdrowie człowieka. Na to wszystko nałożyły się koszty związane z inwestycjami w technologię wymaganą przez konsumentów, brak wykwalifikowanej kadry, koncentracja pomorskiego rynku w rękach kilku potężnych graczy i konieczność sprowadzania drobiu z innych województw.