Droszków: Psy terroryzują naszą wieś
Mieszkańcy Droszkowa mają już dosyć walki z nieodpowiedzialnymi właścicielami psów, które ostatnio zagryzły sarnę na terenie wsi. I proszą wójta o pomoc.
- Wałęsający się po wsi pies ostatnio zagryzł sarnę. To już kolejny przypadek, gdy zwierzęta beztroskich i bezmyślnych właścicieli wyrządzają komuś krzywdę! - oburzają się mieszkańcy Droszkowa i zaczynają się bać o własne bezpieczeństwo. Okazuje się bowiem, że pies zagryzł dziką zwierzynę na cudzej posesji.
- Psy biegają swobodnie, bez żadnej opieki. A na wiosnę to w takie watahy się zbierają, aż strach po wsi chodzić - mówi pani Halina, która sama trzyma na podwórku niewielkiego psa. Jednak jej pupil nigdy nie uciekł na wieś.
Problem z psami zaczął się już jesienią zeszłego roku
Pan Michał przez jednego z takich psów został pogryziony wiele lat temu. Jednak do dzisiaj został mu strach przed psami. - Psy wałęsały się po wsi od kiedy pamiętam. Każda próba likwidacji problemu kończyła się fiaskiem, niektórzy w ogóle bali się cokolwiek powiedzieć na ten temat, by nie wyjść na donosiciela... - mówi.
Zagryziona zwierzyna leśna to nie pierwszy tego typu przypadek we wsi. Jak mówi Dariusz Tarnas, sołtys Droszkowa, problem z psami zaczął się już jesienią zeszłego roku. - Wtedy u wylotu ul. Zielonogórskiej znaleźliśmy zagryzioną sarenkę. Jeszcze żyła, ale niestety nie udało się jej uratować. Później była ul. Leśna, drugi koniec wsi, ta sama historia - opowiada sołtys.
Sam nieraz już apelował do właścicieli większych psów o to, by pilnowali swoich pupili. Niestety, jego apele nie przynosiły żadnego skutku.
- Kilkoro z nich dostało nawet 500-złotowy mandat. Na chwilę pomogło, ale problem wrócił. Utrudnieniem jest też to, że nasz dzielnicowy, Wojciech Kołpaczek, obsługuje bardzo rozległy teren. I często mimo naszego kontaktu, jego reakcja jest opóźniona.
Sołtysowi udało się jednak spotkać z dzielnicowym we wtorek, 2 lutego. Uzgodnili, że odwiedzą wszystkich mieszkańców, którzy nagminnie wypuszczają luzem swoje czworonogi. Jeśli ostrzeżenia nie pomogą, znów posypią się wysokie mandaty. A co, jeśli właściciele nie przestraszą się nawet mandatów?
Z tym pytaniem zwróciliśmy się do Roberta Sidoruka, wójta gminy Zabór, któremu sprawa niebezpiecznych psów biegających po Droszkowie jest znana nie od dziś. - Jeżeli mimo upomnień i mandatów ta sytuacja będzie powtarzała się nadal, wynajmiemy zewnętrzną firmę, która zacznie wyłapywać takie psy - mówi.- A kosztem całej akcji zostaną obciążeni mieszkańcy. Jeśli ma być to jedyne rozwiązanie, nie będę się wahał i je zastosuję. Nie mogę bowiem dopuścić do sytuacji, w której mieszkańcy boją się o bezpieczeństwo swoje i swoich dzieci.
Wójt Sidoruk poinformował nas również, że podobna sytuacja miała już kiedyś miejsce także w sąsiednim Milsku. Jednak tam wystarczyły mandaty, by mieszkańcy zaczęli bardziej opiekować się własnymi czworonogami.