Druga liga siatkówki: W domu emocje z sukcesami, ale na wyjazdach dużo gorzej
W sobotę mieliśmy derby, które rozgrzały do białości. Astra potrzebowała w ostatnim secie aż 42 punktów, by pokonać Olimpię! Pozostali nasi grali ze zmiennym szczęściem.
- Olimpia Sulęcin - Astra Nowa Sól 1:3 (23:25, 14:25, 25:21, 40:42).
- Olimpia: Romańczuk, Troska, Sławiak, Zarębski, K. Gajowczyk, Janas, Sas (libero) oraz Dzierżyński (libero), Kowalski.
- Astra: Skibicki, Bitner, P. Gajowczyk, Klucznik, Goltz, Grześkowiak, Pabisiak (libero) oraz Lis, Witkiewicz, Jeton.
Są takie pojedynki, o których długo się nie zapomina. I z całą pewnością tę sobotnią potyczkę w Sulęcinie będzie się często przypominać. A w szczególności czwartego seta, który w pewnej chwili wydawało się, że nigdy się nie skończy i będzie trwał w nieskończoność. Szala zwycięstwa w ostatnim jak się później okazało secie mogła przechylić się na jedną i drugą stronę. Więcej piłek setowych mieli gospodarze, ale to goście wykorzystali jedną z piłek meczowych. Przy stanie 40:41 (!) Konrad Grześkowiak zakończył tę wymianę i to Astra wygrała spotkanie.
- Występowałem już w meczach, w których jedna czy druga drużyna zdobyła po 30 punktów, ale w pewnym momencie wydawało się, że w tym spotkaniu bliżej obu zespołom będzie do 50 oczek. Szkoda, że nie udało się doprowadzić do takiego stanu, bo by się o nas mówiło nie tylko w Lubuskiem, ale również w całej Polsce. Jednak 82 punkty to i tak jest coś niesamowitego - przyznał Przemysław Jeton, grający trener Astry.
- Z drugiej strony, mimo że graliśmy cztery sety, to pojedynek trwał ponad dwie godziny. Czuliśmy się, tak jakbyśmy rozegrali tie break. W czwartej partii obu ekipom zaczynało brakować sił, tym bardziej cieszę się, że to my zadaliśmy ten ostateczny cios - dodał Jeton.
Dwie pierwsze partie także przebiegały pod dyktando nowosolan, którzy odrzucili Olimpię od siatki. Dopiero w trzeciej do głosu doszli sulęcinianie, poprawiając przyjęcie.
Szkoleniowiec Olimpii Łukasz Chajec żałował, że jego zawodnicy nie wywalczyli choćby punktu. - Zasłużyliśmy na niego. Tym niemniej w pełni zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że czeka nas niezwykle trudna konfrontacja. Pomimo tego, walczyliśmy z liderem jak równy z równym - oznajmił sulęciński opiekun, jednocześnie dodając, że jego podopieczni będą szukać punktów w meczach z AZS-em Zielona Góra i Sobieskim Żagań. - Naszym celem jest ósme miejsce. Ono pozwoli nam uniknąć spotkań o utrzymanie - przyznał Chajec.
- Chrobry Głogów - Iwaniccy Gubin-Krosno Odrz. 3:0 (25:19, 25:21, 25:18).
- MLKS A.Z. Iwaniccy: Kozik, Zalewski (libero), Koziuk, Chojnacki, Lasota, Siegiel oraz Wawrzyniak, Buła, Drela, Giedrowicz.
W poprzedniej kolejce Iwaniccy urwali choć seta, w starciu w Głogowie nawet na to nie mogli liczyć. Chrobry był znacznie lepszą drużyną.
Trener krośnieńskich i gubińskich siatkarzy wystawił eksperymentalny skład. W większości byli to sportowcy, którzy grają też w juniorskim zespole. Mimo to w każdej odsłonie do połowy każdego seta młodzi zawodnicy dobrze sobie radzili. Jednak Chrobry Głogów dysponował lepszą siłą ognia. Jak przyznaje prezes Iwaniccy Gubin Krosno Odrz., Robert Siegiel, zabrakło szczelniejszej obrony. - Nie mieliśmy punktów po bloku, nasi przeciwnicy grali bezkarnie w ataku. Kiedy my nie kończyliśmy akcji przy pierwszym podejściu natychmiast to wykorzystywali - mówi. Jest jednak zadowolony z postawy młodych zawodników, którzy dopiero ogrywają się w drugiej lidze. Iwaniccy z tylko jednym punktem zajmują dziesiąte, ostatnie miejsce w tabeli. W następny weekend na własnym boisku zmierzą się z drużyną z Wrocławia, która plasuje się na siódmej pozycji.
- Olavia Oława - GBS Bank Orzeł Międzyrzecz 3:1 (21:25, 25:21, 26:24, 25:20).
- GBS Bank Orzeł: Haładus, Baran, Szulikowski, Tobys, Olejniczak, Misterski, Wanat (libero) oraz Walczak, Sławiński.
Pierwszy set nie zwiastował katastrofy, która zdarzyła się „Orłom” w starciu z jedną z najsłabszych drużyn w naszej grupie. W sobotę nasi mogli i powinni wygrać 3:1, ale w kluczowych momentach „zawiodła głowa” i oddaliśmy rywalom sety, które powinno paść łupem gości.
W drugiej partii oławianie uzyskali sześć punktów przewagi i nasza pogoń była nieskuteczna. Za to w kolejnej przyjezdni prowadzili już 23:20, ale nie potrafili skończyć kolejnych piłek i rywale „zniszczyli” nas kontratakami. Podobnie było w ostatnim secie: to nasi mieli inicjatywę, ale gospodarze podnieśli się z kolan serią świetnych zagrywek Adriana Bocianowskiego. Najpierw doprowadzili do remisu 16:16, a potem zyskali kilka „oczek” przewagi, co wystarczyło do zwycięstwa.
- Gospodarze nie zaskoczyli nas niczym szczególnym. Była walka, a przełom na naszą niekorzyść wynikał z zepsucia przez nas łatwych piłek. W tygodniu czekają nas męskie rozmowy - powiedział Marcin Karbowiak, trener międzyrzeczan.
- AZS UZ Zielona Góra - Bielawianka Bielawa 3:1 (23:25, 25:21, 25:20, 25:20).
- AZSUZ: Ruciński, Kaczurowski, Jasnos, Kępski, Wiśniewski, Kupisz, Zasowski (libero) oraz Biczyk, Januszewski, Baumgarten, Ryba.
Zielonogórscy akademicy są ostatnio wyraźnie „w gazie” i pokonują teoretycznie silniejszych rywali. Przed tygodniem rozprawili się z Orłem Międzyrzecz, a tym razem nie dali szans przyjezdnym z Bielawy. Pierwszy set zakończył się minimalnym zwycięstwem Bielawianki. W późniejszych partiach triumfowali już tylko nasi. - Zagraliśmy kolejny, bardzo dobry mecz. Przede wszystkim byliśmy konsekwentni w ataku oraz obronie. W porównaniu do przeciwnika staraliśmy się unikać błędów własnych. Jeżeli chodzi o serwis, to odrzuciliśmy gości od siatki. To nam ułatwiło postawę w defensywie, bo kontry, które potem wyprowadzaliśmy kończyły się naszym sukcesem - oceniał drugi trener AZS-u UZ, Zbigniew Zarzeczny. - Każdy z naszych zawodników wniósł do gry, to co powinien. Także rezerwowi pokazali się z dobrej strony i realizowali nakreślone zadania. W porównaniu do poprzedniego sezonu mamy nieco przebudowany zespół. Potrzeba było czasu, żeby to wszystko zafunkcjonowało - komentował szkoleniowiec ostatnią zwyżkę formy.
- Sobieski Żagań - Gwardią Wrocław 3:2 (21:25, 25:20, 25:16, 21:25, 15:12).
- Sobieski: Radomski, Kacprzak, Judycki, Bartnik, Śląski, Sajdak, Pigla (libero) oraz Milczarek, Smętek.
Po trzech porażkach z rzędu w końcu Sobieski się przełamał. Po wyrzuceniu z drużyny Marka Wawrzyniaka, zespół wyraźnie się odbudował i rozegrał świetne spotkanie. Po słabym pierwszy i czwartym secie nie zdołał jednak zgarnąć trzech punktów.
Mecz stał na bardzo wysokim poziomie, zawodnicy wymieniali się świetnymi atakami. Nie popisali się jednak sędziowie, którzy popełniali mnóstwo fatalnych błędów. W ostatniej partii zespół Artura Chaberskiego odbudował się przy zmianie stron i sięgnął po wygraną. Świetną partię rozegrali przede wszystkim przyjmujący Sobieskiego Kamil Kacprzak i Sławomir Judycki, którzy znacząco podnieśli poziom przyjęcia, które w ostatnim czasie wyraźnie szwankowało.
Trener chwalił po spotkaniu cały swój zespół, a doceniał przede wszystkim wolę walki i zaangażowanie szczególnie podczas trudnych momentów. Oby nastąpiło tak wyczekiwane przez fanów w Żaganiu przełamanie.