Drużyna jest jak łańcuch
Rozmowa z Janem Nowakowskim, środkowym Łuczniczki Bydgoszcz, o wygranej ze Skrą Bełchatów i planach na końcówkę sezonu zasadniczego.
- Jakie to uczucie ograć Skrę i to na jej terenie?
- Dla mnie to euforia. Tym bardziej, że to moje pierwsze zwycięstwo nad Skrą i to od razu za trzy punkty, a na dodatek w jej hali. Na długo je zapamiętam. Na pewno do następnego zwycięstwa nad zespołem z Bełchatowa.
- Wiesz ile meczów oficjalnych rozegrał bydgoski zespół ze Skrą i ile wygrał?
- Były dwie wygrane, a meczów coś ponad dwadzieścia, bo przecież 10 lat gramy w elicie (w sumie 24 - przyp. red.). Postaramy się poprawiać te niekorzystne statystyki.
- Z czego wynika to, że Skra wam wyjątkowo nie leży i z reguły z nimi przegrywacie?
- Skra to jest wielka firma, w której występują bardzo dobrzy siatkarze, należący do światowej czołówki. Po prostu są lepsi od nas. Takie zwycięstwa jak to ostatnie tylko dodają więc skrzydeł.
- Czy wyjście w szóstce było dla ciebie zaskoczeniem?
- Poniekąd tak. Myślę, że spełniłem oczekiwania i nie zawiodłem trenera. Chciałbym coraz częściej pojawiać się na boisku i grać coraz więcej.
- Zaczęliście nieciekawie, bo przegrywaliście 10:15 i 16:20 w pierwszym secie. Nie pojawiły się wtedy czarne myśli, że znowu skończy się jak zawsze - czyli porażką?
- Coś takiego mogło się pojawić, ale na przerwie trenerzy nas uczulali, że nie mamy patrzeć na tablicę wyników. Siatkówka to nie jest gra na wyścigi. Wygrywa ten, kto zdobędzie 25 punktów lub będzie miał ich o dwa więcej niż przeciwnik. Nie poddaliśmy się, tylko walczyliśmy i to się nam opłaciło. Łukasz Wiese świetnie zagrywał, a chłopaki dobrze grali na siatce. Dopingowałem ich z ławki, bo wtedy akurat grał za mnie w drugiej linii Michał Żurek.
- Potem już poszło łatwiej i kontrolowaliście przebieg meczu...
- Sami stwierdziliśmy, że zagraliśmy chyba najlepsze spotkanie w sezonie. Praktycznie wszystko nam wychodziło. Dobrze zagrywaliśmy, mieliśmy dobre przyjęcie, skutecznie atakowaliśmy, byliśmy waleczni w obronie, popełnialiśmy mało błędów. To nie był mecz, który Skra przegrała, ale taki, który my sami wygraliśmy. Był choćby taki fragment w trzecim secie, że straciliśmy dużą przewagę i Skra nas doszła, ale się nie załamaliśmy, tylko znowu podkręciliśmy tempo i nie daliśmy sobie wydrzeć zwycięstwa. Wcześniej z czołowymi zespołami przegrywaliśmy końcówki. Teraz byliśmy górą.
- Malkontenci powiedzą, że wygraliście, bo w Skrze nie było Mariusza Wlazłego.
- Mariusz Wlazły to ogromny filar Skry i tego się da ukryć. To najlepszy polski siatkarz i jeden z najlepszych na świecie. Jednak Skra to silny zespół jako całość i nam się udało go pokonać. Jest powiedzenie o sile łańcucha. Łańcuch zawsze pęka w najsłabszym ogniwie, a nie najmocniejszym. Podobnie jest z drużyną. Pokaż mi swoje najsłabsze ogniwo, a powiem ci jaki silny masz zespół.
- Takie zwycięstwo powinno was wzmocnić na ostatnie mecze w sezonie zasadniczym.
- Też na to liczymy. Do tej pory nie szło nam w meczach z czołowymi zespołami. Postaramy się do końca ugrać jak najwięcej i powalczyć o jak najwyższe miejsce na koniec. Wiadomo, że to co do tej pory ugraliśmy i miejsce jakie zajmujemy w ogóle nas nie zadowala.