- Kierowca autobusu przytrzasnął rękę mojemu tacie! I to w jego 88 urodziny - żali się kobieta, która zadzwoniła do „GL” by się poskarżyć.
Pani Grażyna (nazwisko do wiadomości redakcji) nie jest mieszkanką Nowej Soli. Wręcz przeciwnie, od naszego województwa dzieli ją sporo kilometrów. Ale ma tu rodziców, o których drży, gdy tylko nie ma jej w pobliżu. Wszystko za sprawą… autobusów.
- Mój tata ma 88 lat. W środę miał urodziny – mówi pani Grażyna. Pech chciał, że właśnie tego dna miał miejsce incydent, który sprawił, że kobieta zdecydowała się zatelefonować do naszej redakcji.
– Rodzice, podobnie jak wielu starszych mieszkańców miasta, mają działkę na ul. Południowej – opowiada. – Kursuje tam autobus linii nr 2, który prowadzi bardzo nieprzyjemny kierowca. Z tego co słyszałam, to pasażerowie często się na niego skarżyli. Ma w zwyczaju ponaglać starszych ludzi, by szybciej wsiadali do autobusu – mówi pani Grażyna. – Wcześniej potrafił mówić coś o „kaczych nóżkach”. Dla mnie to jest, nie boję się użyć tego stwierdzenia, chamstwo i arogancja – nie przebiera w słowach kobieta. – W środę moi rodzice wsiadali do autobusu na ul. Południowej o 11.37. I proszę sobie wyobrazić, że kierowca zamknął drzwi w taki sposób, że przytrzasnął mojemu tacie rękę! Gdyby nie krzyk mojej mamy i współpasażerów, kierowca pewnie nawet by tego nie zauważył! – denerwuje się pani Grażyna.
Kobieta gdy tylko dowiedziała się co zaszło w autobusie, zadzwoniła do nowosolskiego oddziału spółki Warbus (z siedzibą w Modrzycy), która już od kilku lat zapewnia komunikację w mieście i okolicach. Wczoraj otrzymała odpowiedź. – Dowiedziałam się, że rozmawiano z tym kierowcą, że będą wobec niego wyciągnięte konsekwencje i dostanie „po premii” – relacjonuje pani Grażyna.
Ja tymczasem zadzwoniłem do Pawła Szymonika, dyrektora generalnego warszawskiej spółki. – Sprawę oczywiście będziemy wyjaśniać. Takie zdarzenie nie powinno mieć w ogóle miejsca, niezależnie od tego, czy kierowca zrobił to specjalnie czy niechcący – przyznaje P. Szymonik prosząc jednocześnie o dokładne namiary na dzień i godzinę, o której miało dojść do przytrzaśnięcia ręki pasażera.
- Taki sfrustrowany kierowca stanowi zagrożenie dla siebie, pasażerów i wszystkich użytkowników dróg – komentuje panin Grażyna. – On nie musi być wylewny. Ale niech nie wylewa swoich frustracji na innych – kwituje.