Akademicy awansowali na zaplecze ekstraklasy, a Zew pozostał w drugiej lidze. Klub ze Świebodzina ma pretensje o „podbieranie” najlepszych.
Zielonogórzanie w świetnym stylu awansowali do pierwszej ligi. Dwukrotnie pokonali ekipę ze Świebodzina. W naszym województwie nie ma wielu drużyn, a zawodnicy często decydują się grać u rywala „zza miedzy”. Tak też postanowili Jędrzej Jasiński i Piotr Gadaj. Również pierwszy trener Zewu Łukasz Jacykowski zdecydował się zmienić pracodawcę. AZS po awansie na zaplecze ekstraklasy chce wzmocnić swój skład. Stąd najpierw rozgląda się po klubach, które doskonale zna i wie, którzy szczypiorniści mogliby podnieść poziom ich gry. Dzieje się tak w każdej dyscyplinie sportu i wydaje się być oczywiste, że ekipa z wyższej ligi chce mieć w swoich szeregach najlepszych ze składu lokalnego rywala.
Innego zdania jest prezes Zewu Grzegorz Trzebniak, któremu mocno nie podoba się to, w jaki sposób zielonogórzanie prowadzili rozmowy z jego zawodnikami. - Jest to problem natury organizacyjno – moralnej. Wiedzieliśmy, że są zamiary pozyskania naszych szczypiornistów. Dowiedziałem się tego w sposób nieoficjalny. Klub rozmawiał z nimi wcześniej. Nikt nie pytał mnie o sytuację, jak to widzimy jako klub. Odejście trenera Jacykowskiego jest także dla mnie dużym zaskoczeniem. Nie możemy nikomu zamykać drogi do rozwoju i grania w piłkę na wyższym poziomie, ale są jeszcze jakieś logiczne zasady i pewna kultura. Zielona Góra nie zachowała się fair. Najpierw rozmawia się z zarządem, ustala pewne szczegóły, a dopiero później odbywają się negocjacje z bezpośrednio zainteresowanymi. W tym przypadku wszystko było na odwrót. My nie jesteśmy ośrodkiem, do którego przyjdą kolejni studenci i będzie można sobie spośród nich wybierać zawodników. Bazujemy na własnych wychowankach. Nie mamy ich za wielu. Można powiedzieć, że zostaliśmy skarceni za wzorowe działanie. W Zielonej Górze skorzystano z tego, co my tutaj zbudowaliśmy. - powiedział rozgoryczony prezes Trzebniak.
Swojego zdziwienia tą sprawą nie kryje Marek Lemański, dyrektor AZS-u. Nie rozumie pretensji i zarzutów skierowanych pod adresem akademickiego klubu.
- Wiadomo, że zawodnik, który nie ma ważnego kontraktu chce grać w klubie, który daje mu szansę rozwoju i występów na wyższym szczeblu. Przecież pierwsza liga to są już rozgrywki centralne. Gdybyśmy grali w tej samej klasie rozgrywkowej, to zrozumiałbym oburzenie działaczy ze Świebodzina. Wszystko odbyło się normalnie. Są sportowcy, którzy nie mają podpisanego kontraktu. Stwarzamy im warunki gry na wyższym szczeblu. Gdybym ja był w takiej sytuacji, to bym się cieszył, że moi gracze mają szansę rozwoju. Jest to naturalna kolej rzeczy. Niech ci młodzi ludzie mają okazję pokazania się gdzieś indziej. Może za rok będą grali w ekstraklasie - odpowiedział dyrektor Lemański.
Jak na razie drugoligowy Zew nie ma pierwszego trenera. Prawdopodobnie zostanie nim Bronisław Maly, jeszcze do niedawna opiekun AZS-u... Szkoleniowiec deklarował, że chce zakończyć karierę trenerską, ale prawdopodobnie zgodzi się pomóc ekipie ze Świebodzina.