Duże kroki małego psa, który ma być przewodnikiem. Poznajcie Głoskę!
Drodzy Czytelnicy, poznajcie moją psią przyjaciółkę, która, a jakże, ma na imię Głoska. Znamy się nieco ponad trzy tygodnie i przez najbliższy rok będziemy niemal nierozłączne.
Zacznijmy od początku. Kim jest Głoska i dlaczego pojawia się w prasie? Otóż jest psem, ale innym niż większość, które każdego dnia spotykamy na ulicy. Za kilkanaście miesięcy, choć jeszcze trudno w to uwierzyć, podejmie się ważnego zadania. Zostanie psem przewodnikiem dla osoby niewidomej lub niedowidzącej.
Z tego powodu, będzie mi towarzyszyć zaledwie przez rok. Później będziemy musiały się rozstać, bo po wstępnym, dwunastomiesięcznym szkoleniu ze mną, kilka miesięcy spędzi pod czujnym okiem trenerki, a później trafi do osoby z niepełnosprawnością. Najpierw jednak musi poznać świat i nabyć psiej ogłady.
Na szczęście telefon był włączony
Jak to się w ogóle stało, że Głoska rozpoczęła pracę w gazecie? Kilka tygodni wcześniej, pisałam o zbiórce na leczenie
innego kandydata na przewodnika i napomknęłam, że za kilka miesięcy chciałabym zająć się podobnym labradorem. Szczęście przyszło jednak wcześniej niż ktokolwiek mógłby się tego spodziewać.
2 kwietnia, w sobotę zadzwonił telefon służbowy, który w weekendy zazwyczaj jest wyłączony. Tym razem o tym zapomniałam i... odebrałam.
– Dzień dobry, była pani zainteresowana wolontariatem u nas, prawda? – usłyszałam w słuchawce.
– Prawda – odpowiedziałam, myśląc, że otrzymam zaproszenie na szkolenie lub rozmowę.
– Mamy dosyć nagłą sytuację. We wtorek, do Poznania przyjedzie suczka. Opiekun, który miał się nią zająć, niestety się wykruszył. Byłaby pani zainteresowana? Odpowiedź muszę znać jeszcze dziś – wyjaśniła Natalia z Fundacji na rzecz Osób Niewidomych Labrador – Pies Przewodnik, która działa w Poznaniu.
Cóż, decyzja nie była prosta. Dużo pracuję, w domu mam jeszcze dwa króliki, wcześniej nie zajmowałam się tak młodym psem. W rodzinnym domu nie było za bardzo zwierząt, więc taka sytuacja to wielka niewiadoma. Najpierw rozmowy w domu, później telefon do redaktora naczelnego, z pytaniem, czy szczeniak będzie mógł przychodzić do redakcji (tu sprawa zajęła może minutę, najwyżej dwie). Zgodził się szybciej niż ja. Ostatecznie, pod dwóch godzinach klamka zapadła. Oddzwoniłam. Działamy.
Z perspektywy czasu myślę, że decyzję podjęłam jeszcze w czasie pierwszej rozmowy z Natalią, ale musiałam do tego
pomysłu przekonać resztę domowników i upewnić się, że jestem w stanie zapewnić psu odpowiednie warunki do rozwoju.
Później czas zwolnił, bo trzeba było czekać aż do wtorku. W tym czasie odbył się przyspieszony kurs z opieki
nad psem, przeczytałam setki stron na temat psów, ich żywienia, wychowania i oczywiście współpracy z osobami niewidomymi i niedowidzącymi.
W mojej głowie minęły długie tygodnie, aż nadszedł upragniony wtorek. Los zrządził, że był to dzień moich urodzin. Zazwyczaj nie popieram traktowania zwierząt jak prezentu, ale w tej sytuacji, lepszego nie mogłam sobie wyobrazić. Gdy nadeszła godzina spotkania, weszłam do siedziby fundacji, a po podłodze chodziły dwie małe, czarne kulki. Jedna z nich, od razu przydreptała
do mnie. Jej siostra jest nieco mniejsza i trochę bardziej wycofana. Było więc jasne, która z suczek lepiej odnajdzie się w redakcyjnej rzeczywistości.
Po tych kilku tygodniach tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że była to dobra decyzja. Głoska naprawdę niczego
się nie boi, a największą atrakcją są głośne śmieciarki. Potrafi siedzieć przez kilka minut i patrzeć, jak wyrzucane są śmieci
i słuchać trzaskania kontenerów. De gustibus...
Im gorzej, tym lepiej
Wydaje się, że idealne miejsce dla psa to dom z dużym ogrodem i lasem nieopodal. Ale nie w przypadku psa, który przygotowuje się do pracy przewodnika. Mieszkanie w centrum, niedaleko głośnej ulicy, gdzie dużo się dzieje to wręcz wymarzone miejsce.
Choć do tej pory uważałam, że nie mam warunków na psa, to okazało się, że dla kandydata na psa przewodnika, mam najlepsze z możliwych. Może z małym wyjątkiem. Labradory, ze względu na zagrożenie dysplazją stawów, trzeba przez pierwsze kilka miesięcy życia wnosić po schodach. Trzecie piętro w kamienicy nie sprzyja temu zadaniu, zwłaszcza, że z tygodnia na tydzień Głoska
staje się tylko cięższa. Mówi się trudno i nosi dalej, choć tego akurat nie przemyślałam.
Mogłoby się wydawać, że opieka nad takim szczeniakiem to sama przyjemność. To nie tak. Nie każdy się do tego nadaje i trzeba to podkreślać z całą stanowczością, za każdym razem, gdy tylko nadarzy się okazja. Mam przywilej zabierania Głoski prawie wszędzie, choć często tylko na rękach. W redakcji wszyscy pokochali ją od pierwszego dnia, do tej pory zaliczyła kilka konferencji prasowych, kilka wywiadów i materiałów z miasta. Ma to jedną, bardzo ważną funkcję – konkurencja, zamiast skupiać się
na swojej pracy, robi zdjęcia albo zabawia szczeniaka. Jednak nie każdy życzy sobie obecności psa i chcąc nie chcąc – czasem musimy po prostu wyjść.
Nie wszyscy mogą sobie na to pozwolić, a to dopiero początek. Co prawda treningi ze specjalistami i specjalistkami nie odbywają się w każdym tygodniu, ale zdobywane umiejętności trzeba cały czas utrwalać, praktycznie każdego dnia, wychodzić na częste spacery, pilnować, żeby nic podejrzanego nie zjadła i nie zrobiła sobie krzywdy.
Trudne początki
Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że najtrudniejsze są pierwsze dni. Sytuacja jest nowa i dla opiekunów, i dla psa, więc poza ogromem szczęścia, jest też dużo trudnych emocji i niewiele ciągłego snu. Kto lubi długo i do późna leżeć w łóżku, raczej nie będzie zadowolony.
Nasze pierwsze wspólne noce to pobudki i spacery mniej więcej co dwie godziny. Było tym trudniej, że już drugiego dnia Głoska źle się poczuła. Oczywiście pierwsze kierunki skierowałam do weterynarza. Nie do końca wiemy, co się stało – najpewniej stres,
zmiana miejsca, może reakcja na nową karmę, trudno powiedzieć. Na szczęście skończyło się na syropie i kilkudziesięciogodzinnej głodówce. Ale Głoska szczęśliwa nie była. Labrador chce jeść zawsze, wszystko i wszędzie. Pod koniec postu była już tak głodna, że chciała wylizać dosłownie wszystko, nawet ściany.
Początek, jak widać, był dosyć intensywny, ale psy uczą się bardzo szybko. Mam wrażenie, że Głoska każdego dnia umie
już coś nowego. Na początku głównie spała, potrzebowała dużo dotyku, a na spacerze na własnych nogach pokonywała na raz maksymalnie kilkanaście metrów. Teraz potrafi przejść już tych metrów kilkaset, pobawić się, a gdy dojdzie do schodów siada i wymownie patrzy głęboko w oczy, co oznacza, że należy zapewnić jej transport na górę. Tylko na pierwszym treningu nauczyła się pięciu komend.
Obserwowanie tego, wynagradza te trudności, choć nie obyło się bez zaskoczeń i to nie ze strony psa, który wymaga
dużo pracy i uwagi, a ludzie… każdy, nawet najkrótszy spacer, to przynajmniej kilka komentarzy i prób dotykania, cmokania,
podnoszenia, a nawet szczypania! Żadnego psa nie dotyka się bez pozwolenia opiekuna, ale w tym przypadku ta kwestia
jest szczególnie istotna. Wyobrażacie sobie psa przewodnika w czasie pracy, który na widok każdego człowieka zaczyna domagać się uwagi? To pachnie niebezpieczeństwem.
Naprawdę rozumiem, mały, nieporadny, słodki piesek, ale skąd w ludziach bierze się przekonanie, że może zrobić ze
zwierzęciem cokolwiek zechce, tylko dlatego, że jest mały i niegroźny? Tu apel z mojej strony, nie utrudniajcie opiekunom
psów ich wychowania – to naprawdę dużo pracy, a błędy popełnione na początku, będą miały duży wpływ na dalsze
życie psa i jego opiekunów.
Złote rady
Kolejną kwestią są rady. Złote rady. Młodzi rodzice i opiekunowie szczeniąt mogą tylko wymienić porozumiewawcze spojrzenia. Do tej pory nie sądziłam, że otacza mnie tylu znawców, ale przez tych kilkadziesiąt dni nasłuchałam się tylu uwag, że trudno zliczyć.
Należy też zaznaczyć, że często sprzecznych ze sobą.
Któregoś dnia, choć był to skrajny przypadek, to w pewnym momencie, gdy Głoska zmęczona spacerem, po prostu usiała na chodniku i za nic w świecie nie chciała dać namówić się na choćby jeden kolejny krok, podeszła elegancka pani w średnim wieku i powiedziała, że jeśli pies nie słucha, to należy go uszczypnąć.
W tym momencie zaczęła się schylać do psa. Zdążyłam ją powstrzymać w ostatniej chwili. Więcej jednak jest rad dotyczących karmienia, wychowania, usypiania, prowadzenia na smyczy itd. Rozumiem, że intencje są dobre, ale jak wiadomo, dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Zwłaszcza, gdy rady udziela osoba, która ani nie ma psa, ani żadnego doświadczenia, ani nie
zna naszej sytuacji. Zapewniam, chcę dla Głoski jak najlepiej, konsultuję się ze specjalistami. To ich rad będę słuchała, a nie przypadkowych osób na ulicy, czy dalszych znajomych. Gdy będę miała wątpliwości, zapytam. Ostatecznie, jest też Internet.
Dlaczego Głoska?
Na zakończenie jeszcze dwa słowa o tym, dlaczego Głoska jest Głoską. Nie wiem, czy wszyscy odbierają to tak samo, ale dla mnie ważne było to, że imię dla psa wymyśla wolontariusz, który się nim opiekuje. Jest więc Głoska. Imię praktycznie wymyśliło się samo. Wbrew pozorom, za tymi sześcioma literami kryje się więcej niż może się wydawać. Przede wszystkim, w „Głosie” spędza
całkiem dużo czasu, imię nasuwa się samo, ale też dla mnie – polonistki głoski są bardzo istotne. Poza tym, nie jestem osobą niewidomą ani niedowidzącą, ale wyobrażam sobie, że dla takich osób świat dźwięków jest jeszcze ważniejszy niż dla mnie. Imię mojej Głoski jest więc takim znakiem na całe jej życie, że przez jakiś czas była ze mną. Mam nadzieję, że jej nowemu opiekunowi też się spodoba. Bardzo na to liczę. A na razie przed nami jeszcze cały wspólny rok.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień