Dwa apele wywołały burzę
Brońmy samorządności, bo jest zagrożona. Nie będzie nam naczelnik mówił, co mamy robić - słychać z jednej strony. A z drugiej: - Bronicie tylko własnych stołków
Oj, ostatnia, nadzwyczajna sesja rady miasta obfitowała w sporo emocji. Co wywołało olbrzymie spory między radnymi i prezydentem? Dwa apele: w obronie samorządności oraz w sprawie przeniesienia wojewódzkich instytucji samorządowych.
- Mamy próby, pod różnymi płaszczykami, likwidacji prawdziwego samorządu w Polsce. Mówimy o tym, że próbuje się zmienić najlepiej funkcjonującą część państwa polskiego... - mówił radny Andrzej Brachmański (klub Zielona Razem).
Później byliśmy świadkami wymiany zdań między radnymi PiS m.in. Markiem Budniakiem, Piotrem Barczakiem, Bożeną Ronowicz (która zaproponowała zmianę nazwy apelu na „apel o obronę stołków”) a prezydentem Januszem Kubickiem i innymi radnymi.
Radny Budniak przekonywał, że PiS chce zmienić Polskę na lepszą. To jednak nie przekonało Brachmańskiego.
Później w spór słowny wdali się prezydent Kubicki: - A jeżeli bronimy stołków... Tu przykładem jest pan Misiewicz. Został usunięty z jednego stołka na drugi, na którym będzie zarabiał kilkadziesiąt tysięcy... Samorząd w Polsce jest zagrożony! Warto bronić tego, abyśmy się nie stali państwem, w którym naczelnik decyduje już o wszystkim...
Radny Barczak: - Czy rzeczywiście tak nisko pan upadł, że przestał być pan prezydentem Zielonej Góry, a stał się pan zwykłym politykiem, do tworzenia zwyczajnej zadymy? Współczuję mieszkańcom Zielonej Góry.
To był dopiero początek. Rozgrzewano się.
- A co do zmiany tytułu tego apelu - dodał Andrzej Brachmański. - Jestem za takim: „Apel do obrony prawa Polaków do swobodnego wyboru swoich włodarzy”.
Radny Barczak odniósł się też do listu pracowników NFZ, którzy obawiają się, że oddział zostanie przeniesiony do Gorzowa:
- Rozmawiałem też z pracownikami NFZ. Nic nie wiedzieli, nic nie słyszeli o tym apelu. Chyba, że to pan Sapa, którego żona pracuje w NFZ-cie coś wie?
- Nie życzę sobie, żebyś mieszał moich członków rodziny w jakąkolwiek działalność polityczną - denerwował się radny PO Robert Sapa.
Piotr Barczak odczytał też oświadczenie radnych PiS, którzy wyrazili „stanowczy protest przeciwko manipulacjom, szerzeniu nieprawdy dezinformacji mieszkańców Zielonej Góry”.
- Rozumiem, że to stanowisko nijak ma się do polityki. To jest typowe samorządowe stanowisko - ripostował prezydent Kubicki. - Nie zauważacie, że zaczynacie płynąć w tym kierunku, że jest tylko jedna, słuszna linia?
Radny Kazimierz Łatwiński: - Jestem zdruzgotany tymi atakami na rząd ze strony prezydenta miasta. Czy tak się traktuje partnera? Prezydent Kubicki stracił kontrolę nad sobą. Proszę i ostrzegam, żeby nie obrażać wszystkich wkoło, którzy podejmują decyzję. To jest szkoda dla miasta.
Po kłótniach ostatecznie pierwszy apel przyjęto. Następnie radni dyskutowali o drugim apelu: przeciwko przeniesieniu instytucji wojewódzkich do Gorzowa.
Janusz Kubicki: - Nie byłoby tego apelu, gdyby minister Banaś odpowiedział mi jednoznacznie, że sprawa z siedzibą Izby Skarbowej jest zamknięta. A nie została zamknięta! Ja jestem gotów przeprosić, być może pan minister się źle wyraził. Jeżeli państwo przyniesiecie na kolejną sesję pismo, w której będzie napisane, że sprawa siedziby Izby Administracji Skarbowej jest sprawą ostateczną i zamkniętą, to ja sam będę wnioskować o to, by ten apel uznać za nieważny... Ostatecznie apel został przyjęty.
Przed zamknięciem sesji radny Sroczyński chciał złożyć wszystkim życzenia świąteczne. Bożena Ronowicz odpowiedziała tylko: - Daj spokój! – opuszczając salę.
Tyle relacji z sesji. O poruszanych na niej sprawach pisaliśmy wcześniej.
Przed tygodniem w materiale ,,Zapowiada się kolejna wojenka?“ informowaliśmy o liście pracowników NFZ, którzy obawiają się, że siedziba NFZ trafi do Gorzowa Wlkp., co oznacza, że 150 osób straci pracę. O takim możliwym scenariuszu mówili wtedy także prezydent Janusz Kubicki, senator Waldemar Sługocki oraz radny miejski Marcin Pabierowski. Senator podkreślił, że pomysł ten wpisuje się w obserwowaną centralizację państwa i niszczenie dorobku samorządów lokalnych.
Jednak zarówno wojewoda Władysław Dajczak, jego doradca Elżbieta Płonka i poseł Jerzy Materna zaprzeczyli, by taki scenariusz byłby możliwy.
Wojewoda lubuski, Władysław Dajczak, powiedział nam: – Ustawa o Urzędzie Zdrowia Publicznego nie jest nawet jeszcze skończona. Nie ma więc żadnych podstaw, by mówić, że ktoś cokolwiek przenosi. To absurdalny alarm bez powodu. Mam wrażenie, że komuś zależy na ciągłym jątrzeniu i podtrzymywaniu sztucznego konfliktu. Nie wiem nawet, jak się sensownie odnieść do takich zmyślonych „alarmów”.
Przytoczmy też słowa Elżbiety Płonki: – Nie ma mowy o żadnym przeniesieniu NFZ, ponieważ fundusz ma być zlikwidowany. W jego miejsce powstanie Urząd Zdrowia Publicznego. Jego regionalne agendy będą podlegały wojewodom i oni będą decydowali o ich lokalizacji. Nie ma mowy o przenosinach NFZ, nikt też nie rozmawia o lokalizacji nowego urzędu.