Po meczach w Suwałkach, w finale play-off Ślepsk remisuje z Wartą 1:1. Kolejne dwa spotkania odbędą się w sobotę i niedzielę o 18.00 w Zawierciu
Drużyna, która wygra jeszcze dwa spotkania, zostanie zwycięzcą I ligi. Jeżeli mistrza nie wyłoni dwumecz na Śląsku, rywalizacja wróci do Suwałk. Ewentualne piąte spotkanie zostało zaplanowane na Wielki Czwartek.
– Strasznie nas kusi perspektywa świętowania największego sukcesu w historii klubu i męskiej siatkówki w naszym województwie przed własną publicznością – przyznaje Wojciech Winnik, grający prezes Ślepska. – W miniony weekend graliśmy przy pełnej widowni, fantastycznym dopingu kibiców, którzy zwłaszcza w niedzielę przeżyli niesłychane, szkoda, że nie zakończone wybuchem radości emocje.
W pierwszym starciu lider po fazie zasadniczej z Suwałk w półtorej godziny rozbił drugą w tabeli Wartę 3:0. Rewanż trwał prawie trzy godziny, przyjezdni wygrali po tie-breaku.
– Popełniliśmy zbyt dużo błędów, zwłaszcza na zagrywce – tłumaczył Dima Skorij, trener biało-niebieskich. – Ryzykowaliśmy w tym elemencie, ale w siatkówce to klucz do sukcesu.
Nie inaczej ma być w sobotę w Zawierciu. Zagrywka, ale precyzyjna, odrzucająca gospodarzy od siatki znowu ma być największą bronią przyjezdnych. Nie do odbioru potrafią zaserwować Kamil Skrzypkowski, Karol Rawiak czy Winnik, a kąśliwe floty są specjalnością Piotra Lipińskiego i Łukasza Rudzewicza.
– Jeżeli zagrywka będzie nam „siedziała”, to i z pozostałymi elementami – blokiem, obroną oraz atakiem nie powinniśmy mieć problemów – prezes Ślepska.
Faworytami mogą wydawać się gospodarze, ale w fazie zasadniczej Ślepsk wygrał w Zawierciu 3:1.
– W przypadku dwóch tak wyrównanych drużyn rzadkością jest, by któraś wygrała trzy mecze z rzędu – opowiada Wojciech Winnik. – Jeśli więc nawet Warta pokona nas w sobotę, to my powinniśmy być górą w niedzielę.
Bez wątpienia jednak, zwycięzca sobotniego starcia będzie miał większe szanse. Przeciwnikowi będą już drżały ręce