Dwie koalicje
„Nie przynaglajcie nas do zawieszenia broni, bo na nowy Mińsk nigdy się nie zgodzimy” – mówi Mychajło Podolak, zaufany człowiek prezydenta Ukrainy, uczestnik negocjacji rozejmowych z Rosją. To mocna odpowiedź na falę apeli i nalegań na szybki rozejm rosyjsko-ukraiński, płynących od papieża Franciszka, sekretarza generalnego ONZ, premierów Włoch i Węgier, i co politycznie najistotniejsze – od przywódców Niemiec i Francji.
Zarówno Macron, jak i Scholz wznowili ostatnio swoje długie pogawędki telefoniczne z Putinem, których głównym przedmiotem (na ile można wnosić z publicznych komunikatów) jest właśnie perspektywa rychłego zatrzymania działań wojennych. Prezydent Francji, zaraz po swoim wyborczym zwycięstwie wybrał się do Berlina, aby z niemieckim kanclerzem uzgadniać taktykę wspólnej presji na Moskwę i Kijów. Macron przy tej okazji rzucił jeszcze uwagę, iż kwestia wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej – to ważny projekt, ale wymagający kilkudziesięciu lat negocjacji. Przerwać wojnę, skończyć z okrucieństwami, zaprowadzić pokój. ONZ, Watykan, Berlin, Paryż, Rzym, Budapeszt – to wyrazista i mocna „koalicja pokoju”.
Rzecz w tym, że zawieszenia broni nie chce nie tylko Putin, ale odrzuca je także Zieleński. Każdy z nich ma po temu odmienny powód. Władca Rosji liczy na dalsze zdobycze terytorialne na Ukrainie, po tym jak w końcu odniósł triumf w hucie „Azowstal”, zmuszając do kapitulacji i wywożąc do obozu koncentracyjnego w Oleniwce blisko dwa tysiące ocalałych obrońców Mariupola. Rosjanie z pewnym trudem, ale krok po kroku posuwają się w głąb państwa ukraińskiego. Im dalej zajdą, tym mocniej będą trzymać w szachu Ukrainę.
Z kolei Zieleński nie chce rozejmu, bo wie dobrze, że po upadku „Azowstalu” i odcięciu Ukrainy od Morza Azowskiego, zamrożenie wojny w jej obecnej fazie patriotyczna część ukraińskiej opinii publicznej uznałaby za zdradę. To właśnie ma na myśli minister Podolak, gdy mówi o niezgodzie na kolejny Mińsk. Tamten rozejm, wymuszony niegdyś przez Macrona i Merkel, oznaczał dla Ukrainy faktyczne wyrzeczenie się Krymu i połowy Donbasu. Nowy Mińsk musiałby być wyrzeczeniem się Chersonia, Mariupola, Bierdjańska i całego wybrzeża azowskiego. I tak w kolejnych rozejmach podstępnie znikałaby krok po kroku Ukraina.
Kijów skazany jest zatem na konfrontację z „koalicją pokoju”. Rolę spiritus movens odgrywa w niej Macron, bo rząd niemiecki, przestraszony proukraińskim nastawieniem własnej opinii publicznej , nie chce występować na pierwszej linii „walki o pokój”. Zieleński zrobił nawet afront Macronowi, ujawniając iż francuski prezydent namawiał go do oddania Rosji części terytorium Ukrainy, po to by pozwolić „uratować twarz” Putinowi. W ten sposób to Macron stał się teraz dla Ukraińców „czarnym Piotrusiem” zachodniej polityki. Co jednak kluczowe, to fakt, iż Zieleński w swojej konfrontacji z „koalicją pokoju” nie jest całkiem osamotniony. Ma za sobą jak dotąd inną koalicję, złożoną z Ameryki, Anglii, Polski i państw bałtyckich. Koalicja ta, rzecz jasna, nie nawołuje do kontynuowania wojny, ale odrzuca taktykę nacisku na Ukrainę, aby ta była bardziej uległa wobec Rosji. Rozejm będzie przez nas popierany – mówi „koalicja przyjaciół Ukrainy” – tylko wtedy, gdy za najlepsze rozwiązanie dla swojego kraju uznają go władze w Kijowie. W ten sposób wolny świat podzielił się na „koalicję pokoju” i „koalicję przyjaciół Ukrainy”. Zobaczymy która z nich wygra tę wojnę.