Dwie wyjątkowe operacje usunięcia jelita w poznańskim szpitalu dziecięcym. Siostry z Limanowej czekają na powrót do domu
Jedenastoletnia Julia i dziewięcioletnia Alicja, siostry pochodzące z Limanowej, na początku tygodnia, dzień po dniu, przeszły poważne operacje usunięcia jelita grubego w poznańskim szpitalu pod okiem prof. Mańkowskiego. Teraz dziewczynki wracają do formy i, jak przyznają, nie mogą już doczekać się spotkania z rówieśnikami.
Polipowatość przewodu pokarmowego to choroba, która polega na pojawianiu się polipów, pojedynczo lub grupowo, najczęściej w jelicie grubym. To właśnie ona spowodowała, że siostry Julia i Alicja trafiły do poznańskiego szpitala dziecięcego.
- Polipowatość ta doprowadza do transformacji części polipów w stany przednowotworowe, a później nowotworowe. Dlatego też dzieci od początku wymagały wnikliwej obserwacji gastroenterologicznej i chirurgicznej. W czasie badań kontrolnych, jeżeli znajdzie się polipy w takich stanach, to wtedy należy wykonać zabieg chirurgiczny bardziej radykalny
– mówi prof. Przemysław Mańkowski, kierownik Katedry i Kliniki Chirurgii, Traumatologii i Urologii Dziecięcej w Szpitalu Klinicznym im. K. Jonschera w Poznaniu.
Polipowatość jest genetyczna, a Julii i jej siostrze Alicji chorobę „przekazał” tata.
– Mąż odziedziczył tę chorobę po swojej mamie. Chorują także obie jego siostry, jedynie starszy brat jest zdrowy. Teściowa niestety zmarła z powodu tej choroby. Prawdopodobieństwo tego, że dziecko chorej osoby też urodzi się chore, wynosi 50 proc., więc to trochę loteria. U nas niestety tak się złożyło, że obie dziewczynki ją mają. Ale od początku wiedzieliśmy jakie jest ryzyko, wiedzieliśmy, że może tak być – mówi Anna Bubula, mama Alicji i Julii.
W wieku 16 lat tata dziewczynek przeszedł operację usunięcia jelita grubego. Teraz, w poznańskim szpitalu, taki zabieg wykonany miały obie jego córki.
– Choć brzmi to niebezpieczne, to człowiek może żyć i normalnie funkcjonować bez jelita grubego
– podkreśla prof. Mańkowski.
Do tej pory choroba dziewczynek nie objawiała się w szczególny sposób. Nie musiały one przestrzegać żadnej diety. Jak jednak przyznaje ich mama, jedyne co się czasami zdarzało, to częstsze wypróżnienia i krew w stolcu.
– Dziewczynki co roku miały wykonywaną kolonoskopię. Ustalenia były takie, że jeżeli polipy nie będą rosnąć, a dysplazja nadal będzie niskiego stopnia, to wycięcie jelita nie będzie potrzebne – wspomina mama dziewczynek.
– Jednak w październiku okazało się, że u dziewczynek liczba polipów jest ogromna, a u Alicji jeden był już bardzo niebezpieczny i lekarze zalecali usunięcie jelita grubego. Wtedy też stwierdziliśmy, że nie ma co czekać na taką samą sytuację u Julki i obie dziewczynki poddamy operacji. Nie chcieliśmy siedzieć na tykającej bombie.
Julia i Alicja na początku były pod opieką lekarzy z Krakowa, jednak rodzice zdecydowali się zaufać poznańskiemu szpitalowi.
– Wynika to zapewne z faktu, że jesteśmy ośrodkiem, który w przypadku takich zabiegów u dzieci stosuje taką samą metodę, jak u osób dorosłych. Polega ona na wytworzeniu specjalnego zbiornika jelitowego. Wykonuje się to poprzez przerobienie części jelita cienkiego w taką formę, żeby funkcjonowało ono jak jelito grube. Jest to metoda przyjazna dla pacjenta, ponieważ ta część jelita cienkiego przejmuje funkcje jelita grubego, dzięki czemu poprawia się jakość życia, chociażby ze względu na dużo mniejszą liczbę wypróżnień – mówi prof. Mańkowski.
Dziewczynki operacje przeszły dzień po dniu - Alicja w poniedziałek, a Julka we wtorek. Nie obyło się jednak bez strachu.
– Przed operacją trochę się bałyśmy. Najbardziej tego, że będą bolały nas brzuchy
– zgodnie mówią siostry.
Dziewczynki na bloku operacyjnym spędziły wiele godzin.
– Operacje były bardzo trudne i mozolne, ale teraz możemy już mówić o sukcesie całego zespołu kwalifikującego oraz leczącego. Szczególnie trudnym dla mnie był czas pooperacyjny, z powodu możliwości wystąpienia powikłań, kiedy dziewczynki były pod dobrą opieką anestezjologiczną – przyznaje prof. Mańkowski.
A mama dziewczynek dodaje:
– Dla mnie to było straszne przeżycie. Bałam się chyba bardziej od nich, a do głowy przychodziły mi wtedy wszystkie możliwe obawy – czy się wybudzą, czy wszystko będzie dobrze, czy będą musiały mieć stomię, czy może uda się bez, czy wrócą na salę czy wylądują na OIOM-ie. Na szczęście wszystko się świetnie udało.
Jak tłumaczy prof. Mańkowski, dzięki operacji dziewczynki będą mogły żyć tak samo jak ich rówieśnicy. – Obecnie pacjentki przebywają już w oddziale chirurgicznym, a od środy mają rozszerzaną dietę, co jest dla nich największą radością.
Dziewczynki z niecierpliwością czekają już na powrót do domu.
– Gdy tylko wrócimy do domu to na pewno od razu spotkamy się z koleżankami, bo już się za nimi stęskniłyśmy – mówi Julka.
– Przed operacją dziewczyny nie chodziły do szkoły przez dwa miesiące, bo musiały być izolowane, żeby niczego nie złapać – dodaje pani Anna.
Siostry przyznają, że pobyt w szpitalu trochę je stresował, jednak siostrzane wsparcie pomogło im przetrwać najtrudniejsze chwile.
– Jest fajnie, bo jesteśmy tu razem
- podsumowuje z uśmiechem Alicja.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień