Dwieście dzieci jednego ojca
Ta historia z Holandii jest prawdziwa - okazuje się, że ok. 200 dzieci ma wspólnego ojca. Jedno z nich chce odnaleźć pozostałe. Kamil Bałuk napisał książkę o historii, która bulwersuje świat.
To pytanie nasuwało mi się praktycznie przez większość czytania. Jak możemy zdefiniować ojcostwo?
Kiedyś miałem jedną definicję ojca -osoba płci męskiej, która razem z matką wychowuje dziecko albo przynajmniej uczestniczyła w decyzji, że to dziecko przyjdzie na świat. Ale kiedy zająłem się sprawą z Holandii, okazało się, że to słowo ma różne inne wymiary. Język nie nadąża za tym, co działo się w życiu bohaterów mojej książki, czyli osób mających wspólnego ojca biologicznego - dawcę nasienia, któremu dałem imię Louis. To mężczyzna, który oddawał spermę do banków nasienia. W jednej z klink zajmujących się przeprowadzaniem inseminacji (metoda, w której za pomocą cewnika wprowadza się wybrane i przygotowane plemniki do jamy macicy - przyp.red.), w Barendrechcie, dr Jan Karbaat, wbrew regulacjom i przepisom, wykorzystał nasienie Louisa u setek kobiet. Niektóre były pewne, że dawcą będzie ktoś inny, o innym wyglądzie. W pewnym momencie moi bohaterowie dowiadują się, że w Holandii może ich być nawet dwieście. Dwieście dzieci Louisa.
Więcej w papierowym wydaniu Gazety Lubuskiej (17 czerwca) oraz w wydaniu plus.gazetalubuska.pl