Dyrektorka zoo znów ma problemy
Kolejni mieszkańcy skarżą się na smród powodowany przez hodowlę kotów Ewy Zgrabczyńskiej, dyrektorki poznańskiego zoo. Toczy się przeciwko niej sprawa sądowa ze skargi zgłoszonej przez straż miejską i policję.
O problematycznej hodowli pisaliśmy już dwa lata temu. Zgłosili się wówczas zrozpaczeni mieszkańcy kamienicy przy ul. Polnej. Skarżyli się na smród docierający do nich z mieszkania na parterze, gdzie znajdowała się hodowla kotów prowadzona przez Ewę Zgrabczyńską.
Według relacji sąsiadów koty, w liczbie od kilkunastu do 40, przebywały bez nadzoru. Raz na jakiś czas ktoś przychodził je karmić. Byli to młodzi mężczyźni wynajmowani przez hodowczynię. Jeden z nich zaatakował reportera radia Eska, gdy ten nagrywał materiał o hodowli. Dyrektor Zgrabczyńska tłumaczyła później, że to mężczyźni niepełnosprawni intelektualnie i należy im wybaczyć.
W kamienicy przy ul. Polnej odbyło się około 20 interwencji policji oraz drugie tyle straży miejskiej. W rezultacie obie służby skierowały sprawy do sądu. Sąd Rejonowy Poznań Grunwald-Jeżyce uznał, że „jej wina nie budzi wątpliwości” i nakazał zapłacić tysiąc zł grzywny, gdyż „nie wykonała obowiązków wynikających z regulaminu utrzymania czystości i porządku”. Kobieta odwołała się od wyroku. Ostatecznie, w wyniku długo trwającego postępowania, sąd wydał decyzję o umorzeniu. Policja złożyła jednak zażalenie i sprawa wraca na wokandę. Równolegle w sądzie toczy się postępowanie ze skargi SM.
Poznańskie zoo ma kłopoty, bo ratuje zwierzęta. "Ogród zoologiczny to nie schronisko":
Źródło: TVN24
Zdaniem jednego z mieszkańców kamienicy, który działa jako oskarżyciel posiłkowy, dyrektorka zoo prowadzi sprawę tak, by tu również doszło do przedawnienia. - Pani Zgrabczyńska powołuje świadków bez podania ich adresów. Sąd musi je ustalić, wyznacza rozprawę za kolejne trzy miesiące i wszystko się przeciąga. Wiele wskazuje na to, że i tu dojdzie do przedawnienia - relacjonuje Janusz Łykowski.
- Jesteśmy zniesmaczeni tym, jak pani Zgrabczyńska traktowała nas jako sąsiadów, jak i tym, jak działa obecnie przed sądem
- dodaje.
Ostatecznie hodowczyni na chwilę przed tym, jak została ogłoszona jej nominacja na dyrektorkę zoo, usunęła koty z mieszkania. Okazało się, że trafiły one do kamienicy przy ul. Dąbrowskiego. - Otrzymałem stamtąd telefony ze skargami na hałas i nieprzyjemny zapach - potwierdza Ireneusz Sobiak, powiatowy inspektor weterynarii. Dodaje jednak, że skarga nie dotyczyła sposobu przetrzymywania kotów, a tylko wówczas PIW może działać.
I. Sobiak interweniował wcześniej wobec hodowli przy Polnej. Kontrola wykazała wówczas nieprawidłowości, inspektorzy uznali, że „dobrostan kotów jest zaburzony”, i że nie miały one należytej opieki.
Ewa Zgrabczyńska odmówiła komentarza w sprawie.