Dyskutowali o alkoholikach. Radny Herder ma wątpliwości
Samorząd stara się pomagać wyjść z uzależnień, takich jak alkoholizm. Ostatnio radni dowiedzieli się, jakie są statystyki. Padły też pytania i oceny.
Tomasz Wachowiak udzielił wyczerpującej informacji.
W 2015 r. ośrodek "Jantar" miał 144 pacjentów: 21 kobiet i 92 mężczyzn oraz 30 osób współuzależnionych. Wiadomo, w jakim są wieku. Najmłodszych pacjentów jest najmniej, bo w przedziale wielu 19-29 lat - około dziesięciu. Aż 130 ma od 30 do 64 lat. Tych powyżej 65 lat jest - 4. Łącznie przeprowadzono 1 tys. 879 sesji, w tym 81 z psychologiem i 20 z psychiatrą.
Wachowiak bardzo się cieszy, że ośrodkowi udało się nawiązać współpracę z psychiatrą, bo to bardzo ważne wsparcie w leczeniu, kiedy do psychoterapii włącza się także farmakoterapię. W 2015 roku po raz pierwszy zgłosiły się 42 osoby, 13 z nich jest współuzależnionych. Okazuje się, że nie ma zgłoszeń od osób uzależnionych od narkotyków.
Wachowiak zauważył, że nikt nie musi czekać - nie ma kolejek, co w polskiej służbie zdrowia jest ewenementem. Ale, zapytany, przyznał, że uzależnionych jest o wiele więcej - trudno dokonywać jednak takich szacunków. Stwierdził jednak, że gdyby zgłosili się wszyscy, którzy faktycznie takiego wsparcia wymagają, to pewnie byłyby kolejki.
Były pytania. Czy pomoc ma sens. Poważne wątpliwości miał wiceprzewodniczący rady Marian Herder, który przyznał, że czytał zeszyt osoby, która leczona była w zakładzie w Świeciu. - Co to za leczenie, jak wracając, tak się napił, że do domu nie mógł trafić - mówił.
Wachowiak powiedział, że nie każdemu można pomóc, a choroba jest demokratyczna i „bierze wszystkich”.