Dyspozytor stale pod numerem alarmowym, dlaczego więc nikt nie odbierał?
Próbował dodzwonić się pod numer alarmowy Straży Miejskiej w Toruniu, ale nikt nie odebrał. - To nie jest nasz problem, tylko operatora sieci - odpowiada rzecznik Straży, Jarosław Paralusz.
Wtorkowe popołudnie, ruchliwa ulica Chełmińska na toruńskiej starówce. Jest zimno i bardzo wieje. Na chodniku, przy jednym ze sklepów leży od dłuższego czasu mężczyzna. Nie wygląda na bezdomnego, raczej na kogoś kto zasłabł. Nikt z przechodniów nie reaguje.
- Nie było czuć od niego alkoholu, mamrotał, że nie wziął leków na serce i nadciśnienie - człowiek, który jako jedyny pomógł opowiada nam o tej sprawie, tłumacząc, że szokująca nie była wcale ogólna znieczulica. - Zdumiewająca okazała się rekcja służb ratunkowych na moje zgłoszenie. Przez cały czas dawano mi odczuć, że swoim telefonem zawracam im głowę i ogólnie stwarzam problem - stwierdza.
Pod numerem 986 nikt nie odebrał. Gdy zadzwonił pod 112 dwukrotnie musiał tłumaczyć w jakim stanie jest człowiek na chodniku.
- Gdy po 20 minutach przyjechała ekipa ratowników, usłyszałem, że od leżącego czuć alkohol i po co w ogóle ich wzywałem, że to sprawa dla policji - przyznaje, że poczuł niesmak. - Po co są akcje zachęcające do reakcji w takich sytuacjach, jeśli dla służb to wyłącznie problem?
Mężczyzna, który we wtorek jako jedyny zainteresował się leżącym na chodniku człowiekiem najpierw próbował zaalarmować Straż Miejską, ale pod numer 986 nie mógł się dodzwonić. - Był sygnał połączenia, jednak słuchawki nikt nie podniósł, a po jakiejś minucie zostałem rozłączony - opisuje mężczyzna, który ostatecznie wezwał pomoc przez numer 112.
Nikt nie odbiera
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień