Działamy lokalnie, ale nie lubimy formalności [infografika]
Rolnik przywiezie marchew do domu pomocy społecznej, wieś skrzyknie się i uporządkuje teren, wesprze sąsiadów, którym przydarzyło się nieszczęście...
Dobrze działające organizacje pozarządowe angażują mieszkańców w działania dla dobra - najczęściej - lokalnego, dla grupy zawodowej czy społecznej. Z danych GUS za 2014 rok wynika, że z tymi organizacjami nie jest u nas najlepiej. O organizacjach pozarządowych (NGO) mówi się „trzeci sektor“, bo nie są ani rządowe, ani samorządowe, ale obywatelskie.
W województwie kujawsko-pomorskim działo niespełna 5 proc. wszystkich organizacji w kraju. Byliśmy jednym z 2 województw (prócz nas Śląsk), w których liczba organizacji była najniższa - nie więcej niż 24 na 10 tys. mieszkańców.
Rok później badania przeprowadziło stowarzyszenie Klon/Jawor. Działało wtedy u nas ponad 5800 fundacji i stowarzyszeń, 28 na 10 tys. mieszkańców.
Jednak wiele jest działań na lokalną skalę, które nie są sformalizowane, wymykają się więc statystykom. Mieszkańcy wsi, gminy potrafią się skrzyknąć i uporządkować zaniedbany cmentarz, służyć pomocą środowiskowemu domowi samopomocy (podrzucą owoce z sadu, nie odmówią transportu), zorganizować zbiórkę i pomoc sąsiadom, których dotknęło nieszczęście, choroba. Przeznaczają na to własny czas i pieniądze. To jest społeczny kapitał, choć niesformalizowany. Potrafimy działać wspólnie dla innych, tylko niekoniecznie w formalnych stowarzyszeniach, więc wymykamy się statystykom. Ale by sięgnąć po pieniądze przeznaczone na takie działania, mieszkańcy muszą się zorganizować. Z tym łączą się formalności (czasami uciążliwe), od których zwykle się ucieka. Organizacje pozarządowe często wykonują działania publiczne, na które samorząd ogłasza konkurs.
Stowarzyszenie Klon/Jawor przyjrzało się bliżej organizacjom pozarządowym w poszczególnych województwach. O NGO działających na naszym terenie w skrócie można powiedzieć tak: główną domeną jest sport i rekreacja, w małym stopniu korzystają z pracy wolontariuszy, a w dużo większym z choć jednej zatrudnionej osoby. Pieniądze zdobywają głównie w samorządowych konkursach. Dla dwóch na trzy organizacje było to główne źródło finansowania.
Publiczne środki zagraniczne stanowiły aż 72 proc. budżetu organizacji, które te pieniądze zdobyły (w kraju 51 proc.). Większy procent (53, w kraju 45) stanowiły pieniądze z krajowej administracji samorządowej, ale jednocześnie były to dużo niższe kwoty. U nas przeciętnie 10 tys. zł w organizacji, w kraju - 15 tys. zł.
Gdyby nie publiczne pieniądze, nie byłoby za co prowadzić działalności. Ale też, trzeba przyznać, NGO u nas zdobyły więcej niż przeciętnie pieniędzy z odpłatnych działań i działalności gospodarczej. W sumie jednak do bogatych nie należą, bo ledwie co piąta miała roczny przychód wyższy niż 100 tys. zł, a 36 proc. nie większy niż 10 tys. zł.
- Trudno powiedzieć, czy liczba organizacji w województwie świadczy źle czy dobrze - uważa Marta Gumkowska, badaczka ze stowarzyszenia Klon/Jawor. - Bardziej chodzi o to, jaki mają kapitał ludzki, grono członków i wolontariuszy, którzy ich wspierają. Bo co z tego, że organizacja powstanie, jeśli nie ma poparcia w lokalnej społeczności?
Ważniejsza jest liczba osób, które organizują się w działania społeczne. Gumkowska wskazuje też na zaplecze materialne i finansowe - to ono pozwala prowadzić działalność.
Z analizy stowarzyszenia wynika, że kujawsko-pomorskie NGO są trapione przez te same bolączki, które dotykają innych.
- Większość organizacji ma mało pieniędzy, doświadczenia, odwagi i kompetencji, by zbierać środki - mówi Marta Gumkowska. - Pieniądze od samorządu najczęściej nie są duże, a wymagają dopełnienia bardzo wielu formalności, sprawozdań, prowadzenia księgowości. Ludzie przeznaczają na to swój wolny czas, pieniądze zaś są zbyt małe, by można było rozwinąć skrzydła.