Dzieci do szkoły jadą mokre i zmarznięte
Przystanek jest, ale bez wiaty i ławki. - Dzieci codziennie czekają na autobus, stojąc przy ruchliwej ulicy - oburzają się mieszkańcy.
- Nie dość, że tu na blokach jesteśmy jak odcięci od reszty wsi, bo nie ma chodnika, to jeszcze nasze dzieci muszą codziennie stać, marznąć i jeśli pada, to moknąć czekając na autobus! - oburzają się mieszkańcy Kalska. Konkretnie: wielorodzinnych bloków położonych zaraz przy wjeździe do wsi od strony Międzyrzecza.
Jest niebezpiecznie
Do międzyrzeckich szkół oddalonych o kilka kilometrów dojeżdżają dzieci. - Autobus szkolny nie chodzi jak w zegarku, zdarza się, że dzieciaki czekają dłużej. I co?! Ani gdzie usiąść, ani się schować przed wiatrem, deszczem czy śniegiem. W dodatku gdy jest mokro, to ochlapują je auta przejeżdżające drogą - mówi nam Natalia Pasternak.
Faktycznie, o tym, że tu zatrzymuje się autobus, świadczy jedynie znak i... polbrukowy kwadrat. No i dzieci stojące przy drodze w kapturach i czapkach. A każda przejeżdżająca obok ciężarówka wyrzuca w powietrze istną fontannę wody, przed którą nie ma gdzie uciec.
- Ja rozumiem, że to kosztuje, tu jednak chodzi nie tylko o wygodę, ale i o bezpieczeństwo naszych dzieci. Do przystanku za skrzyżowaniem jeszcze większy strach było je puszczać, bo nie ma chodnika. Musiały iść poboczem, a droga jest ruchliwa - mówi Kamila Sarzyńska.
Czytaj więcej 5 grudnia w papierowym wydaniu „Gazety Lubuskiej” oraz w naszym serwisie plus.gazetalubuska.pl
Przeczytaj też: Zatrucie czadem w Witnicy. Jedna osoba ranna [ZDJĘCIA]