Dziecko powinno być przygotowane na poziomie emocjonalnym i fizycznym
O pierwszych dniach w szkole, roli rodziców, a także popełnianych przez nich błędach – rozmowa z doktor Magdaleną Śniegulską, psychologiem i psychoterapeutą.
Dla niektórych dzieci rok szkolny rozpoczyna się po raz pierwszy...
Większość przedszkolaków z wielką nadzieją i ekscytacją czekała, kiedy pójdzie do szkoły. To moment przełomowy, rozpoczyna się bardzo istotna zmiana rozwojowa. Dzieci zaczynają budować świadomość siebie, poszukują odpowiedzi na pytanie, w czym są dobre, jakie są. Dziecko gotowe do szkoły to przede wszystkim takie, które ma naprawdę sprawne ciało, dobrą postawę, wyrobione mięśnie, które jest w stanie utrzymać się w ławce minimum 30 minut, ale ma też odpowiednio zbudowane kompetencje społeczno-emocjonalne. To dziecko, które jest w stanie odnaleźć się w grupie. Dziecko gotowe do szkoły to takie, które jest przygotowane na poziomie poznawczym, emocjonalnym i fizycznym.
W jaki sposób rodzic może wspierać dziecko na początku szkoły?
Tuż przed szkołą zaczyna się okres „motyli w brzuchu”, bo jest nowy plecak, kolorowe podręczniki, kredki. Często w wielu rodzinach pierwszy dzień szkoły to ogromne święto, ale też pojawia się niepokój związany z tym, jak to będzie. Są dzieci, dla których ta niepewność, sytuacja nowości jest paraliżująca i zastraszająca. Im warto poświęcić trochę czasu – pójść do szkoły, pokazać budynek, przećwiczyć w domu, ile trwa 45 minut. Nie powinniśmy się jednak martwić, jeżeli mamy dziecko, które nie pokazuje żadnego niepokoju. Możemy oczywiście spytać, czy jest coś, co chciałoby wiedzieć, ale może się okazać, że nic takiego nie będzie. Dzieci różnią się pod wieloma względami. Również poziom niepokoju czy zapotrzebowanie na informacje jest sprawą bardzo indywidualną. To, co jest naprawdę ważne w pierwszym okresie, to spokojny i stabilny dorosły. Mogą się zdarzyć trudne momenty, ale jeśli rodzic wierzy, że dziecko sobie poradzi, a w szkole może być bardzo fajnie, to z pewnością właśnie to dziecku pomoże.
Wkrótce syn powie: „Mamo, mylisz się. Jest tak, jak mówi Pani!”.
Właśnie! Musimy sobie uświadomić, że to jest taki moment, w którym dzieci będą poznawać wiele nowych rzeczy. Czasami w nas się różne rzeczy burzą i buntują, np. uważamy, że sposób obliczeń, który zaproponowała pani, jest za trudny, a my znamy lepszy. Kwestionowanie sposobu pracy nauczyciela jest fatalne (chyba że dzieje się coś naprawdę niepokojącego, niezgodnego ze współczesną wiedzą czy zagrażającego rozwojowi dziecka – wtedy powinniśmy interweniować).
Jakie błędy popełniają jeszcze rodzice uczniów klas I – III?
Chyba najbardziej niepokojące są dwie skrajności. Pierwsza, gdy rodzic jest nadmiernie zaangażowany. To są tak zwani rodzice helikopterowi – doprowadzają do szkoły, kontrolują, sprawdzają, porównują metody wychowawcze, kwestionują wszystko... Jak dziecko zapomni stroju na WF, podręcznika czy śniadania – czują się winni i natychmiast naprawiają swój błąd. Druga niebezpieczna postawa jest wtedy, gdy rodzic jest kompletnie wycofany. Nigdy nie przywiezie stroju, nie doniesie nożyczek i nie uczestniczy w konfliktach, ale i sukcesach dziecka – również nie pomaga mu się uczyć planowania. Zagrożenia tego okresu to nadmierna samodzielność lub brak samodzielności – a więc dwie skrajności tego samego wymiaru. Warto pamiętać, że to jest ciągle czas, w którym dziecko musi mieć świadomość, że w różnych trudnych sytuacjach może i powinno zwracać się po pomoc do dorosłego, do rodzica i nauczyciela. Okres edukacji wczesnoszkolnej paradoksalnie nie jest czasem, w którym dziecko ma się nauczyć czytać i pisać. Ono ma się nauczyć uczyć. Ma się nauczyć etosu pracy, odpowiedzialności, planowania, mierzenia się z trudnymi zadaniami i tego, że nawet gdy pojawia się coś trudnego, ale popracuje, to odniesie sukces