Dziecko zostało poparzone kawą z McDonald’s
Poparzenia nawet 4 stopnia i koniec wakacji dla niespełna 6-letniej Niny z Czeladzi - tak zakończyło się korzystanie z McDrive w restauracji McDonald's w Piotrkowie Trybunalskim. Rodzina do dzisiaj jest w szoku, a sprawa dotycząca odszkodowania i zadośćuczynienia ciągnie się od lipca.
Podjechaliśmy do restauracji i zamówiliśmy dwie kawy i zestawy jedzenia, ponieważ wracaliśmy z trasy - wspomina pani Marta (nazwisko do wiadomości redakcji). - Na początek pani wydała nam na tacce dwie duże kawy z mlekiem i podałam je córce, która siedziała obok. Chciałam odebrać dalsze zamówienie, ale nie zdążyłam. Kawy wylądowały na Ninie - opowiada pani Marta.
Mieszkanka Czeladzi podkreśla, że gdyby pokrywki od kubków były prawidłowo domknięte, do zdarzenia w ogóle by nie doszło. Jej zdaniem kubki były również źle osadzone w tacce i dlatego przechyliły się na jej córkę.
Kobieta chłodziła rany wodą, a z pomocą przyszli pracownicy McDonald’s, którzy podali czeladziance regenerująco-łagodzącą piankę. Konieczna była też wizyta u lekarza.
Dziewczynka miała poparzone 40 proc. ciała - całą klatkę piersiową, ręce, okolice pachwiny i żeber. Poparzenia 4, 3 i 2 stopnia. Pani Marta wróciła do Piotrkowa Trybunalskiego po dwóch dniach i chciała porozmawiać z menedżerką lokalu. Nie udało się, ale usłyszała od pracownic, że menedżerka stwierdziła, że dzieciom nie podaje się kawy.
- Zapytałam zatem, co by się stało, gdyby córka oparzyła się gorącą herbatą - mówi czeladzianka.
Pani Marta nie dała za wygraną i pojechała tam także tydzień później. Odesłano ją do Warszawy i usłyszała, że McDonald’s chce ugody. Pani Marta miała wycenić „ból i cierpienie” swojej córki w ramach zadośćuczynienia. Ostatecznie odpisano jej, że niemal 6-letnia dziewczynka jest zbyt mała, by utrzymać tackę z kawą i to jej niedopilnowanie. Mieszkanka Czeladzi złożyła zażalenie na tę decyzję, przesyłając informacje na temat tego, co potrafi dziecko w tym wieku. Dodała także, że na kubkach nie zaznaczono, że nie może z nich korzystać dziecko w wieku do 6 lat. Bez efektu.
Pani Marta chce, by pracownik, który nie domknął pokrywek został zwolniony, a w tej chwili domaga się także zadośćuczynienia. Po wymianie korespondencji z McDonald’s, mieszkanka Czeladzi chce już wejść na drogę sądową.
Co na to McDonald’s? - Sprawa była przedmiotem postępowania ubezpieczeniowego. W związku z otrzymanym roszczeniem odszkodowawczym firma ubezpieczeniowa starannie zebrała i przeanalizowała tak wiele informacji, ile było możliwe. Wśród nich jest nagranie monitoringu, na którym widać, jak pracownica naszego lokalu nakłada dekle na kubki z kawą. Zrobiła to starannie i zgodnie z procedurami - uważa Dominik Szulowski z McDonald’s Polska. Potwierdził, że do rozlania kawy i oparzenia dziecka doszło w samochodzie, gdy osoba dorosła odbierająca zamówienie na linii McDrive przekazała wytłoczkę z kawami dalej w głąb auta.
- Jest nam niezwykle przykro, że doszło do tego zdarzenia, tym bardziej, że poszkodowanym jest dziecko. W świetle poczynionych ustaleń ubezpieczyciel nie mógł jednak podjąć innej decyzji niż odmowa wypłaty - podsumowuje Szulowski.
Ze stanowiskiem McDonald’s Polska nie zgadza się pełnomocnik sześcioletniej Niny, katowicki adwokat Marek Musielak. Przesłał już wezwanie do zapłaty, ale pomimo wyznaczonego terminu, nie otrzymał odpowiedzi. - W związku z tym osobiście kontaktowałem się z biurem McDonald’s w Warszawie i poinformowano mnie, że decyzja zapadnie za jakiś czas. Ostatecznie dowiedziałem się, że w dziale prawnym podjęto decyzję, by nie odpowiadać na moje wezwanie - relacjonuje mecenas Marek Musielak. - Zarówno matka małoletniej Niny, jak i ja jako pełnomocnik nie zgadzamy się ze stanowiskiem McDonald’s Polska i będziemy kontynuować nasze działania. Jeśli nie będziemy mieli innej możliwości ugodowego załatwienia sprawy, skierujemy ją do sądu - dodaje adwokat.