Dzielenie show-biznesu
Jeszcze nie opadł kurz po czerwcowej zadymie wokół festiwalu w Opolu, a już zaczyna się kolejna - wokół jego wrześniowej edycji. Jackowi Kurskiemu udało się bowiem dojść do porozumienia z władzami miasta i imprezę przełożono na wczesną jesień. Mało tego - wiemy już, że pierwszego dnia festiwalu odbędzie się jubileuszowe show Maryli Rodowicz z okazji półwiecza jej kariery. Cały konflikt wydaje się więc w tej sytuacji niebyły.
Tymczasem to nieprawda. Bo przecież nie o termin tu chodziło, tylko o polityczną cenzurę zastosowaną przez TVP wobec artystów. A w tej kwestii nic się nie zmieniło. Do festiwalowego konkursu na pewno nie będzie dopuszczony zespół Dr. Misio prowadzony przez Arka Jakubika ze swą „antyklerykalną” piosenką „Pismo”. Nie wystąpią też dwie gwiazdy, które jako pierwsze oburzyły się na poczynania Jacka Kurskiego - Kayah i Katarzyna Nosowska. Pierwsza tłumaczy się, że w czasie wrześniowego Opola ma wcześniej zaplanowane koncerty z Goranem Bregovićem, a druga - ponoć podtrzymała swą niechęć do występu na imprezie. A obie miały być specjalnymi gośćmi benefisu Maryli Rodowicz.
Skład tego specjalnego koncertu z dnia na dzień nabiera coraz większego rozmachu, choć nieco różni się od pierwotnego. Na razie wiadomo, że nie pojawią się też Audiofeels i Margaret, ponieważ jak mówią, również mają w tym czasie wcześniej ustalone terminy. Swoją obecność w gościach u Maryli potwierdziła jednak już Doda oraz zespoły Pectus, Feel i Red Lips. Będzie też przyjaciółka naszej gwiazdy z dawnych lat - Helena Vondrackova.
Choć ta ostatnia pewnie zupełnie nie jest zainteresowana politycznym konfliktem w Polsce, reszta musi się liczyć z tym, że wraz z Marylą naraża się na ostracyzm ze strony zwolenników „totalnej opozycji”. Bo niemal na pewno można oczekiwać po sprzyjających jej mediach, że zaatakują Rodowicz i jej gości za „sprzedanie się” „pisiorom”. To zbyt łakomy kąsek, aby nie wykorzystać go w politycznej walce. Z kolei prawicowe media pewnie będą wynosić pod niebiosa tych artystów, którzy zdecydują się zaśpiewać podczas tegorocznego Opola, zamiatając pod dywan nawet tak niewygodne dla niej fakty, jak pamiętne występy Rodowicz dla Fidela Castro.
W ten sposób polska scena muzyczna zostanie jeszcze bardziej wciągnięta w polityczne rozgrywki. Podzieli się ją na „obrońców demokracji” i „reżimowych sprzedawczyków”. Stanie się to tylko z wielką szkodą dla samych artystów. Bo podzieli się też publiczność ich koncertów. Miejmy tylko nadzieję, że tym razem wszyscy dostrzegą, że to wina obu stron konfliktu.