Dzień Babci. Pani Maria z Gorzowa też świętuje, bo ma sześcioro wnucząt!
Czy babcia powinna tylko chwalić i rozpieszczać? A może ma większe "uprawnienia"? Rozmawiamy o tym z gorzowianką Marią Janik.
Miło być babcią?
Bardzo miło. To najlepsza rola na świecie.
Bo babcia jest od rozpieszczania, wszystko jej wolno, ale niczego nie musi?
Nie zgadzam się z takim podejściem. Mam inne zdanie.
Zamieniam się w słuch.
Owszem, babci na pewno więcej wolno. Rozpieszczać też. Ale wraz z dodatkowymi „uprawnieniami” babcia dostaje dodatkowe obowiązki. Uważam, że powinna np. mieć odwagę mówić wnuczkom prawdę prosto w oczy i nie wstydzić się pytać, sugerować, zwracać uwagę. Tu nie chodzi o wtrącanie się, ale o reagowanie, gdy wnuczęta robią coś nie tak, gdy podejmują złe decyzje albo gdy się pogubią. Wtedy mało komu, jak babci, przysługuje prawo do otwartej, życzliwej rozmowy. Ale szczerej i niełatwej - jeśli trzeba. Nie ma się co chować za wymówką, że „jest się tylko babcią”. Moim zdaniem jest się aż babcią i nie wolno siedzieć cicho.
Babcia musi też zrozumieć, że wnuczęta mają swoje życie. To jest przecież miłość: dać komuś wolność i być, gdy nas wnuk czy wnuczka potrzebuje. Dlatego nigdy się nie narzucam, ale zawsze, jak trzeba, mam czas.
Piękne słowa!
Prawdziwe. Na szczęście o moich wnukach nie mogę powiedzieć złego słowa. Nieskromnie jednak zauważę, że to po trosze moja zasługa.
Wyjaśni pani?
Oczywiście. Uważam, że dziadkowie mają takie wnuki i takie kontakty z nimi, jak wychowali ich rodziców, czyli swoje dzieci. Mam wspaniałe córki, którym dałam wszystko, co potrafiłam i zawsze trzymałyśmy się razem. Teraz ich dzieci pamiętają o babci. Proste (uśmiech).
Zawsze pamiętają?
Zawsze. Telefon, kartka, kwiaty. Urodziny, imieniny, dzień babci. Nigdy nie zdarzyło się, by któreś zapomniało.
Ile ma pani wnucząt?
Sześcioro: dwie wnuczki i dwóch wnuków (pani Maria wskazuje na półkę, gdzie na honorowym miejscu stoją zdjęcia całej szóstki - dop. red.). I każde o mnie pamięta. Choć jestem wyrozumiała i nie byłoby smutku, gdyby któreś nie dało rady zadzwonić czy napisać. Naprawdę szanuję ich sprawy. Jednak do tej pory każde pamięta i ma czas.
Muszę zadać to pytanie. Może pani nie odpowiedzieć...
Odpowiem (śmiech).
To prawda, że najbardziej kocha się pierwszego wnuka?
Bzdura. Kocham wszystkie tak samo, choć z miliona powodów z każdym mamy inne kontakty. Na miejscu mam dwójkę, reszta się rozjechała: zagranica, Kraków, Poznań. Jednak zawsze, gdy są święta czy rodzinna okazja, jesteśmy razem. Obiecałam sobie to kiedyś i mocno się trzymam: rodzina musi się spotykać. Cała. Bez wyjątków (pani Maria trochę się wzrusza, ale udajemy oboje, że nie widzę jej zaszklonych oczu - dop. red.).
Musimy zrobić ładne zdjęcie do tej rozmowy. Może zagra pani surową babcię? Wie pani, z zaciętą miną i grożącym palcem?
(Śmiech) dobrze, możemy spróbować. Choć nie wiem, czy nie wybuchnę śmiechem. Bo nikomu nie grożę. Nigdy. Chociaż z drugiej strony moje wnuczęta wiedzą, że babcia potrafi powiedzieć prawdę, nawet gdy jest nieprzyjemna. Bo ja nie jestem taką babcią, wie pan, „fiu fiu”. Ale one o tym wiedzą.