Dzień przed walentynkami pytamy, czym jest miłość. Sprawdzamy, gdzie ją najlepiej znaleźć
Nie wszyscy szukamy ognistej miłości. Rodzina też nie jest marzeniem każdego. Za to każdy z nas chce mieć kogoś bliskiego. Kogoś z kim będzie mógł spędzić czas. To nasza naturalna potrzeba – być we dwoje. Szukamy więc drugiej połówki. Gdzie? W XXI wieku głównie w internecie.
Z badań przeprowadzonych przez CBOS wynika, że dziś ponad połowa z nas korzysta z internetu. Do tego co czwarta dorosła osoba przyznaje się do zawarcia znajomości w sieci. I ma w czym wybierać. Portale, na których szukamy partnerów, dzieli się na kategorie. Portale matrymonialne – mają na celu kojarzenie par. Portale randkowe – głównie mają umożliwić kontakt dwóm osobom. Do tego serwisy specjalistyczne: chrześcijańskie, dla niepełnosprawnych, Polonii, dla rozwiedzionych, 40-latków czy osób z dziećmi. Są też portale społecznościowe z nastawieniem randkowym czy portale erotyczne. Wszystkie te kategorie trzeba podzielić jeszcze na płatne i bezpłatne. Te najpopularniejsze portale to sympatia.pl, edarling.pl, mydwoje.pl. czy badoo.pl. Coraz więcej osób korzysta też z uwielbianego przez miliony facebook.pl czy naszaklasa.pl.
– Żyjemy w czasach bardzo silnie regulowanych ekonomią – wyjaśnia dr Teresa Sikora, psycholog z Uniwersytetu Śląskiego. – Chodzi tu nie tylko o finanse, ale też o ekonomię czasu i naszych możliwości – dodaje wykładowca z Zakładu Psychologii Zdrowia i Jakości Życia. Jej zdaniem wszystko rozgrywa się o kalkulację. - Jeśli siedząc w domu możemy wejść na kilka portali randkowych i w stosunkowo krótkim czasie przynajmniej rozpoznać dziedzinę, która nas interesuje, to uznajemy, że nam się opłaca – zauważa dr Sikora. Uznajemy, że jest to dla nas jedynym sensownym rozwiązaniem. Wygodnym. Szybkim. Anonimowym. – Uważamy, że jeśli coś trwa dłużej, to jest stratą czasu. Nie bierzemy pod uwagę, że jest to rodzaj zachowania, który może coś wnieść. Nie chcemy tego. Chcemy szybko osiągnąć swój cel – podkreśla.
Tak jest z internetowymi portalami randkowymi. Cel jest prosty: poznać kogoś. – Czytamy króciutkie opisy na profilach (by nie trzeba było się w nie zagłębiać). Interesuje nas wiek, wzrost, kolor włosów, zainteresowania czy wykonywana praca. Nie zdajemy sobie sprawy, że to jest powierzchowne – wyjaśnia dr Sikora. – A co możemy wyczytać ze zdania, że ktoś interesuje się kulturą antyczną? Skoro tak pisze, to pewnie całą wiedzę na ten temat ma w jednym placu, a w rzeczywistości ta osoba może raz w życiu widziała kolumnę Trajana? – zastanawia się. Powierzchowność dotyczy bardziej wpisów, jakie tam znajdziemy niż samych kategorii w testach psychologicznych, które trzeba rozwiązać. – Trudno się dziwić takiemu zachowaniu. Jeśli stawiamy na ilość kandydatów na partnerów, w których przebieramy, jak w koszu z zakupami, nie poznamy nikogo głęboko. To zostawiamy na później. Tylko czy rozpoczynamy takie poznanie? – pyta się Sikora. Jej zdaniem, jeśli zależy nam wyłącznie na szybkim i powierzchownym poznaniu partnerów, to portale internetowe są nie do przebicia. – Młodzi ludzie nie szukają dziś nikogo na całe życie i na dobre i złe, a szukają partnera na już i tylko na dobre – zaznacza dr Sikora.
Pani Małgorzata, PR- owiec z Katowic, zapytana, gdzie dziś szukałaby partnera od razu odpowiada: internet. – Niekoniecznie portale randkowe czy matrymonialne, raczej społecznościowe – przyznaje katowiczanka, która kilka lat temu rozwiodła się. Dla niej internet był i jest naturalnym źródłem wstępnych poszukiwań. - Uważam, że nie jest to złe miejsce do poznania kogoś. Oczywiście trzeba zdawać sobie sprawę z ryzyka, bo internet zachęca, by grać kogoś, kim się nie jest - mówi pani Małgorzata. Ponad 10 lat temu na portalu randkowym Sympatia zalogowała się z ciekawości. Znalazła tam przyszłego męża. – W bardzo krótkim czasie od poznania zaręczyliśmy się, rok później wzięliśmy ślub - wspomina. W trakcje jednej z pierwszych rozmów okazało się, że Małgorzata już wcześniej osobiście poznała Tomasza. – Pracujemy w podobnej branży i przypomnieliśmy sobie, że nawet razem byliśmy na piwie w chorzowskiej „Szufladzie” - dodaje. Dekadę temu, kiedy opowiadali, w jaki sposób poznali się z byłym już mężem, na twarzach rozmówców widzieli zaskoczenie. Portale internetowe były napiętnowane przez społeczeństwo, korzystanie z nich było czymś wstydliwym. Wtedy posiadanie ich nie było standardem. Dziś jest to normą. – Tak czy inaczej, to czy osoba nam się spodobała, weryfikujemy na spotkaniach w realu – dodaje pani Małgorzata.
Użytkownicy portali internetowych chwalą je za anonimowość, wygodę w nawiązywaniu rozmów, oszałamiającą ofertę i fakt, że nawet najbardziej zapracowani ludzie nie muszą długo szukać, potencjalni partnerzy są na wyciągnięcie ręki. W nowych typach portali klient musi rozwiązać test psychologiczny, na podstawie którego algorytm sam tworzy listę najodpowiedniejszych kandydatów. Zdaniem dr Sikory właśnie to rozwiązanie jest jednym z największych minusów portali. - Jeśli zlecimy komputerowi, by pokazał nam buty w rozmiarze 38, zrobi to bez problemu. Tylko nie będzie się zastanawiał, gdzie były wyprodukowane. W Chinach, USA czy w Wielkiej Brytanii. Tymczasem my wiemy, że but w rozmiarze 38 z Chin będzie się różnił od 38 z USA – opisuje dr Sikora. Dlatego fakt, że w tradycyjnych biurach matrymonialnych czy centrach zapoznawczych, po drugiej stronie jest żywa osoba, jest bezcenny. – Komputery są szybsze w obliczeniach, ale zupełnie wysiadają przy twórczym myśleniu, które charakteryzuje człowieka – podkreśla pani psycholog. O co chodzi. Po prostu żywy człowiek patrzy szerzej i widzi więcej niż komputer. – Człowiek analizując zgłoszenia dwóch kandydatów, może wyciągnąć wniosek, że pomimo kilku nietrafionych cech ilość pozytywnych połączeń jest o wiele większa. Uzna, że choć zgłoszenia nie spełniają wszystkich kryteriów, to może warto spróbować i powiedzieć tym ludziom o swoim istnieniu. W świecie wirtualnym będzie to niemożliwe – wyjaśnia wykładowca. Paradoksalnie więc może stracić więcej czasu na szukaniu odpowiedniej osoby, niż gdyby wybrał się do tradycyjnego biura.
Potwierdzają to analizy Centrum Zapoznawczego „Duet” z Katowic, które na rynku działa od 14 lat. Okazuje się, że około 80 proc. klientów, którzy do nich trafiają mają złe doświadczenia związane z portalami internetowymi. Czują też, że korzystając z nich zmarnowali swój czas. – Bo poza szybkością usługi, liczy się też jej jakość – zaznacza dr Sikora. – Tradycyjne biura pozwalają spersonalizować nam „produkt”, czyli potencjalnego kandydata – dodaje. Zauważa też, że podobnej jak przy wyborze miejsce na wakacje i opcji all inclusive, w której wszystko za nas zostanie zrobione (ustalone menu, wymyślona trasa wycieczek), liczymy na pomoc również w sprawach sercowych. Chcemy, by ktoś nam doradził, wsparł nas.
A osób, które będą po raz pierwszy lub kolejny szukały partnera, w Śląskiem będzie przybywać. Dane Głównego Urzędu Statystycznego pokazują, że wzrasta liczba rozwodów i osób samotnych, maleje za to małżeństw. W 2013 roku w Śląskiem zawarto 22 tys. 225 małżeństw. 10 lat wcześniej na ślubnym kobiercu stanęło 23 tys. 456 par. Z tej mniejszej liczby małżeństw, coraz więcej par decyduje się wziąć rozwód. W 2013 było to 8 tys. 602 przypadków. W 2003 roku tylko 7 tys. 167 par. Do tego okazuje się, że coraz więcej osób w regionie jest samotnych. W 2011 roku w Śląskiem mieszkało 604 tys. 655 kawalerów oraz 477 tys. 512 panien (dane z ostatniego spisu powszechnego). W 2002 roku „niezaobrączkowanych” panów było 584 tys. 645, zaś panien na wydaniu 473 tys. 193. Biorąc pod uwagę błyskawicznie zmniejszającą się ilość mieszkańców woj. śląskiego – 2013 rok 4 mln 599 tys. 447, 2003 4 mln 714 tys. 982 – to te liczby powinny skłonić nas do refleksji czy za kilka lat nie zostaniemy sami?
Dla współczesnych młodych ludzi, którzy wychowali się w skomputeryzowanym świecie, naturalnym źródłem szukania partnera będzie internet. Dziś jeszcze dążą do tego, by kogoś poznanego w sieci spotkać w realnym świecie, ale czy tak będzie za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat – zastanawia się dr. Sikora. – Kiedy czytam o nowościach technologicznych, które zapewnią zaspokajanie potrzeb bez kontaktu rzeczywistego, to zastanawiam się czy kiedyś ta potrzeba w nas nie zaniknie – podsumowuje dr Sikora.
Rozmowa z Pawłem Niemcem, współwłaścicielem Centrum Zapoznawczego "Duet", które działa w Katowicach nieprzerwanie od 14 lat. Jest to sieć biur zapoznawczych, które swoim zasięgiem obejmują całą Polskę i Europę.
Czym jest miłość?
Niejedno ma imię, ale ostatecznie jest jedna. Z naszych obserwacji i tysięcy rozmów, jakie przeprowadziliśmy przez 14 lat, miłość to konkretne predyspozycje. Ktoś je ma wykształcone i uaktywnione, ktoś inny wykoślawione i wyciszone. Osoby z pierwszej grupy mają większe szanse na doświadczenie miłości i dzielenie się nią z innymi.
O jakie predyspozycje chodzi? Konkretne cechy? Umiejętności?
Mówimy o zrozumieniu, empatii, tolerancji, otwartości czy dbałości o partnera. Sukces w związku jest możliwy wtedy, gdy jedna i druga strona są świadome tych predyspozycji i je umiejętnie wykorzystują. To, że spotkaliśmy idealnie dopasowaną do siebie połówkę jest dopiero początkiem. O sukcesie możemy mówić, kiedy moja partnerka, która dziś jest ze mną szczęśliwa (i ja z nią), mimo zmian, jakie zachodzą w nas na przestrzeni lat, nadal jest szczęśliwa przy moim boku. Choć zmienia się otoczenie, zmieniamy się my sami. Cały czas, na nowo, udaje nam się stworzyć formułę bycia razem. To tak, jakby ciągle tworzyć nowe nitki, które nas spajają. Dziś są nimi fantastyczny seks, podróże czy wychowanie dzieci. Za jakiś czas przerwą się i trzeba będzie stworzyć nowe połączenie. Pamiętajmy, że nic nie jest dane raz na zawsze a trzeba nad tym pracować i pielęgnować.
Brzmi jak ciężka praca.
Nie nazwałbym tego tak. Raczej jest to uprawianie siebie. Jeśli mamy mówić o pracy, to powinna być ona radosną. Niestety, określenie „praca nad związkiem” kojarzy się strasznie smutno. A po to jesteśmy we dwoje, by w życiu było nam łatwiej, ale też, by było nam radośniej. Jeśli sami ze sobą nie będziemy szczęśliwi, to jak mamy uszczęśliwić drugą osobę? Miłość nie jest tylko kwestią obiektu, a umiejętności jakimi dysponujemy. Możemy spotkać pięć interesujących osób i wszystkie relacje rozłożyć na łopatki. Oto dlaczego: dzwoni do mnie kobieta i mówi, że kilka lat temu była naszą klientką. Opowiada, że spotkała wtedy sześciu wspaniałych mężczyzn, ale z żadnym nie udało jej się stworzyć głębszej relacji. Sama przyznaje, że wtedy nie była wystarczająco otwarta, by zamienić to w coś głębszego. Teraz chce spróbować jeszcze raz. Zadzwoniła ponownie, bo wie, że poszerzymy jej możliwości.
Dziś głównym źródłem szukania partnera jest internet i portale randkowe czy matrymonialne. Jak udało wam się przetrwać na rynku przez 14 lat?
Portale są jak matrymonialny hipermarket, w którym można przebierać do woli. Ale jak wybrać ten najlepszy produkt? Korzystając dalej z tego porównania, pamiętajmy, że skład w produktach nigdy nie jest taki, jak podano na etykiecie. Jak więc wierzyć, że produkt jest dokładnie taki, jaki powinien. Anonimowość powoduje, że odpowiedzialność za słowa jest różna. Każdy może napisać o sobie co chce. Założyć tyle kont ile chce. Przez co szukanie odpowiedniej osoby w sieci jest bardzo czasochłonnym zajęciem. Człowiek naraża się na stratę czasu czy na stratę emocjonalną. Gdyby wiedział o wszystkim, co kryje się za to osobą, to nawet nie zaczynałby rozmowy. Usługi związane z poszukiwaniem partnera od dawna wyspecjalizowały się w obsłudze odpowiednich grup klientów. W internecie jest wszystko. My zaś jesteśmy ekskluzywnym butikiem. Znajduje się w nim konsultant i opiekun – realny z imienia i nazwiska, dedykowany klientowi. W każdym momencie potencjalnie zainteresowana osoba może zadzwonić pod nr 505 199 095, gdzie nie połączy się z automatem, ale z dyżurnym konsultantem dostępnym 7 dni w tygodniu. Można również wysłać sms, podając swoje imię i godziny kontaktu, a nasz konsultant oddzwoni. Zupełnie anonimowo udzieli pełnych informacji. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to usługa dla wszystkich, bo wymaga szczerości i otwartości ze strony klientów.
To kto się do was zgłasza?
Bardzo często lekarze, prawnicy, wykładowcy, managerowie czy właściciele własnych firm. Takim osobom dedykujemy ekskluzywny program członkowski Duet Prestige (www.duetprestige.pl) lub inny – o tym zadecyduje klient. Osoby z wyższym wykształceniem stanowią ponad 90 proc. naszych klientów. Mają pomysł na siebie i realizują go lub już coś w życiu osiągnęły. Naturalne drogi, by spotykać wolne osoby pourywały się. Została jednak emocjonalna potrzeba trwałej, satysfakcjonującej relacji, którą my staramy się pomóc zaspokoić. Nasi klienci to osoby, które mają spore wymagania wobec siebie. Nie lubią marnować czasu. Liczą na pełną dyskrecję. I, co pragnę podkreślić, nie potrzebują od nas pomocy, bo doskonale radzą sobie w życiu. Tylko są zabiegani, zajęci, dlatego zgłaszają się do nas. My oferujemy uporządkowanie jednej z najważniejszych sfer ich życia, rozszerzając im możliwości w nawiązywaniu wartościowych, wyselekcjonowanych kontaktów.
Czego od was oczekują?
Nie wymyślono niczego innego niż bycie w duecie. To jest potrzebą ponadczasową. Poza tym, liczą na ogromną dyskrecję. Przecież dobry śląski adwokat czy wykładowczyni z Uniwersytetu Medycznego nie będą otwierać profili na portalach randkowych. Bo byliby na nich wraz ze swoimi klientami czy studentami. Oni chcą spotykać się na poziomie odpowiednim do swojego. Pamiętajmy też, że są to ludzie wyjątkowo zapracowani. Nie chcą, by cały czas ktoś do nich dzwonił lub, by musieli odpisywać na setki maili. Chcą kilku trafnych strzałów. By im to dać, w „Duecie” pracuje zespół konsultantów, który tworzą psychologowie czy socjologowie. Co najważniejsze, każdy z nas żyje w szczęśliwych i satysfakcjonujących związkach. Kiedy doradza innym, wie o czy mówi nie tylko z teorii, ale i z doświadczenia. W 80 proc. trafiają do nas osoby, które mają złe doświadczenia z portalami. Zależało im, by spotkać odpowiednie osoby, które chcą tego samego w życiu. Tylko wtedy uda się stworzyć dobrą relację. Szukają osób z konkretnymi predyspozycjami: wiek, wykształcenie, stan cywilny, wzrost czy rejon, w którym mieszkają. Kiedy zostają naszymi klientami mają oczekiwania, co do wiarygodności kandydatów. Nie chcą znów sparzyć się, np. spotkaniami z żonatym mężczyzną, który na portalu nic o tym nie wspomniał. By to otrzymali sami w stosunku do nas muszą być fair. Jeśli przedstawią zafałszowany obraz swojej osoby, to my nie wykonamy dobrze zadania. Bo nie będziemy znali jego realnych oczekiwań. Dla nas to fantastyczny filtr. Uważamy, że jeśli ktoś nie chce poświęcić nam godziny na wstępną rozmowę, to być może kłamie. Jego intencje są inne niż mówi. W tej kwestii internet wbrew pozorom nam pomógł. Dzisiaj jeśli ktoś chce się bawić w gierki, być kimś innym niż jest czy dowartościować się na chwilę, będzie kłusował w internecie. U nas kłusować nie ma sensu. U nas klient musi powiedzieć co jest dla niego ważne.
Od razu wyczuwacie osobę zafałszowaną?
Nie mamy kłopotu z takimi klientami. Eliminujemy ich już na etapie wstępnej rozmowy telefonicznej. W zeszłym tygodniu rozmawiałem z 38 – letnią panią, która była strasznie nieufna. Nie chciała dużo o sobie powiedzieć. Może jest w związku? Nie ma potrzeby okłamywania nas. Można to doskonale robić w internecie. Na portalach można mieć trzy profile. Na jednym będę wdowcem, na drugim kawalerem, na trzecim rozwiedzionym. Korzystać z profilu, który ma lepsze branie. Nie chcę krytykować portali. Nie taki jest mój cel. Jednak chce zaznaczyć, że przynoszą one o wiele większą stratę czasu niż korzystanie, np. z naszych usług czy firm prowadzących podobną działalność.
Na portalach nowszych generacji dopasowanie kandydata odbywa się przez wypełnienie testu psychologicznego. Później pracę rozpoczyna algorytm, który dobiera nam najbardziej trafionych kandydatów. Jak u was to wygląda?
Też kiedyś prowadziliśmy testy psychologiczne. Gdyby testy były prowokacją do spojrzenia w siebie, może miałyby sens. Są sposobem na zaprezentowanie siebie. Dlatego my z nich zrezygnowaliśmy. Bazujemy na wywiadzie z każdym z klientów i wspólnej pracy. Nie tworzymy jednej słusznej recepty, tylko staramy się określić fundament ich potrzeb i na bieżąco go korygować. Czasem pojawiają się tzw. „rodzynki”. W naszym żargonie to osoba idealnie do kogoś dopasowana. Tylko w jakimś małym aspekcie odbiegająca od jej założeń. Jest, np. o dwa lata starsza czy ma inny kolor włosów. Algorytm uniemożliwi zobaczenie takiej osoby w portalu. My zadzwonimy do klienta i powiemy, że istnieje ktoś taki, kto jest wart jego uwagi. Zachęcimy, by choć spróbował z nim porozmawiać przez telefon. Stawiamy go w bezpiecznej sytuacji, umożliwiając mu podjęcie decyzji czy warto pójść na jakieś ustępstwa. Sam o tym zadecyduje. Dzisiaj mężczyzna, który jest wolny, ma 30 – 50 lat i szuka stałej relacji nie jest dobrem powszechnym. Trzeba umieć go odnaleźć. My działamy jak brokerzy matrymonialni. Mamy takie umiejętności, które pozwalają nam docierać do odpowiednich osób.
Gdzie w Śląskiem mieszka najlepszy kandydat na partnera?
Statystycznie rzecz ujmując, są to okolice Bielska – Białej, Wisły czy Cieszyna. Z naszych obserwacji wynika, że w tym regionie panuje ogromny etos pracy, panowie nie boją się brać spraw w swoje ręce, są odpowiedzialni i zaradni, nie pozostawiają spraw własnemu losowi. W efekcie, w wieku 40 – 50 lat mają własne, dobrze prosperujące firmy i potrafią odnaleźć się w każdej, nawet trudnej sytuacji. Być może ten kult pracy wynika z silnych, ewangelickich wpływów w tym rejonie Śląska? Nadal pożądane są tradycyjne, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, cechy. Facet musi być męski! Wtedy jest perspektywicznym partnerem, co przy potencjalnym założeniu rodziny ma ogromne znaczenie. Jego potencjał to nie tylko wykształcenie i dobra praca. Ale to, że kiedy podwinie mu się noga, będzie potrafił znów stanąć na nogi. To jest dzisiaj bardzo poszukiwana przez kobiety cecha u mężczyzn.
A co z kobietami?
Te najlepsze również mieszkają blisko Czech. Jednak Ślązaczki też są bardzo pozytywnie postrzegane. Nie jako gospodynie, gotujące górnikom, a jako kobiety pracowite, zaradne i odpowiedzialne, które potrafią dbać o ciepło domowego ogniska. Dodam, że nie jest prawdą, że mężczyźni boją się silnych kobiet. Oni chcą przy nich ładować akumulatory, a nie konfrontować się z nimi. Dlatego liczy się podejście kobiet ich nastawienie, a nie to, jakie stanowisko zajmuje i ile pieniędzy zarabia. Widzimy też, że mężczyźni nie szukają kobiet o 20 lat młodszych. Takie są im potrzebne w pewnym, krótkim etapie życie. Następnie szukają kobiet mądrych, które będą dla nich równorzędnymi partnerami.
Kiedy macie najwięcej zgłoszeń?
Są takie okresy w roku, kiedy singli nachodzi głębsza refleksja np. przed sylwestrem. Wtedy szczególnie często sięgają po telefon i dzwonią do nas. Proszą o znalezienie partnera na Sylwestra. Słyszą „nie” i strasznie się oburzają. Ale my zajmujemy się tym, by ktoś miał partnera nie tylko na Sylwestra, ale i na Walentynki, karnawałową imprezę, wesele, Wielkanoc, wakacje czy Boże Narodzenie. By miał partnera na każdą z tych okazji, a nie na jedną noc czy tylko na jedną z tych okazji.
Jakie mamy szanse na odnalezienie partnera?
Spore, jeśli dobrze to zrobimy. Tylko sami je ograniczamy.Te ograniczenia są w nas. To m.in. brak umiejętności komunikowania się. Do tego dochodzą czynniki zewnętrze, jak zapracowanie i brak czasu. Mimo największych starań nie pomożemy kobiecie, która nie może wygospodarować czasu dla drugiej osoby. Nawet, jeśli spotka kilku odpowiednich kandydatów, bez poświęcenia im czasu, nie stworzy związku z żadnym z nich.
Co trzeba zrobić, by te szanse wzrosły?
Trzeba być aktywnym. Szukać. Wykorzystywać każde okazje do poznania drugiej osoby. Zalecamy jednak staranność, aby wyeliminować rozczarowania, a co za tym idzie – straty emocjonalne. Nie mówimy naszym klientom, że jesteśmy ich jedyną formą znalezienia partnera. Ale na pewno mądrą alternatywą.
A na co zwracać uwagę podczas takich poszukiwań?
Na podobieństwa. One są fundamentem. Różnice też są interesujące. Przyciągają. Tylko czy wytrzymają próbę czasu? Pamiętajmy, że każdy z nas ma swój styl życia czy poziom finansów, który warunkuje sposób spędzania wolnego czasu. Po co więc łączyć domatorkę z zapalonym podróżnikiem czy pana, który chce założyć rodzinę i kobietę, która nie planuje mieć dzieci?