Dziewczyna, która mierzy w chmury
Ma szesnaście lat i marzy, żeby latać wojskowymi myśliwcami Łodzianka Ola Ambroziak, jedna z zaledwie pięciu dziewcząt w tym roku, dostała się do Liceum Lotniczego w Dęblinie
Z filmów i seriali pożytek bywa albo niewielki - ot, rozrywka - albo zgoła zaskakująco znaczący. Przykład: gdyby mała Oleńka nie obejrzała „Top Gun” z Tomem Cruisem, 16-letnia Ola być może nie marzyła by teraz, że za parę lat śmignie między chmury w kabinie wojskowego MIG-a lub F-16. Ma na to szansę. Aleksandra Ambroziak z Łodzi jest jedną z zaledwie pięciu dziewcząt, które dostały się do elitarnego Ogólnokształcącego Liceum Lotniczego w Dęblinie. Naukę w nowej szkole zacznie od września.
Przeciętnemu dorosłemu nastolatkę o nieśmiałym uśmiechu trudno wyobrazić sobie w mundurze lub kokpicie odrzutowca. Co innego jej samej, dla której latanie i wojsko są celem i marzeniem do spełnienia.
- Zawsze podziwiałam żołnierzy, a już mając pięć lat napisałam wiersz o tym, żeby latać. Potem to marzenie zawsze się gdzieś przewijało: oglądając z tatą zawody szybowcowe, czytając książkę o kobietach pilotach, którą dostałam od cioci lub oglądając serial „Kompania braci”. Podobało mi się, że jego bohaterowie byli tacy odważni i szlachetni, że nikogo nie zostawiali w potrzebie i dbali o siebie nawzajem. Bardzo mi to imponuje - mówi błyskająca aparatem ortodontycznym dziewczynka, która o swoich planach na życie mówi tonem tyle zdecydowanym, co pełnym przemyślanej rozwagi. Przyjemnie zaskakującym i dojrzałym u tak młodej osoby, dla której Dęblin jawi się po prostu dojrzałym wyborem.
O tym, jak trudno się dostać do tamtejszych szkół lotniczych (wszelkiego stopnia) od lat krążą legendy. Nie są przesadzone. Żeby wejść w poczet przyszłych pilotów trzeba być okazem zdrowia. Większość marzących o OLL absolwentów gimnazjów odpada z grona kandydatów już na etapie trzydniowych (!) badań lotniczo-lekarskich, podczas których trzeba uzyskać akceptację internisty, chirurga, okulisty, neurologa, laryngologa i stomatologa. Dziewczęta są zobowiązane również do przedłożenia pozytywnej opinii ginekologa. Do tego dochodzi jeszcze kilkanaście badań laboratoryjnych, w tym m.in. wszechstronne badania krwi, RTG klatki piersiowej, spoczynkowe EKG, echo serca, USG jamy brzusznej, EEG, tympanometria, audiometria oraz badanie psychologiczne i test osobowościowy, które okazały się w tym roku istną „rzeźnią niewiniątek”. A „polec” można było też na dziurawych zębach, nierozróżnianiu barw lub choćby wadzie wymowy lub postawy. O przyjęcie do OLL starały się w tym roku 54 dziewczyny. Przyjęto pięć (i 49 chłopaków), w tym Olę, która poza końskim zdrowiem wyczynowego sportowca mogła się pochwalić także czymś jeszcze - kilkuletnim uprawianiem koszykówki i trzecim miejscem mistrzostw Polski (w kategorii młodziczek) zdobytym z drużyną Widzewa, co dało łodziance dodatkowe punkty w procesie rekrutacji do szkoły. Udało się.
- Jestem bardzo szczęśliwa, bo moje marzenia i plany zaczynają się spełniać. Ale wiem, że to dopiero pierwszy krok - mówi Ola. Choć od wymarzonego celu dzielą ją jeszcze lata nauki i szkoleń, już teraz nie zaniedbuje przygotowań do nowego roku szkolnego. Wakacji właściwie nie ma. Ma za to kurs pilota szybowcowego w Aeroklubie Łódzkim.
- Miałam go zrobić już dwa lata temu, bo o uprawnienia na szybowce można się ubiegać od 14 roku życia, ale doznałam kontuzji i szkolenie musiało poczekać - wyjaśnia.
Dopiero teraz poznaje smak lotu w przestworzach. Turystyczny przelot wilgą nad łódzkim lotniskiem w dzieciństwie nie dał jej takich wrażeń.
- Nie sądziłam, że to będzie aż tak fascynujące. Z góry wszystko wydaje się bliższe - mówi zachwycona dziewczyna.
Nie zaniedbuje też przygotowań fizycznych i naukowych - kontynuuje treningi żeby zachować kondycję, ale też powtarza materiał z gimnazjum. Chce w Dęblinie zrobić dobre wrażenie.
- Trochę pewnie będę tęsknić za domem, bo w szkole panuje wojskowy dryl, mundury i przepustki, ale przecież tego właśnie chciałam.
Młoda łodzianka z pokorą mówi o tym, że w osiągnięciu pierwszego z jej celów udział miało wiele osób. Przede wszystkim rodzice, którzy wspierają ją w życiowych planach i umożliwiają ich realizację. Z Widzewa wylicza trenerki Annę Choderę i Jolantę Kurczewską, a obok nich Michała Fetera, dyrektora Szkoły Mistrzostwa Sportowego Marcina Gortata, w której ukończyła gimnazjum i swoją tamtejszą trenerkę koszykówki, Lidię Niedzielską.
- Mottem szkoły jest „Mierz wysoko”, więc może i ja dolecę w chmury....