Dziewczynka z kubkiem na plakatach WOŚP - to ja
Zdjęcie powstało w Solinie. 23 lata temu. Rodzice Jagody nie przypuszczali, że buźka ich ośmiomiesięcznej córeczki stanie się na wiele lat symbolem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Ogromne, błyszczące czarne oczy. Paluszki zaciśnięte na uchu kubka z czerwonym serduszkiem. Nie ma chyba nikogo, kto nie kojarzyłby dziś logo Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. A bobas na zdjęciu? Oglądano go przez lata na plakatach, widokówkach, gadżetach WOŚP. To zdjęcie stało się symbolem przypominającym po co i dla kogo gra Orkiestra.
Kim jest dziewczynka z fotografii, która 23 lata temu zachwyciła Jurka Owsiaka i podbiła serca wszystkich w fundacji? To Jagoda Szpojnarowicz-Pyda. Dorastała razem z Orkiestrą, a dziś sama jest żoną i mamą dwuletniego synka.
A kubek? Z uszczerbionym brzegiem, wytartą serduszkową naklejką, ale przetrwał. Wciąż stoi na honorowym miejscu, na kuchennej półce w domu Doroty i Mariusza Szpojnarowiczów w Solinie.
- To nasza cenna rodzinna pamiątka - uśmiechają się rodzice Jagody.
Zdjęcie też ma swoje miejsce. W „panieńskim” pokoju Jagody wisi rama z fotografiami dokumentującymi ważne chwile w jej życiu. Przypięła je w środku.
Historia pewnego zdjęcia. Oczy, które zauroczyły Jurka Owsiaka
Te piękne oczy, takie ciemne oczy, przepiękny bobas. Każdy kto brał to zdjęcie, mówił: super, jakie to jest ładne zdjęcie - to słowa Jurka Owsiaka z filmu „Miłość, przyjaźń, muzyka - 20 lat grania Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy”, w którym wspominał początki przedsięwzięcia, które stało się światowym fenomenem.
A początki były trudne: bez afiszy, gadżetów, ulotek, puszek, folderów. Jak wspomina Owsiak. Dopiero na II finał przygotowano oficjalny plakat. Był bardzo prosty: wielkie czerwone serce na białym tle, pod spodem data.
- To były jeszcze takie czasy, kiedy samo wydrukowanie czegoś takiego było wyczynem - opowiada Owsiak. - Drukarni było niedużo, trzeba było mieć różne zgody, pozwolenia na wszystko. Fundacja nie działała marketingowo tak, jak działa dzisiaj.
Zdjęcie Jagody organizatorzy dostali przed trzecim finałem.
- Zostało wydrukowane w formie pocztówki i pokazało się na plakacie. Pamiętam, jak wielokrotnie używaliśmy je na kartach telefonicznych. Myśmy je wykorzystywali przez wiele, wiele, wiele lat, aż któregoś dnia powiedzieliśmy sobie: słuchajcie, szukamy tego bobasa z kubkiem - opowiada Owsiak.
Studio fotograficzne w pokoju u babci Zosi
Po 23 latach my też odszukujemy „bobasa z kubiem”. Mamy szczęście, bo Jagoda od kilku lat krąży pomiędzy Lubelszczyzną (skąd pochodzi jej mąż Krzysztof) a ukochanymi Bieszczadami, gdzie jej rodzice prowadzą pensjonat „Zielone Wzgórza”. W młodej kobiecie, która wita nas w progu, szybko rozpoznajemy bohaterkę zdjęcia, które od ponad 20 lat towarzyszy zbiórce prowadzonej przez WOŚP. Oczy się nie zmieniły: wielkie, ciemnobrązowe.
O okoliczności powstania zdjęcia pytamy tatę Jagody. Bo ona sama, rzecz jasna, nic nie może pamiętać. Mariusz Szpojnarowicz opowiada o specjalnej sesji fotograficznej, którą zorganizowali razem ze znajomym.
- Z naszym kolegą, Wojciechem Makarą, prowadziliśmy w tamtych czasach sprzedaż wyrobów poligraficznych w Bieszczadach. Rozprowadzaliśmy mapy, przewodniki. Wojciech robił świetne zdjęcia, miał też hurtownię pocztówek.
Tak się właśnie składało, że organizatorzy WOŚP szukali zdjęcia, które symbolizowałoby ideę akcji. Propozycję zrobienia kilku takich zdjęć dostał właśnie Wojciech Makara, który miał kontakty ze sztabem Orkiestry.
Jagódka miała wtedy kilka miesięcy.
- Kolega do sesji „zaangażował” ją i jej rówieśniczkę z sąsiedztwa - uśmiecha się Mariusz Szpojnarowicz. - Zabawa trwała cały dzień.
Rodzina Szpojnarowiczów mieszkała wtedy jeszcze u mamy pani Doroty. Jeden z pokoi w domu babci Zosi przeistoczył się w studio fotograficzne.
- Tło tworzyły rozwieszone białe prześcieradła, stanęły dodatkowe lampy, wszędzie były czerwone balony i serca - opowiada Dorota Szpojnarowicz.
Maluszki pozowały cierpliwie. Stojąc, leżąc, na rękach ojca, babci. Fotka z kubkiem powstała przypadkowo. Zmęczona Jagódka trochę już marudziła, zaczynała płakać. Wtedy dostała kubek.
- Złapała go, a ja trochę go podtrzymywałem, bo był za ciężki dla malutkich rączek - opowiada Szpojnarowicz.
- Na tym zdjęciu jestem ja i wielkie, silne ramiona mojego taty - potwierdza 24-latka.
- Niestety, ja jestem nierozpoznawalny - śmieje się Mariusz Szpojnarowicz.
Sesja zajęła kilka godzin.
- To był przecież okres sprzed ery cyfrówek - przypomina Szpojnarowicz. - Zdjęcia robiliśmy aparatem analogowym. Nie można było na bieżąco sprawdzić efektu. Powstało wiele ujęć, działaliśmy trochę metodą prób i błędów. Zużyliśmy chyba ze trzy klisze. Po wywołaniu okazało się, że kilka zdjęć wyszło bardzo fajnych. A jedno szczególnie spodobało się Jurkowi Owsiakowi.
Każdy miał moje zdjęcie w portfelu
Był rok 1995. III Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
- Autor zdjęcia, Wojciech Makara, przywiózł nam niesamowitą wiadomość. Okazało się, że Jagódka będzie twarzą Orkiestry - opowiadają rodzice.
Najpierw zobaczyli zdjęcie córki w folderze promującym WOŚP. Potem pojawiły się oficjalne bilbordy, plakaty z jej wizerunkiem, pocztówki, karty telefoniczne. 20 lat temu prawie każdy nosił taką w portfelu.
- Rozpierała nas duma, że to nasza Jagódka - wspomina Mariusz Szpojnarowicz. - Z niespodziewanej popularności wnuczki cieszyli się dziadek i babcia.
O tym, że dziewczynka z kubkiem to Jagoda, wiedzieli też najbliżsi znajomi. A ona sama? Kiedy się o tym dowiedziała?
- Ta świadomość chyba towarzyszyła mi „od zawsze” - mówi 24-latka.
W domu u babci Zosi niezmiennie od 1995 roku wisi „wośpowy” kalendarz z jej zdjęciem.
- Każdemu, kto przyjechał, chwaliłam się, że to ja. Dla mnie to było wielkie „łał” - uśmiecha się Jagoda.
Była zaskoczona, gdy siedem lat temu skontaktował się z nią Jurek Owsiak.
- Nie było łatwo mnie odnaleźć w tej małej miejscowości na końcu Polski, ale dotarł do nas przez autora zdjęcia. Chciał zobaczyć, jak wyglądam po tylu latach.
Wreszcie możemy cię poznać
Szef WOŚP zadzwonił i zaprosił rodzinę Szpojnarowiczów do studia telewizyjnego na XVIII Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
- Oczywiście pojechaliśmy. Byliśmy ciekawi, jak wygląda to wszystko na żywo - mówi Mariusz Szpojnarowicz. - To było niesamowite przeżycie znaleźć się w centrum wydarzeń. Atmosfera podczas liczenia pieniędzy, to było prawdziwe szaleństwo. Koncerty, wystrzały fajerwerków - byliśmy pod wrażeniem.
- Byłam w I klasie liceum i pierwszy raz pojechałam do stolicy - wspomina Jagoda.- Jurek gorąco nas przywitał. Nie miał oczywiście czasu na dłuższą rozmowę. Był zabiegany, zachrypnięty, wciąż kogoś nawoływał, ale uśmiech nie schodził z jego twarzy - opowiada Jagoda.
- W studiu był tłum, mnóstwo znanych osób - wspomina Dorota Szpojnarowicz.
Podszedł do nich prof. Bohdan Maruszewski, kardiochirurg z Centrum Zdrowia Dziecka, jeden z założycieli Fundacji WOŚP.
- Wyściskał Jagodę. Powiedział: Wreszcie możemy cię poznać - opowiada Dorota Szpojnarowicz.
Jagoda miała też wtedy swoje kilka sekund na wizji. Jurek pokazał słynne zdjęcie z kubkiem.
- Było w tym tyle uroku, tyle pięknego w tym wzroku, w tym wszystkim - powiedział. I zapytał: To jesteś ty?
- Tak, to jestem ja - zaśmiała się Jagoda.
- Kubek byśmy poznali, ale ciebie nie - żartował Jurek.
Po emisji gratulowali jej nauczyciele i koledzy z liceum w Lesku, którego była uczennicą. Dzwonili zaskoczeni znajomi. „Nie wiedzieliśmy, że to ty jesteś niemowlakiem z plakatów Orkiestry”.
Jagoda była też jedną z bohaterek filmu nakręconego z okazji jubileuszowego, XX finału orkiestry.
- Dla mnie to zdjęcie wciąż jest bardzo ważne. I jest miło, że po tylu latach wciąż ktoś o mnie pamięta.
- Ja sam myślałem, że ta fotografia zostanie wykorzystana okazjonalnie. A tymczasem przez lata stała się symbolem akcji, a ta historia cały czas trwa - mówi Szpojnarowicz.
Idea działania Orkiestry stała się im bliska. W licealnych czasach Jagoda miała swój zespół muzyczny, grała na skrzypcach, występowali w koncertach na rzecz WOŚP. Teraz, jako młoda mama, uczy synka, że trzeba się dzielić z innymi.
- Niezależnie od różnych komentarzy, zawsze bronimy tego, co robi Jurek - mówi.
- Ostatnio kupowałem ryby w Ustrzykach Dolnych - opowiada Mariusz Szpojnarowicz. - Pana, który od lat nimi handluje, znam z widzenia. Widział nas w telewizji, zagadnął mnie. Myślałem, że będzie krytykował orkiestrę i Owsiaka. A okazało się, że jego córka, która jest dziś w maturalnej klasie, zawdzięcza tej akcji życie. Urodziła się jako wcześniak. A w tamtych latach jedyny inkubator dla noworodków, który znajdował się w szpitalu, był darem od Fundacji WOŚP.
Zdjęcie przyniosło mi szczęście
Wiele zmieniło się od czasu, gdy jako niemowlę spojrzała w obiektyw aparatu czarnymi oczami, w których odbiło się okno w pokoju babci Zosi. Skończyła podstawówkę, gimnazjum, liceum. Poszła na studia do Lublina - wybrała animację kultury. Zafascynowała się fotografią, wzięła dotację, kupiła profesjonalny sprzęt.
W Lublinie poznała Krzysztofa, studenta agronomii. Zakochali się, pobrali, urodził się Gabryś. A Jagoda zyskała wdzięczny obiekt dla swojej pasji.
- Kiedyś co tydzień w sobotę robiłam synkowi zdjęcie, żeby zobaczyć, jak się zmienia i rośnie - mówi.
Planują budowę domu na Lubelszczyźnie, gdzie Krzysztof rozwija rodzinne gospodarstwo.
- Ale moje serce pozostanie w Bieszczadach - zastrzega Jagoda.
Czy przyszłego męża też urzekły oczy, które 20 lat wcześniej tak zauroczyły Jerzego Owsiaka?
- Oj tak, zawsze powtarzał: Ach, te piękne oczy - uśmiecha się Jagoda. - Czasem są czarne, czasem piwne, zależy w jakim świetle - dopowiada.
Ale z początku nie miał pojęcia, że właścicielka tych oczu to bobas ze zdjęcia, które wiele razy widział na plakatach WOŚP.
- Wzruszało mnie to niewinne spojrzenie, malutkie rączki. To bardzo wymowna fotografia - mówi Krzysztof.
Wspomina, że znali się już od jakiegoś czasu, gdy w portfelu Jagody zobaczył kartę telefoniczną z wizerunkiem maluszka trzymającego kubek z serduszkiem.
- Spytałem, dlaczego nosi taką kartę, dziś już bezużyteczną - opowiada. - I co to za dziecko. Wtedy powiedziała mi, że to ona jest na zdjęciu. Byłem zaskoczony, ale i dumny, że miała taki udział w tym, co robi WOŚP.
Dziś, gdy sami są rodzicami, w szczególny sposób podchodzą do idei WOŚP.
- Orkiestra pomogła tylu dzieciom. Słabym, bezbronnym w chorobie. Warto przynajmniej w tym jednym dniu w roku otworzyć swoje serca - mówi Krzysztof.
- Nas też na tegorocznym finale nie zabraknie - dodaje Jagoda.