Dziki podchodzą pod kamienice i ganiają ludzi. Czy będzie odstrzał?
Watahy dzików rozpanoszyły się w Gubinie. Nic nie pomaga. Wydaje się, że jedynym skutecznym działaniem jest odstrzał, ale pozwolenia nie ma.
- Jest coraz gorzej - opowiada Agnieszka Przybylak, która mieszka przy ulicy Rycerskiej. M.in. w tamtej okolicy grasuje wataha dzików.
- Od małych do dużych. Około 20 sztuk - wymienia pani Agnieszka.
Opowiada, że zwierzęta te zaczynają nawet... atakować ludzi.
- Mój mąż bał się przejść przez ulicę, jak wracał do domu z pracy. Ja za to widziałam, jak biegły za jakimś panem, który jechał na rowerze. Uciekły, kiedy rzuciłam w ich stronę kamieniami - opowiada gubinianka. - Zastanawiam się, czy kupić jakieś petardy hukowe, żeby je wystraszyć. To już tragedia się robi. Przed godziną 20.00 wychodzą ze swoich kryjówek. Teraz w naszej okolicy są cztery lochy, a kilkanaście młodych chowa się w krzakach.
Zastanawia się, czy miasto nie powinno wykonać jakiegoś ogrodzenia.
- Matki chronią swoje młode i są agresywne. To się może naprawdę źle skończyć - zauważa kobieta.
Przypomnijmy, że miasto po wielu prośbach zdobyło pozwolenie na odłowienie zwierzyny z terenu miejskiego. Burmistrz Bartłomiej Bartczak przyznał ostatnio, że nie jest ono jednak skuteczne.
- Urząd miasta ponownie zwróci się do starostwa, które może wydać odpowiednie pozwolenia. Tym razem nie na odłów, ale na odstrzał dzików - mówi włodarz.
Nic dziwnego. Przez ponad pół roku udało się zaledwie wyłapać kilka sztuk. A to dlatego, że wiele razy złapane dziki były wypuszczane z klatek. Pracownicy urzędu mówią nawet, że niektórzy mieszkańcy je dokarmiają.
Jakby tego mało, dziki nie mogą być wywożone do lasu.
- Dostaliśmy zarządzenie, związane z afrykańskim pomorem świń, w którym zakazano przewożenia tych zwierząt do lasu - opowiada Justyna Karpisiak, zastępca burmistrza. - Przez to mieliśmy związane ręce.
Coraz więcej mieszkańców domaga się odstrzału dzików.
- Mówimy o tym problemie od lat, a wydaje się, że w ogrodach jest coraz gorzej - stwierdza Czesław Czyżowski, prezes ogrodów działkowych „Wzgórze”. - Nasze ogrody są daleko poza terenami zabudowanymi. Powinni wywiesić ogłoszenie, żeby nie zbliżać się w okresie odstrzału w okolice naszego terenu i problem byłby z głowy.
Czy odstrzał na terenie miasta w ogóle jest możliwy? Wcześniej wykluczano taką możliwość.
- Dowiedziałem się, że starostwo w Żarach wydało pozwolenie na odstrzał w mieście - podkreśla burmistrz Bartłomiej Bartczak.
Taką możliwość potwierdza Ryszard Hołyński, sekretarz koła łowieckiego Grzywacz w Brzeźnicy.
- Procedurę wdrożyliśmy już w zeszłym roku. Wyznaczyliśmy obszar redukcyjny - wyjaśnia pan Ryszard.
- Prośba o odstrzał wypłynęła z urzędu miejskiego, zgodę wydało starostwo powiatowe w Żarach. Oczywiście trzeba spełnić szereg przeróżnych wymagań, aby taką procedurę przeprowadzić - zapewnia R. Hołyńśki.
Dodaje jednak, że metoda sprawdza się.
- Liczba dzików się zmniejszyła. W tym roku wdrożyliśmy drugą edycję. Jeśli ktoś chce się dowiedzieć, jak przeprowadzić taką akcję, to służymy pomocą - zapewnia sekretarz koła Grzywacz.
Zapytaliśmy w starostwie powiatowym w Krośnie Odrzańskim, na ile możliwy jest odstrzał na terenie miasta przygranicznego. Jak się okazało, sprawa jest bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać.
- Pod koniec 2016 roku wydaliśmy pozwolenie na odłów dzików - informuje wicestarosta Tomasz Kaczmarek.
Dodaje jednak, że możliwy byłby również odstrzał. Trzeba tylko znaleźć koło łowieckie, które podjęłoby się tego zadania.
- Kłopot w tym, że obecnie żadne koło łowieckie w okolicy nie ma terenów okołomiejskich zapisanych w swoich rejonach, które mają pod opieką - wyjaśnia T. Kaczmarek. - Trwają rozmowy i prace nad rozszerzeniem działalności jednego z kół łowieckich.