"Dziś zabić kilka osób i pozostać nieuchwytnym jest znacznie trudniej"
Myślę, że wielu z nas – na pewno większość – ma w sobie taką żyłkę detektywa. Lubimy „odkrywać tajemnicę”, słuchać ciekawych historii, a najgłośniejsze sprawy kryminalne, śledztwa, nad którymi policjanci i milicjanci musieli spędzić lata, to często wielkie intrygi – mówi Marcin Myszka, autor podcastu "Kryminatorium".
W Polsce o istnieniu podcastów spora część osób dowiedziała się właśnie dzięki twojemu „Kryminatorium”. Miałeś dobre wyczucie czasu...
Myślę, że dołożyłem dużą cegiełkę do tego, by podcasty i u nas były teraz tak popularne. Rzeczywiście, kiedy zaczynałem – a było to w 2018 roku – ich rynek w Polsce dopiero raczkował. Oczywiście polskie podcasty istniały już ponad 10 lat temu, ale były one głównie branżowe – były niszowe, specjalistyczne, dotyczyły np. finansów czy samorozwoju. To zaczęło się zmieniać dopiero w drugiej połowie 2018 roku. Wielu dużych twórców znanych z YouTube, takich jak ja, Karol Paciorek, Gargamel czy Generator Frajdy – myślę, że osoby rozeznane w temacie na pewno te nazwiska lub pseudonimy kojarzą – właśnie w tym czasie założyły swoje podcasty. Niedługo później wystartowała też Joanna Okuniewska ze swoim podcastem "Ja i moje przyjaciółki idiotki", ten tytuł okazał się ogromnym sukcesem. Myślę, że te osoby miały spory wpływ na rozwój sceny podcastowej w Polsce – zaczęli promować formę podcastu na swoich dużych kanałach, a dzięki temu ludzie zaczęli orientować się, co w ogóle oznacza to słowo i jak wiele ciekawych treści się za nim kryje.
„Krymintorium” wciąż utrzymuje się w polskiej czołówce podcastu. To ogromny sukces. Spodziewałeś się tego?
Pewnie, że nie. Z drugiej strony, zakładając „Kryminatorium” podejrzewałem, że tematyka mojego podcastu niedługo w Polsce wybuchnie – że niebawem i u nas wszyscy nie tylko będą słuchać podcastów, ale że i wszelkie treści kryminalne staną się bardzo popularne. Za granicą ta scena jest już bardzo rozwinięta, i to od wielu, wielu lat. Na zachodzie powstają całe reportażowe serie, realizowane przez największe stacje telewizyjne czy radiowe. To wciąż zupełnie inny poziom niż u nas i pewnie jeszcze sporo czasu upłynie, zanim ich dogonimy. A wracając do mnie, to zakładając swój podcast ja w ogóle nie zdawałem sobie sprawy, że są jakieś rankingi czy zestawienia dotyczące podcastów. Kiedy już o nich wiedziałem, to stały się dla mnie ogromną motywacją. Pracowałem na to, by piąć się w nich coraz wyżej i... jakoś udało mi się to zrobić. Myślę też, że ja po prostu zacząłem w dobrym momencie. Miałem już duży kanał na YouTube i social media, na których mogłem informować słuchaczy o tym, gdzie słuchać odcinków „Kryminatorium” i dlaczego warto to robić. Byłem już dość dobrze rozeznany w temacie, wiedziałem, w jaki sposób dotrzeć do odbiorców, jak wypromować materiał, umiałem go montować, robić zdjęcia promocyjne, miałem dobrej jakości mikrofon... Gdybym zaczynał kompletnie od zera, i dopiero zaczynał interesować się tą tematyką, to „Kryminatorium” na pewno nie wyglądałoby tak jak obecnie. Choć faktem jest, że istnieje też mnóstwo innych, świetnych polskich podcastów, które też mogłyby być na szczycie tego zestawienia. Ich autorzy po prostu nie mieli tyle szczęścia.
Skąd w twojej ocenie bierze się aż taka popularność „Kryminatorium”? Jesteśmy żądni historii o prawdziwych zbrodniach?
Myślę, że wielu z nas – na pewno większość – ma w sobie taką żyłkę detektywa. Lubimy „odkrywać tajemnicę”, słuchać ciekawych historii, a najgłośniejsze sprawy kryminalne, śledztwa, nad którymi policjanci i milicjanci musieli spędzić lata, to często wielkie intrygi. A my, jak detektywi-amatorzy, możemy łączyć ze sobą kropki, zastanawiać się, jaki mógł być motyw zbrodni, kto był jej sprawcą, dlaczego postąpił w taki, a nie inny sposób. To wszystko nas ekscytuje i te popularne zagraniczne serie na znanych platformach streamingowych są tego najlepszym dowodem. Na takim Netfliksie jest mnóstwo dokumentalnych seriali z gatunku true crime. I ich sukces napędza też zainteresowanie naszymi polskimi podcastami kryminalnymi, tak samo jak powieści kryminalne Remigiusza Mroza, Wojciecha Chmielarza, Katarzyny Puzyńskiej... Jeśli ktoś przeczyta fabularną opowieść opartą na fikcji, to istnieje też spora szansa, że będzie chciał zanurzyć się również w świat prawdziwych opowieści.
Wiele historii, które możemy usłyszeć w twoich podcastach wydarzyła się w Polsce, i mało kto mógł o nich słyszeć...
Jeśli słyszymy o seryjnym mordercy, to zwykle myślimy o sprawach zza oceanu, gdzieś tysiące kilometrów stąd. Dopiero, kiedy słuchamy o takim Edmundzie Kolanowskim, który mieszkał tuż obok i chodził tymi samymi ulicami, zaczynamy zdawać sobie sprawę, że cholera, to mogło wydarzyć się w naszym sąsiedztwie, że gdybyśmy żyli te kilkadziesiąt lat wcześniej, to może nawet my mogliśmy paść ofiarą tego zwyrodnialca.
Skoro już jesteśmy przy seryjnych mordercach, a właściwie – jak mówimy w Polsce – zabójcach. Dziś w naszym kraju do takich zbrodni już nie dochodzi, podobnie, jak nie ma takich przestępców jak kanibal Karl Danke. Jak sądzisz, z czego to wynika?
W mediach cały czas możemy słyszeć o zbrodniach, ale rzeczywiście, rzadko pojawiają się sygnały, że dokonali ich sprawcy seryjni – przynajmniej w Polsce. Możliwe, że takie osoby są, ale o ich istnieniu dowiemy się dopiero za jakiś czas. Jest taki przykład sprawcy w Kołobrzegu, to była głośna historia sprzed dwóch czy trzech lat. Okazało się, że mężczyzna zamordował trzy kobiety. Media mówiły nawet, że ofiar na swoim koncie może mieć nawet więcej, więc to dobrze pokazuje, że wbrew pozorom ci seryjni mordercy również teraz mogą gdzieś w pobliżu grasować. Choć na pewno dziś zabić kilka osób i pozostać nieuchwytnym jest znacznie trudniej. Żyjemy w czasach monitoringu, cały czas jesteśmy inwigilowani. Obecnie policja ma znacznie większe możliwości.
Wróćmy do twojego podcastu – skąd zwykle czerpiesz inspiracje, i w jaki sposób najczęściej pracujesz nad poszczególnymi odcinkami?
Najczęściej tematy proponują słuchacze, widzowie. Czasem zdarza się, że ktoś zaproponuje mi jakiś temat, a ja wracam do niego dwa czy trzy lata później. Mam taką listę, że tych tematów nie zabraknie na lata. Większość z moich podcastów powstaje na podstawie książek i reportaży, zwykle to zagraniczne historie, ale mam też wiele odcinków dotyczących spraw z Polski. Na nie poświęcam najwięcej uwagi. Niektóre dotyczyły spraw z Poznania i okolic. Zdarzało mi się przeglądać akta, chodzić do archiwum bibliotek, bo w nich można znaleźć bardzo dużo ciekawych informacji, których nie ma nigdzie indziej. Później na ich podstawie konstruuję swoją opowieść. Zdarzało się też, że w Poznaniu odwiedzałem miejsca zbrodni. Kryminalna historia naszego miasta jest dosyć niezwykła, dużo się tu działo... Toczyły się niezwykle ciekawe śledztwa, z udziałem bardzo ciekawych postaci. Naprawdę, jest o czym opowiadać.
No właśnie, do Poznania przyjechałeś na studia. Czy można powiedzieć, że to właśnie tu narodziło się „Kryminatorium”?
„Kryminatorium” powstało w Poznaniu, ale pomysł na ten podcast zrodził się w mojej głowie, kiedy odbywałem staż w programie telewizyjnym „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”. Pracowałem przy nim przez trzy miesiące, uczyłem się dziennikarstwa. I mniej więcej w tym czasie myślałem już, by założyć podcast. Później wymyśliłem nazwę i gdy wróciłem z Katowic przystąpiłem do działania.
Nazwa „Kryminatorium” od razu kojarzy się z prosektorium...
Tak, w jakimś odcinku poprosiłem słuchaczy i widzów, by zaproponowali jakąś fajną nazwę. Chodziło mi o połączenie dwóch słów, które mogą kojarzyć się z tematyką kryminalną. Chciałem, żeby nazwa była charakterystyczna, oryginalna i przede wszystkim nigdzie wcześniej niewykorzystana. I rzeczywiście, zanim założyłem podcast, po wpisaniu słowa „kryminatorium” w wyszukiwarkę nie było żadnych wyników. Ta nazwa na podcast podobała mi się od samego początku, choć nie ukrywam, że do ostatniej chwili wahałem się, czy nie nazwać go „Akta tajemnic”. Ostatecznie ta druga opcja skończyła jako podcastowy dżingiel (śmiech).
Tematyka twoich podcastów przyprawia o ciarki. Zastanawiam się, jak radzisz sobie z trudnymi emocjami, które – jak podejrzewam – często towarzyszą ci podczas pracy nad podcastem, choćby przy czytaniu akt tych potwornych zbrodni.
To dla mnie bardzo ekscytujące zajęcie – zwłaszcza, kiedy siedzę w sądowej czytelni, wertuję te wszystkie stare protokoły. Jest w tym coś wyjątkowego, bo wiem, że tak naprawdę każda strona może przynieść nowe informacje, nowe wątki, które będzie można ciekawiej zobrazować, opisać, czy opowiedzieć. Czuję też przy tym jakiś dziwny rodzaj ekscytacji... Gdy odkrywam miejsca zbrodni sprzed lat, uświadamiam sobie, że gdybym jakimś zrządzeniem losu stał dokładnie w tym miejscu kilkadziesiąt lat temu, tego konkretnego dnia, to byłbym świadkiem jakiegoś strasznego wydarzenia. Jeśli zaś chodzi o inne, negatywne emocje, to myślę, że ich nie mam. Już przywykłem, nie mam koszmarów. Podchodzę do tego raczej z dużym dystansem.
Czy jednak któraś z przedstawionych przez ciebie spraw szczególnie tobą wstrząsnęła?
Tak, to sprawa Edmunda Kolanowskiego, wspomnianego nekrofila z Poznania. To zresztą jedna z pierwszych spraw, którymi zająłem się bardziej szczegółowo. Wszystko działo się w naszym mieście. Kolanowski mieszkał niedaleko Starego Rynku, chodził do pobliskiego kina, na cmentarz na Miłostowie... Odwiedzałem te wszystkie miejsca, i przez to byłem coraz bliżej tej historii, zresztą ona cały czas towarzyszy mi w głowie. Gdy poruszam się po mieście, gdy jestem blisko miejsc związanych z tym człowiekiem, zawsze przypomina mi się to śledztwo i cała ta przerażająca historia, która według mnie jest jedną z najciekawszych, jakie miały miejsce w Polsce.
Pewnie takich przypadków nekrofilii w Polsce było niewiele.
Tak, właściwie trudno jest znaleźć podobną sprawę do tej Edmunda Kolanowskiego. I to na całym świecie, bo jego modus operandi, to w jaki sposób zaspokajał swoje potrzeby seksualne, było czymś unikatowym. O sprawie Kolanowskiego dowiedziałem się po reportażu Michała Larka, który jako pierwszy nagłośnił ją w w książce, którą napisał z Waldemarem Ciszakiem [„Martwe Ciała” – przyp. red.]. Później wspólnie z Michałem zaczęliśmy tworzyć audioserial i wspólne odcinki na temat tej sprawy. I pomimo tego, że powstało już mnóstwo treści, to wciąż docieramy do jakichś nowych informacji. Właściwie ta sprawa cały czas żyje.
„Kryminatorium” to niejedyny twój projekt – tak jak wspomniałeś, jest też audioserial. Gdzie można cię jeszcze usłyszeć, zobaczyć, przeczytać? Masz w planach kolejne projekty?
Teraz pracuję nad książką. To będzie historia z okolic Łodzi. Najprawdopodobniej pojawi się po wakacjach. Myślę też nad kolejnym audioserialem, ale raczej nie będzie to sprawa z Poznania, a dotycząca całej Polski. Ostatnio pracowałem też nad serią w ramach współpracy z Empik Go. Poza tym, na razie nic innego na horyzoncie się nie pojawia. Teraz w największej mierze skupiam się na „Kryminatorium”.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień