Dziwny jest ten świat. Nasza powtarzalna polityczna telenowela
Przez trzy tygodnie mieliśmy takie ciekawe życie polityczne, a tu znowu nuda. Rząd odzyskuje poparcie, ogłaszając kolejne szumne obietnice, a opozycja wałkuje do znudzenia nagrody dla ministrów byłej premier i oburza się aferą z zakupem kolekcji Czartoryskich, nie tłumacząc, o co właściwie w niej chodzi.
Przy okazji po raz kolejny pokazuje, że niewiedzą o mentalności i pragnieniach Polaków, zwłaszcza tych z mniejszych ośrodków, przewyższa samą Małgorzatę Szumowską, diagnozującą z wielkomiejskiej kawiarni polską prowincję. Jak tak dalej pójdzie, Jarosław Kaczyński będzie rządził dożywotnio, dopiero potem jego partia się rozpadnie, rozszarpana przez ambitnych, ale mało zdolnych „liderów”.
Ta nasza powtarzalna polityczna telenowela ma w sobie tak niewiele życia, że bije ją na głowę swą pomysłowością niemal każdy serial telewizyjny. Tak sobie pomyślałem i niemal na chybił trafił odpaliłem nowe dzieło na temat oblężenia Troi, skuszony faktem, że w produkcji tej maczała palce BBC. No, działo się, choć nie wiem, czy aż takich rewelacji oczekiwałem.
Okazało się bowiem, że śnieżnowłosy (u Homera) Achilles w nowej wersji jest czarnym Afrykaninem, tak samo zresztą jak Zeus. Nie wiem, czy to poprawna politycznie pokuta za dawne czasy, gdy pofarbowani biali aktorzy grywali czarnych, ale trochę chyba nietrafiona i śmieszna.
Fakt, widywałem już czarnoskórą skandynawską Walkirię i nie mniej czarnego, choć w oryginale nordyckiego boga Heimdalla, ale wygląda na to, że to już jakaś moda. Mam tylko nadzieję, że nie zobaczę nigdy białego Zulusa Czakę na czele powstania w Afryce. Jakiś miłośnik Facebooka mógłby się przecież z tego uczyć historii.