Dzwońcie, by wandale nie czuli się bezkarni
Zdewastowany przystanek autobusowy Rytel Kaliska to dowód na to, że mieszkańcy nie wierzą w to, że policja złapie wandali.
Sołtys Rytla Łukasz Ossowski przyznał, że nie zgłosił, że przystanek został zniszczony, bo, jak stwierdził, byłoby to „zawracanie głowy policji”.
- Możliwość wykrycia sprawcy była zerowa - powiedział na debacie.
Sołtys porozmawiał z najbliżej mieszkającymi tam osobami i dowiedział się, że nic się nie uda ustalić.
Radna Bogumiła Ropińska uważa, że takie podejście nie jest najlepsze. - Nie ma zgłoszenia, nie ma sprawcy, wandale czują się bezkarni. To ośmiela ich lub kolejnych do takich zachowań.
A więc pytanie: zgłaszać, nie zgłaszać? Komendant Sebastian Pastucha apelował, by tak, choć przyznał, że niekiedy szanse nie są duże. Monitoringu nie będzie, miejsce na uboczu i policja, jeżeli zatrzyma winnego, to tylko dzięki informacjom od ludzi.
Czasami się udaje, tak było w Błotach, gdzie jakiś nietrzeźwy zniszczył przystanek, dwukrotnie w niego kopiąc. - Dzielnicowy pochodził do domów i ustalił - mówił Pastucha. - Żadnej sprawy nie odpuścimy.
Potem bywa trudno, bo czasami policjanci na sprawę do sądu, gdzie szkoda wynosi 150-200 zł, jeżdżą ...kilkanaście razy.
- A bo to obrońca jest chory, a bo się nie stawił, albo coś jeszcze - mówił Pastucha.
A po zmianie w kodeksie karnym, bez zebranych dowodów, wyroku nie będzie, jeżeli sprawca sam się nie przyzna. Wiadomo, że do wielu zdarzeń dochodzi po alkoholu. Mundurowi wiedzą, że zdarza się, że w sklepie sprzedają alkohol nietrzeźwym, co jest zabronione. Już było kilka rozmów ostrzegawczych ze sprzedawcami.
Policja prosi więc o kontakt, nawet anonimowy, gdy dochodzi do tego typu zdarzeń. Problem w tym, że czasami sygnały obywatelskie są z gatunku humorystycznych. To kilka przykładów: „turysta robi kupę na polu”, „dzieci kopią piłkę o oborę i denerwuję krowę”.
Bywa więc, że policjanci są angażowani niepotrzebnie.