Egzorcysta: Szatan jest jak pies na uwięzi. Głośno szczeka, a jak się blisko podejdzie - ukąsi
Przedwiośnie to taka pora, kiedy ludzie są trochę słabsi psychicznie, łatwiej wpadają w różne problemy czy depresje. Wtedy często się może wydawać, że potrzebny jest egzorcysta- mówi ksiądz Radosław Kubeł z Łomży, nominowany w konkursie Anody.
- Boi się ksiądz diabła?
- Złego ducha bać się nie trzeba, trzeba bać się Pana Boga. Jeżeli byśmy się bali Pana Boga, to byśmy nie grzeszyli. Szatan jest jak pies na uwięzi. On głośno szczeka, a jak się za blisko podjedzie - to ukąsi. Ale jeśli mamy świadomość, że jesteśmy dzieckiem Bożym i że żyjemy blisko Pana Boga, to zło nie jest w stanie nam wiele zrobić.
Osobiście boję się w takim zakresie emocjonalnym, że niektóre sprawy - jako egzorcystę, jako kapłana i jako człowieka - po prostu mnie zaskakują. W sensie pewnych nagłych zachowań osób, które do mnie przychodzą. Nie demonizuję rzeczywistości. Wiem, że duża część tych spraw dotyczy natury psychologicznej, a te nadprzyrodzone, z Bożą pomocą, da się w jakiś sposób zniwelować.
Największym strachem, jaki możemy czuć jest lęk przed samym sobą
ksiądz-egzorcysta Radosław Kubeł
- Jak wygląda pomoc egzorcysty?
- Czasami potrzebne są specjalne modlitwy o uwolnienie, które mocą kapłańską podejmujemy jako egzorcyści. Natomiast zawsze podkreślam, że pierwszą i najważniejszą osobą, tym egzorcystą, jest dany człowiek, dana zainteresowana osoba. To człowiek, który zmierzy się ze złem, z czymś nadprzyrodzonym, niewyjaśnionym w swoim życiu, to on podejmuje decyzję o walce. O tym, żeby się temu sprzeciwić. Podstawą tego wszystkiego jest poznanie konieczności nawrócenia, powrotu do Pana Boga. Odkrycia, że bez Boga nie mam szans w tym życiu.
Te nadzwyczajne niekiedy sprawy, które towarzyszą egzorcyzmom, one być może budzą fantazję filmowców czy innych ludzi. W pewien przerysowany sposób czasami ukazany w filmach, wręcz karykaturalnie, wykoślawiają obraz modlitwy kapłana nad osobą dotkniętą przez zło. To, co jest ciężarem i istotą tej walki, dokonuje się w duszy człowieka, który zmaga się ze swoim grzechem, ze złem, stara się zjednać z Panem Bogiem. My, jako kapłani, tylko temu asystujemy, pomagamy przez modlitwę duchowym wsparciem i działaniem w imieniu Boga.
- W filmach egzorcyzmy przedstawiane są jako swoisty spektakl walki z szatanem.
- Filmowy obraz egzorcysty jest mocno przejaskrawiony, przerysowany. I przede wszystkim bazuje na ludzkim strachu i lęku. Ja myślę, że największym strachem, jaki możemy czuć, lękiem w swoim życiu, jest lęk przed samym sobą. Zauważam, że młodzi ludzie, ale nie tylko, zagłuszają swoje myśli. Chodzą bez przerwy w słuchawkach. Jak tylko wejdą do domu, włączają telewizor czy radio. Dlaczego zagłuszamy swoje myśli? Bo się boimy samych siebie. Człowiek, który ma spokojne sumienie, który buduje swoją osobowość i zjednoczenie z Panem Bogiem, chce przebywać w ciszy. Bo słyszy tam siebie. A gdy słyszy swoje serce i siebie, słyszy również głos boży. Walka ze złem odbywa się przede wszystkim w zaciszu naszych sumień. Jeśli miałbym apelować o coś jako kapłan, to byłaby to walka o czyste sumienie, o bycie blisko Boga przez zachowanie przykazań - wtedy zło nie ma do nas dostępu.
- Czy ludzie często szukają pomocy egzorcysty?
- Kryzys wielu wartości, który dotyka współczesnego człowieka, dotyczy także sfery religijnej, a może przede wszystkim religijnej. I ludzie są słabi. Zaciera się granica między dobrem a złem. Bardzo często promuje się postawy, które są ewidentnie niszczące człowieka. Nie ma się więc co dziwić, że i tych problemów, i natury religijnej, ale i czysto psychologicznej, jest wśród ludzi coraz więcej. Zwróćmy uwagę chociażby na kryzys rodziny, kryzys przyjaźni, kryzys stosunków międzyludzkich, w pracy, w sąsiedztwie, w otoczeniu. Ludzie są słabi. Do mnie - jako do kapłana, nie tylko do egzorcysty - trafia wielu ludzi, którzy nie mają z kim porozmawiać. Nie ma kto im szczerze powiedzieć kim są, co się z nim dzieje, jakie są realia świata, który ich otacza. Ludzie zadają najbardziej podstawowe pytania. Część z nich mówi o nadprzyrodzonych zjawiskach, także tych, które nazwalibyśmy działalnością złego ducha. Jednak samych ludzi dotkniętych przez zło, opętanych, nie jest aż tak dużo.
Są takie okresy, które w jakiś sposób generują większą ilość potrzebujących. Jednak często chodzi tu tylko o schorzenia natury psychologicznej, niekoniecznie musi tam być działanie złego ducha. Takie pory roku jak jesień czy przedwiośnie sprawiają, że ludzie są trochę słabsi psychicznie, łatwiej wpadają w różne problemy czy depresje. Wtedy może wydawać, że potrzebny jest egzorcysta. Owszem, jest potrzebny zawsze, żeby porozmawiać jako kapłan, ale nie zawsze jako osoba kompetentna do odprawiania egzorcyzmów. Często ta nasza pomoc kończy się skierowaniem do odpowiedniego lekarza czy psychologa.
- Ilu osobom ksiądz już pomógł jako egzorcysta?
- To trudne pytanie, bo z jednej strony czasami wystarczy pojedyncza rozmowa, nakierowanie człowieka w odpowiednią stronę, a niekiedy egzorcyzmy czy modlitwa o uwolnienie ciągną się latami. Może nie chodzi tutaj tyle o ilość tych osób, co raczej jak spotkanie z kapłanem wpływa na ich życie. Uważam, że najważniejsze jest to, abyśmy dostrzegali przede wszystkim potrzebę zbliżenia się do Pana Boga. Ostatecznym celem przecież, do którego zmierzamy, jest, by go oglądać w niebie. A tutaj, na ziemi, musimy starać się, by po ludzku zrobić wszystko, co można, aby być dobrym człowiekiem, unikać grzechu i starać się żyć według tego, co proponuje Kościół.
- Z jednej strony jest ksiądz egzorcystą, ale z drugiej - duszpasterzem ratownictwa medycznego. Jak to ksiądz łączy?
- Ratownictwo i egzorcyzmy - no fantastyczne połączenie! Chyba jedyne możliwe. Jako kapłan z wykształceniem medycznym myślę, że mam dzięki temu, z Bożą pomocą, warsztat, który pozwala mi na pomoc ludziom dotkniętym przez zło. Egzorcyzmy stanowią dosyć trudną część działalności Kościoła, ale wpisują się bezpośrednio w optykę miłosierdzia Bożego. Otóż Pan Bóg chce nas wyratować od wszelkiego zła. Bycie ratownikiem to ratowanie od zła fizycznego, od nieszczęść, od wypadków, od nagłych zachorowań. Bycie egzorcystą to ratowanie od nieszczęść duchowych. Jako egzorcysta zawsze będę miał uśmiech na twarzy, bo widzę nie tyle działanie złych duchów, co przede wszystkim działanie miłosierdzia Bożego i dobrych ludzi.
- Znalazł się ksiądz w prestiżowym gronie nominowanych w konkursie „Anody“.
- Ta nominacja stanowiła dla mnie o tyle wielkie zaskoczenie, że naszą pracę, czy moje osobiste zaangażowanie zawsze pojmowałem w kategoriach służby i nie zastanawiałem się nigdy nad tym, czy będą z tego tytułu jakiekolwiek nagrody, czy nie. Jest to ogromne wyróżnienie. Ale z drugiej strony ta nominacja i tak pozostaje nieco w cieniu naszej codziennej pracy na rzecz drugiego człowieka. Cieszę się, że są ludzie, którzy to dostrzegają, ale mam nadzieję, że będzie to tylko motywem do tego, aby również innych pobudzić do aktywności.
- Na niedzielną galę rozdania nagród w Muzeum Powstania Warszawskiego pojechał ksiądz w polarze ratowniczym.
- Pojechaliśmy tam w dużej grupie. Był obecny ks. proboszcz Andrzej Godlewski, zaprosiłem także swoich rodziców, ale przede wszystkim było ze mną niemal 20 naszych ratowników medycznych i wolontariuszy pierwszej pomocy z łomżyńskiej Grupy Nadzieja. I oczywiście pojechaliśmy w ratowniczych polarach, w których podejmujemy codzienną służbę. Jest to dla nas coś bardzo naturalnego. Identyfikujemy się ze swoją pracą i jest ona dla nas powodem do chluby. Mundur ratowniczy, choćby ten polar o jaskrawej barwie, jest znakiem gotowości do niesienia pomocy. Człowiek, który jest w takim ubraniu wyróżnia się z tłumu i jednocześnie informuje: na mnie możecie liczyć.
Gala w Muzeum Powstania Warszawskiego była czymś wyjątkowym. Było tam mnóstwo ludzi, którzy podejmują różne inicjatywy społeczne i ich obecność sprawiała, że czułem, że jestem rozumiany, że jestem pośród tych, którzy działają podobnie jak my. Ale był jeszcze jeden ważny bardzo element. To była obecność powstańców warszawskich - ludzi, którzy przed laty podejmowali z bronią w ręku - a czasami z bandażem i torbą medyczną - dzieło walki w powstaniu. Po zakończeniu gali podeszła do mnie pani, która brała udział w powstaniu jako sanitariuszka. I powiedziała, że to właśnie nasza postawa, to, co robimy, jest dla niej i dla wielu jej koleżanek i kolegów najbliższe. Sama była sanitariuszką, więc to nasze dzieło w zakresie ratownictwa odkryła jako coś bardzo identyfikującego ze swoją postawą.
- Jest ksiądz mentorem wielu młodych ludzi, których udało się przyciągnąć do łomżyńskiej Grupy Nadzieja. Jak ksiądz to zrobił?
- W dzisiejszych czasach trudno jest prowadzić bezpośrednie duszpasterstwo dzieci czy młodzieży. Trudno jest zaprosić młodych bezpośrednio na takie stricte religijne działania. Wpadliśmy więc razem z księdzem proboszczem na pomysł połączenia pięknej inicjatywy społecznej, miłosierdzia pełnionego czynem, choćby poprzez nabywanie wiedzy z pierwszej pomocy i świadczenie jej - z rysem religijnego poświęcenia. Stąd idea grupy ratowniczej. Staramy się wcielać w życie to, czym jest Boże miłosierdzie, a czynimy to poprzez jednostkę, która jest wpisana do systemów ratownictwa medycznego w naszym kraju. Młodzież przygląda się, jak zawodowi ratownicy medyczni wyjeżdżają do działań. Ci ludzie pracujący zawodowo budują etos, który nasza młodzież stara się naśladować i też nieść innym pomoc w potrzebie.
- A co słychać u Grupy Nadzieja, jakie są najbliższe plany?
- Prawdę powiedziawszy, to jestem wręcz w szoku jeśli chodzi o ilość osób, które zgłaszają się do nas i chcą zakładać grupy pierwszej pomocy czy nawet oddziały grupy ratowniczej. Obecnie trwają prace w Supraślu, gdzie otrzymaliśmy od Caritasu Archidiecezji Białostockiej pomieszczenia, garaże. Będzie tam duży oddział grupy ratowniczej, która w tej chwili działa w Białymstoku. Trwają także prace nad założeniem oddziału w Ostrołęce. Ale, co bardzo mnie cieszy, również z wielu mniejszych miejscowości otrzymujemy prośby o powoływanie grup pierwszej pomocy. Małych, niewielkich grupek ludzi, którzy chcą po prostu uczyć się pierwszej pomocy i chcą ją świadczyć w swoim najbliższym otoczeniu.
Ksiądz Radosław Kubeł urodził się 10 listopada 1977r. w miejscowości Czerwin. Jest absolwentem Wyższego Seminarium Duchownego w Łomży. Przyjął święcenia z rąk bp. S. Stefanka w 2002 r. i trafił do parafii Krzyża Świętego w Łomży. Skończył studia z liturgiki na UKSW w Warszawie. Od 2008 doktor teologii, diecezjalny duszpasterz ratownictwa medycznego, asystent kościelny szkolnego koła Caritas przy PG nr 2 w Łomży.
Diecezjalny duszpasterz środowisk tradycji katolickiej, duszpasterz akademicki w Wyższej Szkole Zawodowej Ochrony Zdrowia Towarzystwa Wiedzy Powszechnej w Łomży, wykładowca liturgiki na WSD, duszpasterz Urzędu Celnego w Łomży, diecezjalny duszpasterz strażaków, adiunkt na Wydziale Medycyny Ratunkowej i Katastrof w Wyższej Szkole Zawodowej Ochrony Zdrowia TWP w Łomży, wykładowca ratownictwa medycznego na kierunku Bezpieczeństwo Wewnętrzne w UKSW w Warszawie. Współtwórca Grupy Ratowniczej SPR Nadzieja, obecnie prezes Stowarzyszenia Pomocy Rodzinom „Nadzieja“. Diecezjalny egzorcysta.