Ekipa IPN pracowała na Kcyńskiej w Bydgoszczy [zdjęcia]
Sprawdzano bezimienną mogiłę w kwaterze 3/2 na cmentarzu komunalnym w Bydgoszczy.
- Nigdy nie wiemy, co faktycznie znajdziemy w „dole śmierci”. Nie ma też żadnej prawidłowości, jeśli chodzi o ułożenie szczątków - mówi prof. Krzysztof Szwagrzyk, wiceprezes IPN, szef Biura Poszukiwań i Identyfikacji, który ze swoją ekipą archeologów, wspomagany przez grupę wolontariuszy, prowadził wczoraj prace poszukiwawcze w Bydgoszczy.
W kwaterze 3/2, według zapisów w księgach cmentarnych, mieli zostać pogrzebani członkowie oddziałów zbrojnych, skazani na karę śmierci w II poł. lat 40. i początkach lat 50.
Do pierwszego etapu poszukiwań wytypowano bezimienną mogiłę, znajdującą się niedaleko grobów trzech oficerów kontrwywiadu Komendy Wileńskiej AK: Witolda Milwida, Władysława Subortowicza i Jerzego Łozińskiego, którzy zostali zabici w bydgoskim więzieniu w listopada 1949 r.
Kogo szukano? - Nie mamy żadnej pewności, kogo tam znajdziemy - ostrożnie wypowiadała się dr Alicja Paczoska-Hauke, koordynator w Biurze Poszukiwań i Identyfikacji - Delegatura IPN w Bydgoszczy.
Spekulowano, że mogą się tu znajdować m.in. żołnierze oddziału Ryszarda Buczkowskiego ps. „Tarzan” (pięć osób rozstrzelano 17 stycznia 1946 r.).
- Może to nasi od „Jędrusia” - nadziei nie tracił Patryk Semczuk, wolontariusz z Wyrzyska, krewny żołnierza wyklętego Mariana Myszki, ps. „Łoś”. - O tym, że miałem w rodzinie wyklętego dowiedziałem się niedawno. Marian Myszka w konspiracji przyjaźnił się z Leonem Mellerem ps. „Jędruś, dowódcą oddziału operującego w powiecie wyrzyskim.
Ciężkiej pracy fizycznej przy rozkopywaniu podwójnej kwatery nie bał się Dariusz Żurek, syn żołnierza niezłomnego Jana Żurka, ps. „Groźny”, a także Waldemar Ziółkowski, również wolontariusz.
Zdjęcie wierzchniej warstwy mogiły, porośniętej krzewami, trwało ponad godzinę. Wcześniej wszystkie sąsiednie groby zabezpieczono specjalnymi plandekami.
- Nigdy nie wiadomo, jak szczątki będą ułożone. W Warszawie pracujemy na Bródnie, Powązkach i Służewie. Choć to jedno miasto i ten sam sprawca, to są różne metody grzebania - przyznaje prof. Szwagrzyk.
Na Powązkach szczątki odnajdywane są na głębokości 2,5 metra, na Bródnie dużo płyciej - tylko 80 centymetrów pod powierzchnią ziemi.
- Ciała wrzucono do dołów w bezładzie. To, jak są ułożone, zależy od tego, kto je wrzucał. Czy robili to więźniowie, strażnicy więzienni czy może grabarze pod nadzorem strażników... Również od pory roku, tego, czy chciało im się kopać głębszy dół, jak i tego, czy od rana pili wódkę. Jedno jest pewne. Szybko chcieli ukryć ciała - dodaje wiceszef IPN.
Gdy wolontariusze i archeolodzy zdejmowali kolejne warstwy ziemi, prof. Szwagrzyk przestrzegał. - Zapiski w księgach cmentarnych wiele mówią, ale o niczym nie przesądzają. Mamy nazwiska, znamy kwaterę i miejsce, gdzie mniej więcej poszukiwane przez nas groby powinny się znajdować. W trakcie prowadzonych w różnych miejscach kraju poszukiwań byliśmy wielokrotnie zaskakiwani. Zdarzało się, że wbrew informacjom pochodzącym z dokumentów, w jamach grobowych znajdowaliśmy szczątki ludzi, których tam być nie powinno. Były też zapiski o pustych jamach, tymczasem odnajdywaliśmy w nich szczątki.
Prace poszukiwawcze IPN na Kcyńskiej będą kontynuowane.
Bydgoska Delegatura IPN apeluje do osób, których bliscy są pochowani na cmentarzu przy Kcyńskiej o przejrzenie albumów rodzinnych. - Może ktoś ma zdjęcia z pogrzebów z lat 40. i 50., na których widać ten cmentarz. Chodzi przede wszystkim o kwaterę 3/1 i 3/2 - mówi dr Paczoska-Hauke.