Ekolodzy w Bieszczadach: Chcemy zmieniać świat na lepszy
Zamiast na urlop do ekskluzywnego kurortu przyjeżdżają w dzikie Bieszczady. Jak mówią - do pracy. Codziennie patrolują las w poszukiwaniu ściętych drzew. I kropek. Bo każda nowa kropka to kolejne drzewo do wycięcia. A na to ekolodzy z ruchu obywatelskiego „Inicjatywa Dzikie Karpaty” się nie godzą.
Do Zatwarnicy przyjeżdżamy we wtorek przed południem. O obóz ekologów pytamy siedzących pod sklepem dwóch starszych mężczyzn. Na stole stoi na wpół wypita butelka wódki.
- A plączą się tu jacyś po lasach. Ale ciężko ich spotkać. Chyba szukają robaczków. Jak jakiegoś zobaczą, to ogłaszają, że nic tu nie można już robić - mówi nam jeden z nich. Nie chce powiedzieć, gdzie szukać ekologów. Kiedy naciskamy, coś w końcu tłumaczy.
Jego wskazówki okazują się mylne. Po przejechaniu kilkudziesięciu metrów zawracamy. Kolejną próbę podejmujemy w kinie „Końkret”. Sprzątający w środku młody chłopak nie ma pojęcia, że w ogóle jacyś ekolodzy są w okolicy.
Upragnioną informację zdobywamy w Ośrodku Wypoczynkowo-Szkoleniowym. I tak, kilka kilometrów od centrum Zatwarnicy znajdujemy ukryty głęboko w lesie obóz „Inicjatywy Dzikie Karpaty”. Nie udaje nam się porozmawiać z aktywistami od razu. Musimy poczekać, aż część grupy wróci z leśnego patrolu. Ci, którzy są wypowiadać się nie chcą.
Przy wejściu do obozowiska przechodzę po desce, która przypomina próg. Nie jest to zwykła deska. Widnieje na niej regulamin obozu. Trochę już wypłowiały od deszczu i słońca, bo spisany wtedy, kiedy obóz powstawał, czyli rok temu, 4 sierpnia. W tym roku aktywiści przyjechali 28 czerwca.
W dalszej części artykułu:
- jak można dołączyć do aktywistów?
- jak wygląda życie w obozie?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień