Ekolodzy ze Świebodzina zatrzymali pucką marinę
Projekt nowoczesnej przystani został zakwestionowany przez Klub Przyrodników. Mamy wątpliwości co do oddziaływania na środowisko - mówi Paweł Pawlaczyk
Marzenia władz miasta i części mieszkańców o rozbudowie portu i zagospodarowaniu fragmentu Zatoki Puckiej utknęły w martwym punkcie. Złożona już koncepcja była konsultowana z wieloma organami i wielokrotnie zmieniana po to, by spełnić wszelkie wymogi.
- Marina to szansa dla Pucka i jedyny właściwy kierunek rozwoju - tłumaczy burmistrz Hanna Pruchniewska.
Pieczołowicie przygotowywane dokumenty niezbędne są do otrzymania dofinansowania kolejnych etapów budowy przystani. Bez dotacji miastu nie uda się zrealizować tej kosztownej inwestycji, która szacowana jest mniej więcej na 50 milionów złotych. Te pieniądze mają posłużyć do tego, by stworzyć 300 miejsc cumowniczych, nowe molo spacerowe i poszerzyć tzw. Zieloną Plażę.
Poniżej wizualizacje portu w Pucku po planowanej przebudowie:
Jednak od lutego tego roku sprawy pozwoleń na budowę zostały zamrożone. Wszystko przez protesty ekologów z głębi Polski, a konkretnie z Klubu Przyrodników ze Świebodzina, którzy odwołali się od decyzji Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. I, jak się okazuje, nie tylko problemy z oddziaływaniem mariny na środowisko były powodem wątpliwości ekologów. - Przede wszystkim zauważyliśmy rażące błędy formalne - komentuje Paweł Pawlaczyk z KP.
Zakwestionowaliśmy fakt, iż RDOŚ, dając stronom termin wypowiedzenia się w tej sprawie, sam go nie dotrzymał i wydał decyzję. Nasze stanowisko nie zostało w ogóle wzięte pod uwagę.
Przyrodnicy dziwią się, że projekt przygotowano w tak szybkim tempie. Ich zdaniem z tego powodu jest niedokładny i mało bezpieczny. - Nie podoba się nam to chodzenie na skróty - mówią w Świebo-dzinie.
W postulatach obrońców przyrody znalazły się punkty mówiące o mankamentach samego projektu. Jeden z nich zwraca uwagę na niepełną analizę oddziaływania mariny na ichtiofaunę. Według przyrodników badania wykonano na obszarze całej zatoki, a nie w konkretnej lokalizacji. Doszukano się niedopatrzeń także w udokumentowaniu roślinności morskiej. W raporcie w jednym miejscu jest informacja o braku występowania gatunków chronionych, w innym zaś pokazano mapkę, z której ma wynikać, że taka roślinność jednak występuje. Zakwestionowano też dane dotyczące kwestii prac pogłębiarskich i miejsca wyrzucania urobku oraz oddziaływania przystani na walory krajobrazowe.
Przyrodnicy nie sprzeciwiają się samej budowie mariny. - Procedura polega na tym, by inwestor rozwiał wszelkie wątpliwości - tłumaczą.
Miasto nie kryje zniecierpliwienia, bo nowoczesna marina ma być gospodarczą sprężyną dla Pucka, a ktoś ją teraz skręcił. - Zrobiliśmy swoje, czekamy na stanowisko Warszawy i naprawdę nie rozumiemy tego zaskakującego sprzeciwu przyrodników z głębi Polski - mówi burmistrz.