Eko-pikieta przeciw strzałom w bazie
Zamiast odstrzału za płotem jednostki w Redzikowie ekolodzy proponują wyłapanie i przenosiny zwierząt w inne miejsce.
– Nas ekologów nie interesuje baza, sprzęt, stan kadry, wojsko. Nas interesuje zwierzyna, która jest własnością skarbu państwa, czyli nas wszystkich – podkreślała podczas sobotniego protestu jego organizatorka Urszula Urzyńska, ekolog z Fundacji Centarus.
Pod bramą prowadzącą na teren bazy w Redzikowie manifestowało około 30 osób. Skandowali przeciwko zgodzie, którą wydano na odstrzał zwierząt. Zostały zamknięte za płotem okalającym byłe lotnisko, na terenie którego budowana jest amerykańska baza antyrakietowa. Obok OTOZ Animals, Straży dla zwierząt, działaczy TOZ ze Słupska, byli też reprezentanci Fundacji Viva, Serce na łapce, a nawet Partii Razem i Komitetu Obrony Demokracji. Politycznych haseł jednak nie wznoszono. Był to jeden z warunków, który postawili organizatorzy pikiety. Były za to transparenty „Ratujmy sarny i dziki”, „Nie dla odstrzału zwierząt w Redzikowie” i „Lepiej być zestresowanym niż martwym”.
– Ile jest zwierząt za płotem? Tego tak naprawdę nie wiemy – zaznaczała Urszula Urzyńska. – Nie wiemy też, co się z nimi dzieje. Odsyła się nas do urzędu marszałkowskiego, a stamtąd do pana rzecznika Batalionu Ochrony Bazy. Ten z kolei do Ministerstwa Obrony Narodowej. Jesteśmy otwarci na dialog. Zawsze możemy usiąść i porozmawiać. Ale myśliwi i wojskowi przyjęli tylko jedną opcję – odstrzelić. Nie wiemy czy zapowiadany odłów miał miejsce. My od samego początku, tj. od 30 listopada ubiegłego roku monitujemy tę kwestię, piszemy mejle i pisma. Może wreszcie ktoś dostrzeże, że jesteśmy partnerami do rozmowy.
132 odstrzelone w Redzikowie. Na taką kwotę zgodził się sejmik województwa
Przypomnijmy, że protesty ekologów rozpoczęły się kiedy poinformowaliśmy o decyzji Sejmiku Pomorskiego w Gdańsku na wyłapanie i wystrzelanie 132 zwierząt. Decyzja zapadła w grudniu, a niedawno słupski łowczy okręgowy wydał pozwoleniem dwóm myśliwym zatrudnionym w polskim batalionie ochraniającym bazę na dokonanie odstrzału. Przeciwko protestował też Robert Biedroń. On też wystosował pismo, ale do przewodniczącego sejmiku w Gdańsku.
Tymczasem niektórym zwierzętom udało się wydostać poza płot. Dwa dziki miały utopić się w wykopie.
Ekolodzy nie zgadzają się na odstrzał. W zamian proponują rozszczelnienie ogrodzenia lub wyłapanie zwierząt i przeniesienie w inne miejsce.
– Na przykład do nas – mówi Edyta Pudzianowska z fundacji Dziki Azyl, która w Kobylnicy ma prowadzić ośrodek dla dzikich zwierząt. – Jeżeli doszłoby do odłowu możemy zapewnić im opiekę i przywrócić do życia w innym miejscu.