Ekspert ds. cyberwojny i dezinformacji: Zapomnijmy o pojęciu “fake news”
Rosja prowadzi walkę informacyjną, w której celem jest także Polska. Na co powinniśmy być gotowi? Jak zweryfikować prawdę? O zagrożeniach, którym musimy stawić czoło rozmawiamy z doktorem Łukaszem Olejnikiem, niezależnym badaczem i konsultantem ds. cyberbezpieczeństwa i cyberwojny.
Jak obecnie wygląda ta wojna informacyjna między Rosją a Zachodem? W jaki sposób Rosjanie wykorzystują dzisiaj cyberprzestrzeń do dezinformacji i osiągania celów politycznych?
To jest walka informacyjna i wymiana sygnałów w pełnej skali i z wykorzystaniem wielu kanałów. Mieliśmy to już w styczniu, gdy cyber-operacją próbowano implantować działania informacyjne mające grać na podziałach i resentymentach historycznych między Polską a Ukrainą. Dziś widać, że to mogły być wczesne działania. Informacje rozprzestrzeniają się dziś wieloma kanałami - Twitter, Instagram, TikTok, Telegram. Dzięki temu mamy bezpośredni wgląd w sytuację konfliktu, ale nie można wykluczyć, że niektóre z takich informacji są “podstawione”, tak jak to było z przerobionym filmikiem z rakietą balistyczną Topol-M z ładunkiem termojądrowym, która miała rzekomo jeździć po Moskwie z taktycznym oznaczeniem “Z”. Ustalono, że to fałszywka, ale zdążyło to się odbić szerokim echem. Działania prowadzone są też w Rosji, np. w rosyjskich mediach społecznościowych pojawiają się reklamy z treściami antywojennymi. Dotychczas dezinformacja i propaganda takimi kanałami spotykała nas raczej na Zachodzie - np. przed wyborami prezydenckimi w USA w 2016 roku czy referendum o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Obecnie mieliśmy i mamy również tradycyjne komunikaty wysyłane przez dyplomacje - rosyjską, ukraińską, czy zachodnie. Nawet słynna konferencja rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa wygląda na sprawnie “zaprojektowaną” i mającą wysłać sygnały na Zachód o zamiarach Federacji i celach nadchodzących działań. Także co do środków, mamy tradycyjną dyplomację, media elektroniczne, społecznościowe, także wypowiedzi pewnych osób publicznych. Ostatnio Zachód pewne działania przestał tolerować, co widać choćby po zwolnieniu szefa filharmonii Monachium.
Z naszego punktu widzenia ważne będzie to, jak zachowamy się wobec ludzi, którzy dziś wysyłają dziwne komunikaty, ale także do niedawna próbowali konfliktować nas z Zachodem. To duży problem, dla niektórych może być to dysonans poznawczy. Jak poradzą sobie ludzie ze świadomością, że ich idol lub ulubiony polityk nagle wydaje się być przekaźnikiem, delikatnie mówiąc, treści “dziwnych”? Kiedyś można było pewnych rzeczy nie dostrzegać, ale dzisiaj?
Mam wrażenie, że w tej informacyjnej wojnie Rosja cały czas jest stroną atakującą, a Zachód jest celem, musi się bronić.
Trudno nie zauważyć, że przekaz propagandowo-informacyjny obecnie po prostu działa w trybie wojennym i tak to trzeba interpretować. Ale konflikt zbrojny ma miejsce na Ukrainie i to tam możemy mówić o wojnie informacyjnej. U nas, czyli w miejscu niezaangażowanym w ten konflikt zbrojny, to są operacje informacyjne - nawet jeśli miałyby jakiś związek z przekazami związanymi z sytuacją na Ukrainie. Ja jestem zwolennikiem prawidłowego przypisywania znaczeń słowom. Wojna to wojna. Polska nie jest na wojnie, nie ma więc u nas wojny informacyjnej, ani cyberwojny.
Sprawa jest jednak jasna. Są prowadzone operacje informacyjne oraz cyber-operacje. Różnymi technikami, kanałami i sposobami. Te działania są ukierunkowane na odnoszenie pewnych efektów, celów. Zachód i Polska muszą to zrozumieć i temu przeciwdziałać. W Polsce dziś możemy chyba jasno docenić ryzyko informacyjnego konfliktowania Polski z Zachodem, nawet jeśli było lub jest to czynione przez polskie osoby publiczne, czasem polityków, parlamentarzystów, influencerów, publicystów, czy wróżbitów. Jeśli ktoś nie zdaje sobie sprawy z tego ryzyka, to niech włączy telewizor lub sprawdzi w internecie informacje o tym, co dzieje się za naszą wschodnią granicą.
Jak zweryfikować prawdę, odróżnić prawdziwe informacje od fake newsów w dobie wojny informacyjnej, gdy obie strony mogą przeinaczać fakty, stosują swoją propagandę? Jakie zagrożenia w dłuższej perspektywie to przynosi?
To, że my w coś wierzymy, a jakaś informacja potwierdza nasz punkt widzenia, nie oznacza, że jest to prawdziwe. Weryfikacja to w ogólności duży problem. Ważne jest zaufanie do źródła, np. sprawdzanie historii prawdomówności źródła (skąd mamy jakieś informacje?), zwracanie uwagi na to w jakiej atmosferze i z jakim komentarzem są szerzone informacje.
Jednak informacje nie muszą być fałszywe. Zapomnijmy o pojęciu “fake news”. Fałszywe informacje to kiepska dezinformacja, to jest kiepska propaganda. Najlepszą propagandę robi się za pomocą informacji prawdziwych. Odpowiednio kalibrując przekaz, kierując go w odpowiednim czasie, w odpowiedni sposób. W propagandzie chodzi bowiem nie tyle o to, by jedynie dostarczyć treści do “ofiary”, ale aby odnieść skutek. O to, by “ofiara” podjęła jakieś działania. Można to osiągnąć np. stosując sprytne metody podprogowe. Tak, by “ofierze” wydawało się, że sama doszła do jakiegoś wniosku, że sama nabrała konkretnego przekonania na jakiś temat. To dlatego, że lubimy mieć rację. Tak kierowane operacje propagandowe są bardzo groźne. Mogą na długo doprowadzić do całkiem trwałych zmian w percepcji i myśleniu, do zmian w działaniu. Do zatrucia myśli. To może być np. zmiana mająca na celu skłonienia do zakupu pewnego rodzaju produktów, lub popieranie tej lub innej tezy, myśli, polityka. Decyzji przy głosowaniu w wyborach. Albo w referendum na jakiś temat.
Co można zrobić? Niestety trzeba włączyć samokrytycyzm. Trzeba dopuścić do myśli to, że możemy się mylić, że mogliśmy być w błędzie. To nie jest wygodne, bo lubimy mieć rację. A czasem powinniśmy aktywnie myśleć, zwłaszcza w sytuacjach, gdy stawka jest wysoka. To duży problem, bo to zajmuje czas, a dziś wszyscy jesteśmy zajęci. Nie mamy tego czasu. Chcielibyśmy, by wszystko było podane jasno, klarownie, na tacy. Żeby nie było ukrytego dna. Także dlatego operacje informacyjne mogą być tak skuteczne, bo one mają ukryte dno. Nie są tym, na co wyglądają.
Jakiego rodzaju ataków/treści/działań możemy się spodziewać? Mówi się np. o próbach podszywania się pod Ukraińców w mediach społecznościowych i pisaniu nienawistnych treści, by zniechęcać Polaków do Ukraińców i kreować uchodźców jako zagrożenie. Są ataki na portale newsowe, próby hakowania stron rządowych, itd. Na co powinniśmy być gotowi?
To mogą być próby implantacji złych przekazów informacyjnych, np. to, że ktoś kogoś dyskryminuje, nie wpuszcza do Polski uchodźców wojennych - choć wszyscy wiemy, jak trudna jest sytuacja na granicy i jak wiele tam się robi, by pomagać każdemu. Tyle o problemie humanitarnym.
Są niestety też osoby mogące chcieć dawać ujście swym poglądom politycznym, próbować zestawiać to, co się dzieje teraz z jakimiś wydarzeniami w przeszłości. Do nich nie dotarło, jak wielki mamy problem. Obecnie w sytuacji wojennej, w sytuacji napięć, zajmowanie się takimi osobami to niestety strata czasu. Szkoda czasu, w tym przypadku najlepszy jest ostracyzm. Po prostu zablokować wichrzycielskie informacje, źródła.
Jest też ryzyko typowych cyberataków i o tym ryzyku mówimy już od dłuższego czasu. Ryzyko to jest obecnie naprawdę wysokie i takie pozostanie jeszcze na długo. To mogłyby być cyberataki na infrastrukturę krytyczną, system finansowy, tego rodzaju obszary. Także hakowanie polityczne, wykradanie informacji i wypuszczanie ich w strategiczny sposób. To zapewne dopiero w przyszłości, bo obecnie dezinformacja polityczna odnosiłaby niewielki skutek — mamy większy problem.
Minister Janusz Cieszyński (żartem) “przeprosił” mnie za to, że wprowadzono od razu trzeci stopień alarmowy CHARLIE-CRP,. Nie miałem z tym absolutnie żadnego problemu, gdyż ja tydzień przed tym wzywałem do stopnia drugiego (BRAVO-CRP). Zgadzam się też, że w momencie wprowadzania stopnia CHARLIE-CRP było już jasne, że ryzyko jest jeszcze większe. I ono pozostaje duże. Zwłaszcza w przypadku krajów, które w jakiś sposób biorą udział we wsparciu Ukrainy. Czyli w przypadku państw zachodnich.
Cyberatakami możnaby, przynajmniej w teorii “odpowiadać”, bez działań wojennych. Dlatego też ostatnio NATO przypomniało, że dużej skali cyberatak może spotkać się z kolektywną odpowiedzią (art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego). Obecnie akurat to ryzyko uważam za niskie, bo to by oznaczało faktyczną wojnę z Zachodem. Tego wszyscy chcą uniknąć. To jednak przypomina nam, że cyberatak może doprowadzić do eskalacji, także do wojny, do wojskowej odpowiedzi kinetycznej.
Jeśli od kilku miesięcy mamy wycieki maili ze skrzynki pocztowej jednego z najbliższych współpracownikach premiera, to jak to świadczy o bezpieczeństwie państwa? Czy to powód do niepokoju? Trochę analogicznie - co ataki hakerskie grupy Anonymous mówią o systemie bezpieczeństwa, zabezpieczeniach przed tego typu atakami w Rosji?
Te skrzynki mailowe były prywatne i jest to w gestii tych konkretnych osób dotkniętych cyberatakami, osoby te powinny mieć świadomość, że były celami. Założyłbym, że prawie każdy polski polityk i wielu dziennikarzy może być “na celowniku”. Dużym problemem może być zaprojektowanie strategii cyberbezpieczeństwa sztabów wyborczych w następnych wyborach. Cyberataki na cele polityczne trwają w trybie ciągłym. To np. zbieranie informacji, także takich które można wykorzystać w trakcie operacji mieszania się w wybory. Czasem działanie może być bardziej bezpośrednie. Właśnie z takim mieszaniem się w wewnętrzną sytuację polityczną mieliśmy do czynienia w Polsce. Wcześniej miało to miejsce np. w USA czy we Francji.
Nie przesadzałbym jednak z efektami “grup hakerskich” w odniesieniu do wydarzeń na Ukrainie. Tych efektów nie da się też zweryfikować. Może i są głośne, ale to tylko dlatego że nagłaśniają je media. Ale zastanówmy się, jakie są faktycznie efekty tych działań? Co one osiągają? Czy to coś zmienia?
Zupełnie inną kwestią jest też to, że takie angażowanie się w konflikt zbrojny może nieść ze sobą pewne ryzyka. Ryzyka związane z ewentualną wojskową odpowiedzią. Stania się “legalnym” celem wojskowej operacji nie polecam, choć to raczej w kontekście ewentualnego zaangażowania w taką działalność bojową cywilów na Ukrainie.
Nie zapominajmy, że na Ukrainie niszczone są budynki, giną ludzie, jest wielu uchodźców. Prawdziwa pomoc to ta humanitarna na granicy polsko-ukraińskiej, finansowanie organizacji pomocowych. Jeśli ktoś chce pomóc, to może to zrobić właśnie w taki sposób.
W jaki sposób Polska może zabezpieczać się przed trollami, atakami hakerskimi (takimi jak wyłudzanie danych, wycieki prywatnych korespondencji). Zwłaszcza, jeśli większość takich działań ma miejsce na prywatnych platformach społecznościowych takich jak Facebook czy Twitter, które rządzą się swoimi prawami? Co może państwo?
Wobec operacji informacyjnych - tylko edukacją medialna. Ale taka prawdziwa, a nie pozorowanymi szkoleniami. Niestety wątpię, by to nam się udało. Bo nikt nie zechce za to zapłacić, a w większości przypadków szkolenia antydezinformacyjne będą zwyczajnie bardzo kiepskiej jakości.
Ktoś, kto przeznacza pieniądze na operacje informacyjne wie o tym, że ludzie nie mają czasu na weryfikację informacji, na sceptycyzm, m. in. dlatego to odnosi skutek. Jedyne co możemy zrobić to wykazywać się zdrowym sceptycyzmem, nie dawać się ponosić emocjom. Tego sceptycyzmu jednak nikt nas nie uczy, na pewno w przeważającej mierze nie dostarczają tego studia w Polsce. Jeśli ktoś lub coś wskazuje, że rzekomo mamy sytuację presji czasu, że jakieś działania ponoć trzeba wykonać szybko, np. natychmiast - lepiej to zignorować. Tak zresztą działa phishing, czyli przesyłanie fałszywych maili lub wiadomości na komunikatorach próbujących skłonić nas do zaszkodzenia sobie samym - np. podania hasła na fałszywej stronie znajdującej się w takiej wiadomości.
W ogólności w kwestii cyberbezpieczeństwa, powinniśmy regularnie instalować poprawki oprogramowania, korzystać z autoryzacji wieloskładnikowej. Poza tym, w kwestii technicznej zwykły człowiek niestety niewiele więcej może. Niestety powinniśmy też przeznaczać trochę czasu na myślenie o tym, czy działania, które podejmujemy są dobrym pomysłem. Nie wszystko w cyberbezpieczeństwie może zostać zautomatyzowane. Antywirusy pomagają, jednak nie zastąpią myślenia. Wciąż kliknięcie w jakiś link może okazać się groźne.
W kwestii państwa to od kilku lat sytuacja ulega powolnej poprawie. Jest jakiś cel, pojawiają się środki na cyberbezpieczeństwo. Bardzo wiele brakuje, ale to już coś. Niedawno powołano również cyberarmię, która ma mieć zdolności defensywne jak i ofensywne. Budowanie tego zajmie czas, ale podjęto ważną decyzję polityczną by to robić. Szkoda, że tyle to trwało. Dziś widzimy, że nie ma alternatywy. Potrzeba nam wizji strategicznej w kwestiach cyberbezpieczeństwa. Także bardziej ogólnie, w kwestiach nowych technologii obronnych i wojskowych. Tu warto by zaangażować szerokie kręgi ludzi analityczno-badawczych. Bo chociażby po tym co widać na wojnie na Ukrainie można stwierdzić kiedy i jakie przeznaczenie może mieć cyber, na ile użyteczne mogą być drony. Jak, oraz kiedy, stosować takie systemy uzbrojenia. Stąd musimy wyciągnąć użyteczne wnioski na przyszłość bo to już kwestia krytycznego bezpieczeństwa naszego kraju. Na końcu wracam do kwestii prozaicznej. Sprawy edukacji medialnej jako oręża przeciw dezinformacji. To zabrzmi trochę patetycznie, ale zalecam lekturę mediów tradycyjnych. I to w wersji papierowej. Jeśli rząd chce wspomóc edukację medialną to mógłby powołać np. program dofinansowania szkół, bibliotek, czy urzędów. Tak, by zawsze był tam wybór prasy papierowej. Potrzeba nam jakościowych mediów papierowych. Ich konsumpcja ma inną naturę niż tych elektronicznych, pod względem czasu, także sposobu przyswajania informacji. Pandemia bardzo tu zaszkodziła, papierowe media wycofano np. w wielu kawiarniach. To drobiazg, ale ma konsekwencje.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień