Ekspert o protestach na Białorusi: Kiedyś nadejdzie kres Łukaszenki. Jednak raczej nie teraz
Sytuacja geopolityczna stawia białoruską opozycję w skrajnie niekorzystnej sytuacji. Całe to państwo nie ma zdolności decydowania o swoim losie - mówi dr hab. Rafał Ożarowski, ekspert polityki międzynarodowej, wykładowca Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu w Gdyni.
Czy w obecnej sytuacji geopolitycznej Białorusini mają szansę uwolnić się od Aleksandra Łukaszenki?
To czy Łukaszenko i jego poplecznicy zostaną u władzy na Białorusi, nie zależy właściwie od niego i woli Białorusinów. Czynniki zewnętrzne mają tu największe znaczenie - postawa Rosji, Zachodu Europy i Stanów Zjednoczonych. Aleksandr Łukaszenko jest dyktatorem, stosuje represje, metody niedopuszczalne w kanonach świata demokratycznego, czy nawet pozornie demokratycznego. Z drugiej strony, jego postawa, gdy dość sprawnie lawirował między Rosją a Zachodem, w tym Polską, może pozostawiać pewne znaki zapytania.
Kluczowe dla Zachodu jest pytanie, czy z Łukaszenki można zrezygnować? Jest przecież doświadczenie Arabskiej Wiosny, gdzie bardzo szybko, wręcz pochopnie podejmowano decyzje o odsunięciu od władzy nielubianych przez ulicę dyktatorów. Zachód widzi dziś, jak to się skończyło - w Libii trwa wojna domowa, w Egipcie władzę sprawuje jeszcze gorszy niż za Mubbaraka wojskowy reżim, Syria jest w agonii, a Jemen w sensie instytucjonalnym, jako państwo, nie istnieje.
Mamy też wariant ukraiński, bardzo niebezpieczny. Pamiętajmy, że na terenie Białorusi stacjonują wojska rosyjskie, które sprawują geostrategiczną misję kontroli nad tym buforowym państwem. Myślę, że radykalne kroki dziś nie przyniosłyby korzyści dla Białorusi. Ja popieram i szanuję aspiracje Białorusinów, każdy chce być wolny, żyć bez reżimowego ucisku. Natomiast czy to się teraz uda bez wywołania rosyjskiej reakcji? W obecnym układzie geopolitycznym, gdy Łukaszenko jest wygodny i dla Rosji i dla Zachodu, mam co do tego poważne wątpliwości.
Swietłana Cichanouska, która wg wielu obserwatorów wygrała wybory prezydenckie na Białorusi, jest poza granicami kraju.
To dla protestujących Białorusinów bardzo czytelny sygnał, że właściwie jest już po wszystkim. Pani Cichanouska, topowe nazwisko opozycji, kontrkandydatka Łukaszenki, była na Litwie już dwa dni po wyborach. W tym słynnym już nagraniu wzywała do nie eskalowania protestów, zapewne po bardzo ostrych rozmowach z białoruskimi służbami bezpieczeństwa. Wytłumaczono jej, pewnie niezbyt delikatnie, co może się z nią stać, z jej mężem, dziećmi, a protesty na ulicach będą okupione krwią, ofiarami, i to daremnymi.
[polecane]20592804[/polecane]
Rosjanie nie ustąpią w sprawie Białorusi...
Oni nie mogą sobie pozwolić na to, by władzę na Białorusi przejął demokratyczny, proeuropejski lider. Rosjanie wyciągają wnioski z poprzednich prób uniezależnienia się poszczególnych krajów dawnego ZSRR. Rosja, ze swoim przywódcą Władimirem Putinem, jest zbyt mocno zaangażowana na Białorusi, by pozwolić na kolejny scenariusz ukraiński. Wybudowała tu elektrownię jądrową, sprzedaje temu krajowi od lat surowce za pół ceny, ma tu swoje bazy wojskowe.
Rosjanie traktują Białoruś jako tzw. bliską zagranicę, czyli obszar ich wpływów, część dawnego ZSRR. Nie pozwolą, by ten kraj wymknął im się z rąk, bo to oznaczałoby ich kompletną nieporadność i byłoby nielogiczne z punktu widzenia rosyjskich interesów. Być może Rosjanie zgodziliby się na wymianę przywództwa na Białorusi, natomiast byłby to i tak ktoś całkowicie od nich zależny i lojalny.
Pamiętajmy, że Rosja nie jest państwem demokratycznym i wielu jej mieszkańcom nie podoba się władza Putina. Z punktu widzenia władz rosyjskich zatem, łatwa "zmiana warty" na Białorusi mogłaby stanowić przykład dla opozycji w Rosji. Na razie mamy okres wyczekiwania ze strony Putina, jak się rozwinie sytuacja - być może zrodzi się wariant jakiegoś porozumienia, rozgrywki z Zachodem.
Wg dziennikarzy Biełsatu, to najpoważniejszy sprzeciw Białorusinów wobec Łukaszenki, który rządzi tym krajem już dwie dekady. Zastanowić się należy zatem jak wielkie poparcie mają społeczne protesty wobec jego władzy?
Białorusini na pewno obawiają się, że mogłoby się u nich stać to, co na Ukrainie - agresja sił rosyjskich, wewnętrzna wojna, destabilizacja, społeczny kryzys. Rządy Łukaszenki oznaczają pewien spokój. Kto nie angażował się w opozycję, spokojnie mógł sobie żyć. Białoruś jest państwem komunistycznym, którego ok. 60 proc. przedsiębiorstw, nierentownych, należy do państwa. Reformowanie tego kraju wiązałoby się z potężnymi wyrzeczeniami społecznymi, ogromnymi problemami, dlatego nie wszyscy Białorusini chcą odejścia Łukaszenki. On nie jest całkowitym przegranym ostatnich wyborów. Pamiętajmy też, że Łukaszenko próbował wielokrotnie z Rosjanami twardo rozmawiać, nawet nie mając żadnych atutów. Ten balans był dla niego charakterystyczny. Lecz tak naprawdę siła jego oddziaływania na Kreml była niewielka. Mam wrażenie, że Rosjanie pozwalali Łukaszence na te stanowcze gesty, choćby po to, by całkowicie on poparcia Białorusinów nie tracił.
[polecane]20597239[/polecane]
Ukraińcy starają się reformować państwo w modelu niezależności od Rosji po rewolucji w 2014 roku.
Ukraina to jednak jest zupełnie inny kaliber państwa - kraj duży, ze społecznością z o wiele bardziej rozwiniętą świadomością narodową niż na Białorusi. Rosjanie nie chcieli "odpuścić" Ukrainie, tak samo jak Gruzji, i pozbawili ten kraj Krymu i dużej części terytorium na wschodzie. Białoruś to nieduże państewko, bez możliwości strategicznych. Ten kraj jest jest ważny, ale nie ma aż takiego, geopolitycznego znaczenia, z punktu widzenia UE i USA, by można było o to państwo zawalczyć. Zwłaszcza teraz, gdy bardzo wielkim problemem jest covid i wywołany pandemią kryzys gospodarczy, a w USA rozpoczyna się kampania prezydencka. Pamiętajmy też, że kryzys ukraiński, trwający od sześciu lat, nie skończył się.
Rosja może w każdej chwili, bardzo szybko "odpalić" separatystyczne republiki w Donbasie. Dlatego podobny scenariusz na Białorusi, dla każdego, kto choć trochę rozumie jak działa polityka międzynarodowa, może być przerażający.
Prezydenci Litwy, Polski, dyplomacja USA wystosowały noty sprzeciwiające się tłumieniu protestów na Białorusi. Premier Mateusz Morawiecki apeluje do państw unijnych o zwołanie specjalnego szczytu. To są gesty?
Tak. Sytuacja skrajnie nie sprzyja protestującym na Białorusi. Jest Rosja, która nie zgodzi się na demokratyczne przemiany w tym kraju. Zachód i USA mają problemy z pandemią i należy postawić pytanie, czy w takich warunkach poświęcą bardzo dużo by ratować białoruskich obywateli, przy bardzo niepewnych efektach.
[polecane]20600661[/polecane]
Jakie znaczenie miałaby Białoruś dla Polski, przy założeniu, że nie jest destabilizowana przez Rosję i jest rządzona w sposób demokratyczny, ma demokratycznego lidera?
Bardzo duże, zwłaszcza w momencie, gdyby demokratyczny lider Białorusi nie miał zamiaru burzyć stosunków z Rosją. To jest jednak niemożliwe. Nie ma takiej polityki proeuropejskiej, prounijnej, która zadowalałaby jednocześnie Rosję. Kreml nie zgodzi się na samodzielnego lidera na Białorusi, który byłby gotów reformować ten kraj. Łukaszenko swoim balansem miedzy Rosją a Zachodem próbował budować relacje, także z państwami UE, ale w żadnym razie nie można go nazwać demokratą. Ten jego balans to forma przedłużania agonii białoruskiego państwa.
Polski rząd próbował rozmawiać z Łukaszenką, pamiętamy słowa Stanisława Karczewskiego z PiS, że to "ciepły człowiek".
Myślę, że to były próby sondowania Łukaszenki, w momencie gdy było widać, że się z Rosjanami nie dogaduje, próba szukania jakiejś płaszczyzny porozumienia. Pojawił się np. pomysł transportu ropy na Białoruś z gdańskiego portu. Ten projekt jest do zrealizowania, ale nie wydaje mi się, by sam Łukaszenko był w tej sprawie decydentem. Białoruś nie jest państwem samo decydującym o swoim losie.
[polecane]20597577[/polecane]
Jaka przyszłość czeka Białoruś?
Świat potrafi zaskakiwać i pewną nieprzewidywalność należy zakładać. Jednak obecnie wszystko wskazuje, że Łukaszenko utrzyma władzę, a protesty będą wygasać. Pacyfikacje są brutalne, dojdzie do masowych aresztowań. Mało realne są masowe, kilkusettysięczne demonstracje, które dałyby szansę opozycji.
Niewiele będą Białorusini w stanie zrobić, zwłaszcza w obliczu działań rozbudowanych, lojalnych, zaufanych sił bezpieczeństwa, na których Łukaszenko opiera swój reżim. Nie tylko Rosja wyciągnęła lekcję z Ukrainy czy Arabskiej Wiosny. Dyktator Białorusi dobrze wie, że gniew ulicy, wbrew pozorom, może bardzo szybko obalić skostniały system dyktatorski, więc siły OMON-u są na taki scenariusz przygotowane.
System białoruski wpisał się w sytuację geopolityczną dość sprawnie. Przetrwał bardzo długo. Kiedyś pewnie nadejdzie jego kres. Pytanie, czy Łukaszenko zostanie obalony, czy zdecyduje, że zastąpi go ktoś inny, np. jego syn.