Radosny basket mistrzów polski
- To był mecz! Trójki, zbiórki, asysty no i pierwsza stówa w tym sezonie - powiedział jeden z uradowanych kibiców opuszczających we wczorajszy wieczór halę CRS. Rzeczywiście było to bardzo fajne spotkanie. Zupełnie inne od wielu wygranych w tym sezonie w Zielonej Górze. Sukces i jego rozmiary są tym bardziej cenne, że Trefl to nie jest słaby i błąkający się w dole tabeli rywal. Zespół z Sopotu w tym sezonie ma ambicje awansu do play offu i pewnie ją zrealizuje.
W niedzielny wieczór jednak nie miał szans. Stało się tak za sprawą bardzo dobrej gry Stelmetu. Zielonogórzanie zagrali bez Vladimira Dragicevicia, który na szczęście będzie mógł już wystąpić w najbliższym, środowym spotkaniu. Gospodarze zaczęli z polotem, bo już w 15 sekundzie za trzy trafił Thomas Kelati. Potem nasi dobrze bronili, walczyli o każdą piłkę, trafiali. Ich akcje mogły się podobać. W 5 min było 14:5, w 9 min, po trójce Nemanji Djurisicia 24:13. Przed przerwą zaliczyliśmy jednak małą ,,stójkę”. Pozwoliliśmy rywalowi zdobyć kolejno osiem punktów. Trefl jakby złapał szansę.
Jednak tego dnia rozpędzeni zielonogórzanie pozwolili kibicom zaraz zapomnieć o tej chwili słabości. W drugiej kwarcie gospodarze rzucili się na ekipę z Sopotu z takim impetem, że rywal, mimo iż próbował, nic nie był w stanie zrobić. Graliśmy swobodnie, na luzie, efektownie zbieraliśmy piłki z tablic. W 17 min, po trafieniu rozgrywającego znów bardzo dobre spotkanie Armeniego Moore’a po raz pierwszy przewaga Stelmetu przekroczyła dziesięć punktów - 41:30. Goście byli bezradni, a gospodarze odjeżdżali . Ostatni fragment był imponujący. Wyglądał mniej więcej tak: dobra akcja Stelmetu, kosz, obrona, albo wymuszenie niecelnego rzutu na rywalu, nasza akcja i kolejne punkty. Zespoły schodziły na przerwę przy stanie 56:38 dla Stelmetu. Po przerwie nasi nacisnęli jeszcze mocniej. Akcja goniła akcję, były wsady, bloki i asysty. W 27 min za trzy trafił Moore i było już 74:44. W tym momencie mimo że było jeszcze daleko do końca trener Artur Gronek zaczął desygnować na parkiet rezerwowych. W czwartej kwarcie ciągle trwała radosna koszykówka. Rywal próbował, ale był już tak ,,zagotowany”, że nie trafiał z bardzo korzystnych pozycji. Kiedy w 33 min za trzy rzucił James Florence było 89:58. W naszej piątce było wówczas aż trzech zawodników grających w drugoligowych Muszkieterach. W pewnym momencie przestało nam wpadać i dopiero wówczas goście zaczęli poprawiać wynik. Chwilową niemoc przerwał Karol Gruszecki trójką i już wówczas stało się jasne, że po raz pierwszy w tym sezonie Stelmet przekroczy granicę 100 punktów. Tak się stało za sprawą Wojciecha Majchrzaka, który dobił niecelny rzut, ale ponieważ był faulowany poprawił osobistym. Ten sam zawodnik zakończył mecz efektowym wsadem.
Zespół zielonogórski zebrał wielkie oklaski od publiczności spragnionej właśnie takiego meczu. Spotkania w którym prowadzi od początku do końca, zbiera, asystuje, blokuje rzuty rywali. Trener Trefla Zoran Martić przyznał po meczu, że z tak grającym Stelmetem jego zespół nie miał najmniejszych szans. Przed zielonogórzanami teraz wyjazd do Tarnobrzega na mecz z Siarką.
Kwarty: 24:21, 32:17, 24:13, 22:27.
Stelm et BC: Moore 15 (2), Kelati 12 (4), Hrycaniuk 11, Gruszecki 10 (2), Koszarek 8 oraz: Djurisić 14 (2), Zamojski 13 (2), Vaughn i9 Majchrzak po 7, Florence 5 (1), Zywert i Der po 0.
Trefl: Kolenda 16 (4), Irleand 16 (2), Marković 6 (1), Karolak 10 (1), Dylewicz 6.
Sędziowali: Piotr Pastusiak (Szczecin), Cezary Nowicki (Warszawa) i Łukasz Jankowski (Poznań).
Widzów 3.214.