Elita nie. To może igrzyska? [zdjęcia, wideo]
Polacy strzelili 10 goli na pożegnanie MŚ w Katowicach, ale rywale dla nas nie zagrali.
Powiedzmy sobie jasno: awans do elity był na wyciągnięcie ręki. Zwycięstwa ze Słowenią i Austrią to jedne z najcenniejszych wyników reprezentacji w ostatnich latach. Obie drużyny są wyżej notowane w światowej hierarchii i znacznie częściej spotykają się z elitą. Polakom właśnie tego doświadczenia i ogrania zabrakło, żeby dziś świętować największy sukces od wielu lat.
Biało-czerwony mur
Wystarczyłoby pokonać Koreę Południową, która w Katowicach ograła jeszcze tylko Japonię i była przedostatnia. Ten mecz będzie się śnił długo kadrowiczom. Zwycięstwo dałoby im pierwsze miejsce i pewny awans. Porażka choćby o dogrywce - miejsce drugie, oczekiwanie z nadziejami na wyniki MŚ elity i także prawdopodobną promocję.
- Z Katowic wyjadę w dobrym nastroju, szczególnie podbudowały nas te wygrane ze Słowenią i Austrią. One pokazały, że jesteśmy jak mur, do którego każdy z chłopaków dorzuca własną cegiełkę - powiedział napastnik Aron Chmielewski.
Kapitan reprezentacji Marcin Kolusz dodaje: - Nie czuję niedosytu, musimy się cieszyć z tego, co udało nam się wywalczyć na tych mistrzostwach. Udało nam się po raz pierwszy od wielu lat pokonać faworyzowanych Austriaków, zagrać dobrze trzy ostatnie mecze i pokazać, że stajemy się drużyną, która w przyszłości spokojnie może wejść do elity.
Charakter na awans
Z pewnością nie zabrakło biało-czerwonym charakteru i determinacji. Takiej, jaką choćby zaprezentował Patryk Wajda. W trakcie turnieju obrońca dostał krążkiem w twarz, który złamał mu żuchwę. Wyszedł ze szpitala prosto na lód w meczu z Japonią i jeszcze strzelił gola! Dla takiej drużyny kibice zawsze przyjdą na trybuny.
- Chciałbym przede wszystkim podziękować chłopakom za dobrze wykonaną pracę. Po pierwszych dwóch meczach byliśmy na dole, nikt już w nas nie wierzył, ale właśnie wtedy zawodnicy pokazali charakter. Bardzo się cieszę, że mogłem z nimi pracować na tych mistrzostwach, bo to coś niesamowitego - podsumował trener Jacek Płachta.
Są jednak i gorsze wieści. Kłopot w tym, że Polacy dwa razy z rzędu nie wykorzystali atutu własnego lodowiska (rok temu przegraliśmy MŚ w Krakowie). Przez najbliższe 2-3 lata raczej nie mamy szansy na kolejny turniej, a bez 8 tysięcy kibiców na trybunach o awans będzie dużo trudniej.
Drużyna ma już jednak kolejny cel. We wrześniu w Mińsku powalczy w ostatniej rundzie kwalifikacji olimpijskich do igrzysk w PyeongChang.
Nasz młody lider
Najlepszym napastnikiem mistrzostw świata w Katowicach wybrano Patryk Wronkę, 21-latek strzelił tylko 1 gola, ale dołożył 3 asysty i miał duży wpływ na grę swojego zespołu. Razem z Pawłem Dronią znalazł się także w najlepszej formacji turnieju. W punktach kanadyjskiej najlepsi byli dwaj Słoweńcy Ken Ograjensek i Jan Urbas (po 2 gole i 4 asysty).
Igrzyska w PjongCzangu bez gwiazd NHL? Czerkawski: My, kibice, możemy tylko żałować.
Polska - Japonia 10:4 (6:1, 1:1, 3:2)
Bramki : 1:0 Wrona (1), 2:0 Chmielewski (4), 3:0 Malasiński (7), 4:0 Kruczek (11), 5:0 Pasiut (13), 6:0 Dziubiński (18), 6:1 Uoeno (20), 7:1 Bagiński (24), 7:2 Kawai (26), 7:3 Obara (42), 8:3 Chmielewski (44), 8:4 Nishiwaki (45), 9:4 Dronia (56), 10:4 Wajda (60)
POLSKA: Odrobny - Borzęcki, Bychawski; Zapała, Wronka, Malasiński - Kruczek, Dronia; Chmielewski, Pasiut, Łopuski - Kotlorz, Pociecha; Urbanowicz, Dziubiński, Kolusz - Bryk; Bagiński, Bepierszcz, Galant.