Ełk. Tunezyjczyk: Ja brał tego noża ze strachu. Grozi mu 25 lat więzienia
W sylwestrową noc w ełckim barze z kebabem było wielu klientów. Wśród nich pijani mężczyźni, którzy wyzywali i poniżali pochodzących z innych krajów kelnerów. Ci ostatni byli mocno zdenerwowani, puszczały im nerwy... Czy to przyczyniło się do tragedii?
Nie wiadomo też, ile ciosów zadali Danielowi. - Ta kwestia wciąż jest badana przez biegłych - informuje Ryszard Tomkiewicz, naczelnik wydziału śledztw Prokuratury Okręgowej w Suwałkach, która zajmuje się sprawą. Opinia ekspertów powinna być gotowa w najbliższych dniach. A już w przyszłym miesiącu do suwalskiego sądu może trafić akt oskarżenia.
Cudzoziemcy nie przyznają się do winy.
Krzyczeli: Ciapaku na kolana
Algierczyk ma 41 lat, jest kawalerem. Do Polski przyjechał osiem, czy dziewięć lat temu. Zdążył już uzyskać polskie obywatelstwo. Dlaczego trafił do Ełku, nie wiadomo. Niektórzy twierdzą, że miał tutaj wielu znajomych, inni - że w mazurskim miasteczku osiadł dla kobiety. Przy jednej z głównych ulic wynajął niewielkie mieszkanie, a kilkaset metrów dalej otworzył bar z kebabem. Kolejny lokal uruchomił parę przecznic dalej. Na brak klientów nigdy nie narzekał. Ludzie chwalili i kebab, i obsługę. Właściciel baru zatrudniał kilka osób, samych cudzoziemców. Wśród nich był 26-letni kelner, Tunezyjczyk. Mężczyzna przebywał w naszym kraju od dwóch lat. I starał się o obywatelstwo polskie, ale bez powodzenia. W połowie minionego roku zaskarżył odmowną decyzję wojewody do sądu administracyjnego. Wciąż czeka na rozstrzygnięcie. Ale, póki co, deportować go nikt nie zamierza. Bo życie obu cudzoziemców zmieniło się diametralnie dwa miesiące temu, w sylwestrową noc.
Tego wieczoru w lokalu - jak opowiadają naoczni świadkowie - było bardzo wielu klientów. Wśród nich kilku młodych, pijanych mężczyzn, których zachowanie wołało o pomstę do nieba. Mieli sypać przekleństwami, wyzwiskami i krzyczeć do obsługi „ciapaku na kolana i do pana!”, albo „dawaj to jedzenie, tylko nie pluj, bo ci mordę wysmaruję”. Na ulicy zaś, przed barem, co chwila wybuchały petardy, więc cudzoziemcy byli mocno zdenerwowani. Świadek twierdzi, że jeden z kelnerów, choć miał ręce pełne roboty, na kilka minut schował się na zapleczu...
- Widać było, że nie wytrzymuje nerwowo - dodaje mężczyzna.
Dwie godziny przed północą do lokalu przyszli kolejni goście - 21-letni Daniel z kolegami. Wśród nich byli dwaj mężczyźni dobrze znani ełckim organom ścigania, mieli bogate kartoteki. Odpowiadali między innymi za rozboje, pobicia, groźby karalne i kradzieże. W pewnym momencie pomiędzy gośćmi, a obsługą doszło do ostrej wymiany zdań. O co dokładnie poszło, jeszcze nie wiadomo. Ale pojawiły się przypuszczenia, że mogły to być jakieś sprawy z przeszłości.
Na utarczce słownej pewnie by się skończyło, gdyby nie fakt, że Daniel zabrał dwie butelki coca-coli i ruszył do wyjścia nie płacąc rachunku. Cudzoziemcom puściły nerwy, rzucili się za nim w pościg. Dopadli ełczanina kilkadziesiąt metrów od baru. Jeden z obcokrajowców przytrzymywał swoją ofiarę, a drugi zadał jej nożem kilka ciosów, w tym śmiertelny, w okolice serca. Dźgnął co najmniej trzykrotnie.
- Przyczyną śmierci był m.in. krwotok wewnętrzny - precyzuje prokurator Tomkiewicz.
Cudzoziemcy porzucili rannego i wrócili do baru, gdzie się zabarykadowali. Gdy przyszła po nich policja, udawali, że nie wiedzą o co chodzi. W tym czasie kolega zamordowanego Daniela szukał odwetu. Pobiegł do mieszkania Algierczyka, by je okraść i podpalić. Rozlał benzynę oraz podłożył ogień. Na szczęście pożar udało się stłumić w zarodku.
Prokurator boi się zamieszek
Właściciel baru z kebabem oraz kelner zostali zatrzymani i usłyszeli prokuratorskie zarzuty. Obaj, jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, nie przyznali się do winy. Tunezyjczyk mówił w ełckim sądzie (który decydował o tymczasowym aresztowaniu go na trzy miesiące), że nigdy nie chciał nikogo zabić. „Ja brał tego noża ze strachu” - tłumaczył ze łzami w oczach.
Dodawał, że był w szoku i nic nie pamięta. To utrudnia wyjaśnienie okoliczności tragedii, ale nie uniemożliwia. Rejon baru był monitorowany. Ełcka policja zabezpieczyła nagrania z kamer. - Będziemy je analizować - zapowiada prokurator Tomkiewicz.
Czy taśmy i wizja lokalna pozwolą odpowiedzieć na pytanie, jakie były motywy tragedii, zobaczymy. Póki co, prokuratura nie ujawnia, kiedy eksperyment zostanie przeprowadzony. Nie chce dopuścić do sytuacji, by przed lokalem doszło do kolejnych zamieszek. Tak, jak kilka godzin po zabójstwie, gdy ełczanie pikietowali na ulicach miasta i demolowali bar z kebabem. Cudzoziemcom grozi do 25 lat więzienia.