- Jedna mnie trzymała, a druga biła ładowarką po plecach - twierdził 15-letni wychowanek DPS w Chełmnie, prowadzonego przez zakonnice.
Po półrocznym, drobiazgowym śledztwie, prokuratura nie znalazła dowodów na to, że takie wydarzenie 22 października ub.r miało miejsce.
- Przesłuchaliśmy wielu świadków, w tym inne dzieci oraz pracowników Domu Pomocy Społecznej. Zgromadziliśmy również kilka opinii biegłych: psychologów oraz biegłego z dziedziny medycyny sądowej. Ten dwukrotnie wypowiadał się na temat rodzaju obrażeń u chłopca i mechanizmu ich powstania. Stwierdził, że ślady na plecach to zadrapania, a nie efekt pobicia - mówi prokurator Grażyna Wiącek z Chełmna.
Dwukrotne opiniowanie było potrzebne, bo w styczniu br. Emanuel wrócił z przepustki do DPS z podobnymi śladami, jakie miał jesienią ub.r. Znów okazało się, że to zadrapania, a nie obrażenia po biciu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień