Emeryt chciał dorobić. I padł ofiarą oszustów
Po „oranżadce” pan Zygmunt robił, co kazał mu oszust. Teraz chce ostrzec innych
73-letni Zygmunt Konopko z Kostrzyna nad Odrą jeszcze dziś przypomina sobie wydarzenia z 14 lutego i ich kolejność. Niby wiedział, co się dzieje, ale nie zdawał sobie sprawy z tego, co robi.
– Na chodniku zaczepił mnie mężczyzna. Zapytał, czy chciałbym pracować jako stróż na jego parkingu. Zgodziłem się. Kiedy wsiadłem do samochodu, było tam jeszcze dwóch innych mężczyzn. Poczęstowali mnie napojem. Potem już robiłem, co „szef” kazał – relacjonuje emeryt.
– Następnego dnia rano, kiedy tata wstał, dziwnie chodził i dziwnie się zachowywał. Ale kiedy mi opowiedział, co robił poprzedniego dnia, ręce mi opadły – nie ukrywa Mirella Gwizdoń, córka pana Zygmunta. Okazało się, że poprzedniego dnia mężczyzna wziął na siebie trzy telefony i telewizor na raty, które oddał swojemu przyszłemu „pracodawcy”.
Czytaj w środę, 22 lutego, w "Gazecie Lubuskiej" i w serwisie plus.gazetalubuska.pl