Emocje i pogarda wiodą Polskę na manowce
Słowo wróblem wyleci, a wołem powróci - brzmi znane przysłowie. Oznacza ono, że nieopatrznie użyte, jedno słówko potrafi czasem wyzwolić całą lawinę. Najczęściej słowo „wróblem wylatuje” w internecie, bo tam anonimowość wyzwala w ludziach nadzwyczajną śmiałość.
Nie tylko jednak w internecie.„Jak ja was kur...y nienawidzę/ Jak ja wami kur...y gardzę” - to fragment piosenki pt. „Virus SLD” śpiewanej kiedyś przez Pawła Kukiza. Tu przekaz pełen emocji pojawił się w formie utworu o charakterze artystycznym. Recenzenci powiedzą być może, że piosenka wyrażała „słuszny gniew”. Można się spierać, nie ma chyba jednak wątpliwości, że była pełna pogardy.
Pogardliwe i wulgarne słowa masowo kierowane są pod adresem polityków. W rozmowach prywatnych tak masowo, że aż czasem „wróblem wylecą” i przemkną się na łamy lub na antenę. Dwa dni temu lawinę krytyki spowodowało skandaliczne słowo użyte w radiu Tok FM przez znaną dziennikarkę Ewę Siedlecką. Podczas rozmowy na temat reformy sądownictwa prowadzonej w statecznym gronie publicystów wyrwało się jej stwierdzenie, że prezydent Andrzej Duda „został przecwelony przez PiS”. Na drugi dzień były w radiu przeprosiny i wyrażanie skruchy, ale obraźliwe wobec prezydenta sformułowanie poszło w eter.
Przy okazji do poziomu polszczyzny inteligenckiej wyniesione zostało słowo wywodzące się z żargonu kryminalistów. To też powszechna obecnie maniera służąca wzbogacaniu języka. Ksywa, hajs, szlug, kipisz, dać cynk, fart - zaskakujące jak wiele ze złodziejskiej gwary przechodzi do języka potocznego, a stamtąd do mediów. A wszystko po to, żeby przyciągnąć uwagę i wyzwolić emocje - najmodniejsze obecnie, a nawet obowiązkowe.
Prezydent Duda też jest zresztą w pewien sposób zasłużony dla kultury języka. Niedawno przyznał Nagrodę „Zasłużony dla Polszczyzny” Wojciechowi Wenclowi, gdańskiemu poecie i felietoniście. Oto próbka prozatorskiej twórczości laureata: „Wszyscy dopuściliśmy do tego, by Polska stała się gnojowiskiem. Trzeba zacząć wywozić gnój: postmodernizm, gender, propagandę homoseksualną, pogardę wobec własnej historii. Oczywiście pewien margines brudów będzie istniał zawsze, chodzi jednak o to, by zmieścić go w wychodku, a nie roznosić po uniwersytetach czy państwowych instytucjach kultury.” Jak widać, zdobywca prezydenckiego medalu stroni od przekleństw czy złodziejskich inspiracji, ale staranna chlewikowo-klozetowa metaforyka ewidentnie świadczy o pogardzie, którą żywi dla ludzi o innych przekonaniach.
Wynika z tego, że w Polsce wolno, wypada, opłaca się, a nawet pięknie jest pogardzać. Jeśli nawet chwilowo naprawdę tak jest, to droga donikąd, na manowce, dobrze znane Polakom z przeszłości.