Rynki finansowe nerwowo zareagowały na przegraną premiera Renziego. Problemy Włoch mogą się przenieść na inne kraje strefy euro.
Premier Włoch Matteo Renzi przegrał referendum w sprawie reformy konstytucyjnej. I tak jak obiecał składa dymisję na ręce prezydenta Sergio Mattarellego.
- Przegraliśmy, nie udało się. Biorę na siebie odpowiedzialność za porażkę - przyznał Renzi po ogłoszeniu wyników. 60 proc. głosujących było przeciwnych reformom proponowanym przez szefa rządu.
W emocjonalnym wystąpieniu premier Renzi pogratulował wygranym, a frekwencja wyniosła 68 proc.
Wygranymi były opozycyjne ugrupowania, m.in. prawicowa Liga Północna oraz ugrupowanie byłego premiera Silvia Berlusconiego Forza Italia, które przekonywały zwolenników, że Renziemu chodziło w reformie konstytucji o zagarnięcie większej władzy dla siebie.
Renzi przegrał, a Włochy obudziły się w poniedziałek w obliczu groźby załamania rynków finansowych i zamieszania politycznego. Są obawy strefy euro po wynikach referendum, bo Italia to trzecia gospodarka tej strefy. Wygrana przeciwników Renziego będzie zachętą dla populistów i skrajnej prawicy w wyborach w roku 2017 we Francji, Niemczech i Holandii.
Włochy stoją w obliczu przedterminowych wyborów, bo Renzi przelicytował, źle odczytał nastroje społeczne. Na pewno chciał umocnić władzę rządu, zmierzał do osłabiania pozycji Senatu, izby wyższej włoskiego parlamentu. Nawet wśród jego zwolenników pojawiały się głosy, że ambitny szef rządu myślał tylko o wzmocnieniu swej pozycji. I podobnego zdania była większość elektoratu.
Przedstawiciele zachodnich banków starają się studzić emocje po referendum. Ich zdaniem nie można obecnej sytuacji porównywać do Brexitu. Analitycy przypominają jednak, że Włochy nie są w dobrej kondycji ekonomicznej. Gospodarka kraju skurczyła się od kryzysu z roku 2008 o 12 proc., a kondycja banków nie jest najlepsza, jeśli zaś chodzi o zadłużenie kraju, to Włochy wyprzedza tylko Grecja.
Opozycja już nawołuje, by jak najwcześniej rozpisać przedterminowe wybory.