Ewa Lipska: Czas ucieka, ale nigdy nie jest za późno
Najpopularniejsza współcześnie żyjąca polska poetka opowiada o dobrej samotności, lęku o Polskę i świat oraz o tym, że w gruncie rzeczy ludzie są zawsze tacy sami
Pozwoli pani, że włączę dyktafon.
A nie jest pani głodna? Mogę przygotować kanapki.
Dziękuję, jadłam.
Pytam, bo młodzież często, w porannym biegu, rezygnuje ze śniadania. Muszę o was dbać, bo jak mawiano w czasach PRL-u: „wasza wiedza, energia i ambicja są cennym skarbem ludowej Ojczyzny”...
Pani chyba dobrze się z młodymi dogaduje?
Bardzo dobrze. Lubię młodzież i jestem jej ciekawa. Pamiętam, jak za moich młodych lat słyszeliśmy często, że jesteśmy okropni i jakie to nadeszły straszne czasy... Tak pewnie też jest dzisiaj. Pokoleniowe potyczki. My byliśmy zbuntowani i oni też są zbuntowani, to prawo młodości. A ja jestem ciekawa, co czytają, co myślą o naszych czasach, jakie mają stresy i marzenia. Jesteśmy do siebie podobni. Tylko scenografia jest inna. My czytaliśmy więcej, bo nie istniała jeszcze komunikacja internetowa, Facebook, Twitter.
Co pani lubiła wtedy czytać?
Uwodziła mnie literatura amerykańska, ale później też ta z obszaru niemieckojęzycznego czy południowoamerykańskiego. Zaprzyjaźniałam się z bohaterami książek, na przykład z doktorem Ravikiem z „Łuku Triumfalnego” Remarque’a czy z rodziną Buddenbrooków z powieści Tomasza Manna. Fascynował mnie egzystencjalizm, filozofia Sartre’a, który uważał, że człowiek w tłumie czuje się sam. Ta samotność towarzyszy nam do dzisiaj; miliony przyjaciół na Facebooku to utopia.
Pani używa Facebooka?
Kolega mi założył i czuwa nad stroną. Na ogół nie zabieram głosu, nie „lajkuję” i nie biorę udziału w dyskusjach. Przeraża mnie nadmiar „hejtu”. Denerwuje mnie, kiedy maszyna zadaje mi pytanie: „co słychać?”. Albo apeluje do mnie, aby coś powiedzieć. Taki przedsmak sztucznej inteligencji. Z Twittera nie korzystam, szkoda mi czasu. Ale zdaję sobie sprawę, że wpływ tych cywilizacyjnych gadżetów na nasze życie jest ogromny. Poprzez internet można się szybko skrzyknąć. W różnym celu: dobrym i złym. Ale podobnie jest z wieloma wynalazkami.
Mnie drażni, jak ktoś siedzi obok mnie i jednocześnie prowadzi komunikację na Facebooku.
Może, siedząc koło pani, wolałby rozmawiać z panią przy pomocy telefonu. To scena jak z komedii filmowej. Może napiszemy scenariusz? Ale, mówiąc poważnie, to jest problem psychologiczny. Rozmawianie za pośrednictwem ekranu jest bezpieczne, daje nam czas do namysłu, chroni przed wpadką. Czasami trudniej rozmawiać, patrząc sobie głęboko w oczy. Ale w życiu codziennym jest to konieczne. Chyba że będziemy się żenić z maszynami. Wyobraża sobie pani ślub z iPadem? Oczywiście iPad musiałby być rodzaju męskiego… Chociaż niekoniecznie...
Jakby był odpowiednio spersonalizowany…
W każdym momencie mogłaby go pani wyłączyć, ale czy on mógłby panią? Świetnie zaczynamy rozmowę.
Czytaj więcej:
- Co zdradza nasz język?
- Czy pani Ewa Lipska zawsze chciała być poetką?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień