Fala emerytów z przymusu?
Kontrowersje. Wielu starszych Polaków obawia się, że po obniżeniu w październiku wieku emerytalnego nie będą mogli dalej pracować, choć chcą. Prawo niby ich chroni, ale... w Polsce po osiągnięciu wieku emerytalnego pracuje tylko 17 proc. ludzi. Na Zachodzie - dwa razy więcej.
Pracownicy, którzy osiągną ustawowy wiek emerytalny, nakłaniani są przez pracodawców do odejścia z pracy. Według wielu naszych Czytelników, dzieje się tak zwłaszcza w instytucjach publicznych, także w podległym resortowi pracy ZUS-ie. To sprzeczne z oficjalnym przekazem rządu, który zakończył właśnie ogólnopolską akcję zachęcającą potencjalnych emerytów do dalszej aktywności zawodowej.
Elżbieta Rafalska, minister rodziny, pracy i polityki społecznej, podkreśla, że osiągnięcie wieku emerytalnego nie może być powodem zwolnienia pracownika. Prezes ZUS Gertruda Uścińska przekonuje Polaków do pracy po osiągnięciu wieku emerytalnego. W praktyce decyduje się na to jedynie 17 proc. uprawnionych do emerytury, kilka razy mniej niż na Zachodzie. W instytucjach publicznych ten odsetek jest jeszcze mniejszy. Sprawdziliśmy, jak to wygląda w naszym regionie. Np. w trzech największych urzędach w Krakowie, zatrudniających w sumie 5 tys. ludzi, pracuje tylko 150 osób, które nabyły prawa emerytalne, ale z nich nie skorzystały (większość w krakowskim magistracie). 90 proc. ludzi odchodzi na emerytury w wieku ustawowym. Nieco lepiej jest na uczelniach.
- Doświadczonych ludzi nakłania sie do odejścia. Tylko w Małopolsce z pracą pożegnało się kilkudziesięciu pracowników ZUS, którzy nie mieli ochoty przechodzić na emeryturę. W skali kraju takich osób są u nas setki - mówi nam doświadczona inspektorka ZUS. To samo słyszymy w skarbówce, połączonej niedawno z urzędami celnymi w Krajową Administrację Skarbową (KAS): ponad 1300 pracownikom z uprawnieniami emerytalnymi nie przedłużono umów.
- Rząd może nawoływać do dłuższej pracy, ale w publicznych instytucjach realia są takie, że starszy pracownik kosztuje więcej niż młody, jego dodatki za wysługę lat sięgają 40 proc. pensji. A fundusze płac są zamrożone od dekady. Początkujący inspektor ZUS dostaje 1,5 tys. zł na rękę. Jedyną szansą na podwyżki dla młodych jest wypychanie ludzi starszych na emerytury - opisują związkowcy z ZUS w Krakowie.
- Przejście na emeryturę jest prawem pracownika, a nie jego obowiązkiem - podkreśla Bożena Bielawska z krakowskiego oddziału ZUS. Zapewnia, że przymus nie wchodzi w grę. Dane mówią jednak same za siebie: w strukturach ZUS w całej Małopolsce pracują 1743 osoby, 33 z nich nabyły uprawnienia emerytalne, ale z nich nie skorzystały. Po przejściu na emeryturę pracę kontynuuje zaledwie 13 osób.
Rzecznik centrali ZUS Wojciech Andrusiewicz już rok temu przyznał, że w celu redukcji zatrudnienia „prowadzone są rozmowy na temat dobrowolnych odejść” - w pierwszym rzędzie z pracownikami, którzy nabyli prawa do emerytury. Oferuje się im odprawę „do 6 pensji”. - Oporni słyszą, że nie dostaną ani grosza, a i tak wkrótce stracą robotę - twierdzą związkowcy. Przez rok odeszło ponad tysiąc z 45 tys. pracowników ZUS.
We wszystkich instytucjach słyszymy to samo: przymusu odejść nie ma. Zdarzają się jedynie „zachęty”.
***
Według ZUS aż 83 proc. Polaków przechodzi na emeryturę zaraz po osiągnięciu wieku emerytalnego. W krajach zachodnich pracę kontynuuje 40, a nawet 50 proc. potencjalnych emerytów. Część pracowników publicznych instytucji w Polsce, także tych podległych rządowi, twierdzi, że chcieliby dalej pracować, ale pracodawca nakłania ich do odejścia na garnuszek ZUS. Zapytaliśmy o to małopolskie urzędy oraz uczelnie.
W krakowskim magistracie (2582 etaty) w ostatnich dwóch latach na emerytury przeszło 105 osób. Tylko dwie z nich nadal pracują w urzędzie „na czas zastępstwa za pracowników czasowo nieobecnych”. Pracę kontynuuje natomiast 85 osób, które mają uprawnienia emerytalne, ale z nich nie skorzystały.
- Pracownicy Urzędu Miasta Krakowa odchodzą na emeryturę najczęściej po roku, dwóch lub trzech latach po osiągnięciu wieku emerytalnego - wyjaśnia Jan Machowski, rzecznik magistratu. Podkreśla, że „nikt nie jest przymuszany”, UMK zależy jedynie, by odpowiednio wcześnie deklarowali chęć skorzystania z uprawnień, aby ktoś inny zdążył przejąć ich obowiązki.
W małopolskim Urzędzie Wojewódzkim (1140 pracowników) w ostatnich dwóch latach na emerytury przeszło 25 osób. - Pracują wciąż 63 osoby, które nabyły uprawnienia emerytalne, w tym 28 pracowników pobierających świadczenie emerytalne - mówi Joanna Paździo z MUW. Podkreśla, że moment odejścia zależy od pracownika.
W Urzędzie Marszałkowskim Województwa Małopolskiego (1140 pracowników) przez ostatnie dwa lata na emerytury przeszło 8 osób. Żadna z nich nie kontynuuje pracy w UMWM, natomiast 11 pracowników, mimo nabycia uprawnień emerytalnych, nie skorzystało z nich. - W żaden sposób nie nakłaniamy pracowników do korzystania z uprawnień emerytalnych. Urząd docenia i wykorzystuje wiedzę i doświadczenie osób, które mogłyby już korzystać z zasłużonego odpoczynku, a mimo to chcą nadal działać dla dobra Małopolski i jej mieszkańców - wyjaśnia Tomasz Kobylański z UMWM.
Uczelnie rządzą się nieco innymi prawami: oprócz Kodeksu pracy, zatrudnienie reguluje tam ustawa o szkolnictwie wyższym. Zgodnie z nią umowa mianowanego nauczyciela akademickiego wygasa z końcem roku akademickiego, w którym ukończył on 67 lat, a w przypadku profesora - 70 lat. Pracownicy niemianowani mają normalne umowy o pracę i teoretycznie mogą pracować tak długo, jak chcą.
Z Uniwersytetu Jagiellońskiego (ponad 5,6 tys. pracowników bez Collegium Medicum) przez dwa lata na emerytury odeszło 147 osób. Połowa z nich została na uczelni na etacie lub jego części. 254 pracowników nabyło uprawnienia emerytalne, ale z nich nie skorzystało.
- Decyzja o wcześniejszym przejściu na emeryturę niż przewiduje ustawa o szkolnictwie wyższym należy do pracownika - zapewnia Adam Koprowski z UJ. Dodaje, że pracownicy niemianowani sami decydują o terminie przejścia na świadczenie ZUS.
Z Politechniki Krakowskiej (2065 pracowników, w tym 1173 nauczycieli) na emerytury w minionych dwóch latach przeszło 128 osób. - Decyzja o przejściu na emeryturę w przypadku pracowników z ważnymi umowami o pracę i mianowaniami zależy wyłącznie od pracownika - zapewnia również Małgorzata Syrda-Śliwa z PK. Dodaje, że uczelnia nie zaobserwowała wzmożonego zainteresowania przejściem na emeryturę w związku z obniżeniem wieku emerytalnego.
W krakowskiej AGH (4 054 pracowników bez Cyfronetu) na emerytury przeszło w ostatnich dwóch latach 172 pracowników. Aż 153 emerytów kontynuuje pracę na uczelni. 136 kolejnych nadal pracuje mimo nabycia praw emerytalnych.
- Przejście na emeryturę nie jest w żaden sposób na pracownikach wymuszane. Istnieje natomiast system wspierania pracowników przechodzących na emeryturę - wyjaśnia Anna Żmuda-Muszyńska, rzeczniczka największej krakowskiej uczelni technicznej. W ramach tegoż systemu, osoby deklarujące przejście na emeryturę otrzymują przez ostatni rok pracy na AGH wynagrodzenie podwyższone: profesorowie o 750 zł miesięcznie, adiunkci i starsi wykładowcy o 600 zł miesięcznie, a wykładowcy, lektorzy, instruktorzy i nie nauczyciele o 450 zł miesięcznie.
A jak to wygląda w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, zatrudniającym obecnie 829 osób? W minionych dwóch latach na emerytury przeszły 33 osoby. Tylko jedna kontynuuje pracę na część etatu. Za to 43 osoby nabyły uprawnienia emerytalne, ale z nich nie skorzystały i nadal pracują.
Zobacz też: "Emerytura jest prawem, a nie obowiązkiem". A. Duda o obniżeniu wieku emerytalnego
Źródło: TVN24