Żużel. Jeśli ktoś postawił na zielonogórzan to do połowy sezonu nie liczył na zysk. Drużyna miała problemy kadrowe i zanosiło się na wyjątkowo ciężką końcówkę. Wtedy do akcji wkroczyło niesamowite trio.
Sezon zaczął się dla nas od falstartu. Padało w sobotę, a także w dniu spotkania 9 kwietnia i było chłodno. Sędzia odwołał mecz. Drugie podejście pojedynku z Betardem Spartą odbyło się 6 maja i jeszcze do niego wrócę.
Niepokojący początek...
Falubaz ruszył formalnie dopiero 17 kwietnia w Toruniu (poległ 51:39). Nie mieliśmy powodów do wielkiej radości, bo Jason Doyle wywalczył tylko 4 punkty, a Patryk Dudek strasznie się miotał i w siedmiu startach uciułał jedynie 6 „oczek”. Wynik trzymał rewelacyjny tego dnia Krystian Pieszczek wspierany przez Piotra Protasiewicza. Nasi wytrwali do IX biegu, a później „Anioły” urządziły masakrę.
Zwycięstwo w Gorzowie 46:44 zupełnie zmieniło sposób patrzenia na Falubaz
Spotkanie III rundy z beniaminkiem z Rybnika przed własną publicznością miało zatrzeć złe wrażenie i pokazać prawdziwą siłę Falubazu. Los chciał, że 24 kwietnia w Zielonej Górze padał deszcz na przemian ze śniegiem i zamienił tor w maź. Po przedostatnim wyścigu nasi prowadzili tylko 42:41 i niespodzianka wisiała w powietrzu. Tym razem słabiej pojechał „PePe” - dwa defekty i tylko 7 pkt. w sześciu startach i Pieszczek - 4 pkt. w pięciu biegach, a całą robotę odwalili Dudek, Doyle i Andriej Karpow, który miał być uzupełnieniem „drugiej linii”, a kroił niczym lider. To było wymęczone 46:43 i nie do końca wiedzieliśmy, co sądzić o tej drużynie. Brak Hampela doskwierał bardzo wyraźnie.
Dziś wiemy, że starcie IV kolejki (1 maja) z Unią Leszno (wygrane 50:40) przy W69 nieco zaciemniło obraz, bo „Byki” były w minionym sezonie bardzo słabe. Nasi seniorzy bili bez litości i po XII biegach było 44:28. Obraz zniszczenia zamazała nieco słabsza końcówka naszych. Falubaz wyglądał bardzo bojowo. Cóż, 6 maja odrobiliśmy u siebie zaległą I kolejkę z Betardem Spartą (wygrana 48:42). Niech nikogo nie zmyli wynik. To była męczarnia do ostatnich wyścigów, bo po VIII było 20:28. „Myszy” nie były takie znów szybkie.
Mecze V kolejki (8 maja) na wyjeździe w Grudziądzu (porażka 44:46) i VI (22 maja) w domu ze Stalą Gorzów (porażka 44:46) miały wspólny mianownik. Zielonogórzanie pięknie walczyli, ale polegli. Na betonie GKM-u nieco zawiódł Doyle, który przyjechał ostatni w niezwykle ważnej końcówce. Za to w derbach „Kangur” dał już ciała na całej linii. Inna sprawa, że poza Dudkiem wszyscy mieli problemy z koleinami na łukach. Problemy te bardziej dotknęły gospodarzy. Atmosfera zgęstniała, a zawodnicy mieli pretensje do Cieślaka.
... i imponujące przełamanie
5 czerwca w ramach VIII kolejki, bo cała VII została przełożona na rezerwowy lipiec, nasi zmierzyli się w Poznaniu z Betradem Spartą (wygrali 46:44). Trudno nie zgodzić się z opinią Sławomira Dudka, że wtedy doszło do przerwania nie najlepszej passy i wpadł pierwszy bonus do kolekcji. Trio Doyle - Dudek - Protasiewicz dało popis startów i walki na dystansie. Tak dysponowani seniorzy byli nie do zatrzymania na jakimkolwiek torze. Przesada?
Dowodem IX kolejka z 19 czerwca i niesamowity rewanż na Get Well Toruń (wygrana 53:37). Cieślak nie miał już do dyspozycji zz-tki, ale zamieszał pary i podłączył Karpowa do Doyle’a. Trafił doskonale, bo obok trzech egzekutorów to właśnie Ukrainiec okazał się ojcem sukcesu i kolejnego bonusa. To wyglądało już jak jakiś trans.
Potem mieliśmy lipiec i aż dwa przełożone mecze: 15 lipca - VII kolejki z Unią Tarnów na wyjeździe (wygrany 51:39), 17 lipca - X kolejki z ROW-em Rybnik na wyjeździe (wygrany 54:36). Klasyk z Unią Leszno (XI kolejka) został przełożony na sierpień, bo lało. Nim się ktokolwiek zorientował Falubaz umocnił się na drugiej pozycji i nacierał na fotel lidera, gdzie spokojnie zasiadała Stal Gorzów.
Remis z „Bykami” został odebrany jako sukces, a zwycięstwo w Gorzowie 46:44 zupełnie zmieniło sposób patrzenia na zielonogórski klub. Zespół szyty na miarę skromniejszego budżetu, bez jednego z filarów... w połowie sierpnia był pewniakiem do play off i to nawet z pozycji lidera!
Półfinałowa porażka z Gett Well Toruń zabolała bardziej niż powinna, bo świetna passa rozbudziła oczekiwania obserwatorów. Jedni oceniali, że ważniejszy był mecz w Toruniu, a potknięcie Dudka (4 pkt.) miało dotkliwsze skutki niż domowa wpadka Protasiewicza (6). Może tak, ale bez ich nieprzeciętnej dyspozycji na przestrzeni całego sezonu Falubazu w ogóle nie byłoby w fazie play off. A tak był i wywalczył brązowy medal.
Zawodnicy według średniej biegowej
Jason Doyle (18 meczów, 97 biegów, śr. bieg. - 2,258, 2,234 (d) i 2,280 (w), śr. mecz. - 11,22). Australijczyk ma za sobą rewelacyjny sezon. Nie wiadomo co w połowie sezonu dostały jego motocykle, ale „Kangur” dominował we wszystkich elementach. Pierwszy dojeżdżał do łuku lub załatwiał sprawę jakimś okrutnym atakiem. Absolutny dominator i maszyna do robienia punktów. Zaskoczył chyba samego siebie.
Piotr Protasiewicz (18 meczów, 97 biegów, śr. bieg. - 2,144, 2,125 (d) i 2,163 (w), śr. mecz. - 10,61). Punkty mówią same za siebie, ale nie oddają klasy i waleczności Protasiewicza. Słabsze starty z nawiązką rekompensował nam akcjami na trasie. „PePe” przedzierający się z trzeciej na pierwszą pozycję lub wyprzedzający niemal na linii mety to była normalka. Aż dziw, że na tym etapie kariery jeszcze mus się chce robić aż takie numery.
Patryk Dudek (18 meczów, 99 biegów, śr. bieg. - 2,101, 2,306 (d) i 1,900 (w), śr. mecz. - 10,94). Kapitalny sezon indywidualnie i masa bardzo dobrych biegów w lidze. Dudek czarował nas refleksem, ale także szalenie rozumnym podejściem do wyścigów. Tak dobrym przeglądem sytuacji na torze dysponuje chyba jeszcze tylko Greg Hancock. „Papryk” rozgrzewał nas także wyjątkowej urody atakami na dystansie. Kompletny mistrzunio.
Krystian Pieszczek - junior (18 meczów, 76 biegów, śr. bieg. - 1,566, 1,389 (d) i 1,725 (w), śr. mecz. - 6,17). Miał bardzo obiecujące przebłyski, ale nie wybił się ponad przyzwoite minimum, a jego największym problemem był brak stabilnej formy. Pieszczek miał wiele szans, ale nie rozwijał się proporcjonalnie do ich liczby.
Andriej Karpow (18 meczów, 84 biegi, śr. bieg. - 1,452, 1,791 (d) i 1,098 (w), śr. mecz - 5,56). Dzięki opatrzności za ten transfer. Sztywny, nieco nerwowy, ale ze świetnym refleksem i wolą walki. Na trasie Karpow to wypisz wymaluj Nicki Pedersen. Podjazd, oszczędne cięcie i po ataku. Jego punkty to spora część brązowego medalu.
Niesklasyfikowani
Jarosław Hampel (12 meczów, 23 biegi, śr. bieg. - 1,522, 1,733 (d) i 1,125 (w), śr. mecz - 6,20) *. Wrócił do drużyny dopiero na spotkanie 25 sierpnia z Unią Tarnów, a przestał być zastępowany 19 czerwca. Wejście w sezon po koszmarnej kontuzji i trwającej grubo pond rok przerwie nie było spektakularne, ale też znacznie ciekawsze niż powrót Łoktajewa.
Alex Zgardziński - junior (6 meczów, 19 biegów, śr. bieg. - 0,842, 0,769 (d) i 1,000 (w), śr. mecz - 2,17). Wypadł z drużyny nim ruszyła liga, bo złamał nogę. Wrócił dopiero w obliczu urazu Sebastiana Niedźwiedzia i zaprezentował się bardzo przyzwoicie. Walczył na dystansie z rówieśnikami, wyprzedzał ich, a w domu zabierał się także za seniorów. Zasłużył na kolejne szanse.
Sebastian Niedźwiedź - junior (12 meczów, 35 biegów, śr. bieg. - 0,600, 0,867 (d) i 0,400 (w), śżr. mecz. - 1,42). Robił ogólnie dobre wrażenie, bo potrafił płynnie pokonać cztery okrążenia i czasem pokonywał innych juniorów. Walczył, nie bał się, a przy tym mężnie znosił mniejsze urazy. Jak na zawodnika bez przeszłości w ekstralidze spisywał się solidnie i udało mu się nawet wygrać jeden wyścig.
Aleksandr Łoktajew (3 mecze, 7 biegów, zdobył punkt i bonus). Fizycznie Rosjanin prezentował się obiecująco, ale na torze okazał się rażąco nieskuteczny. Jego motocykle były wolniutkie, a przy tym zawodnik nie potrafił sobie z nimi poradzić. To było krótkie i bolesne wejście w sezon. Szanse Łoktajewa skończyły się wraz z powrotem do zespołu Jarosława Hampela.
Justin Sedgmen (3 mecze, 6 biegów, zdobył punkt). Trener Marek Cieślak przyznał otwarcie, że klub sięgnął po Brytyjczyka w obliczu braku innych seniorów. To był jedynie „plastron” na spotkania, w których szkoleniowiec nie mógł ani wstawić już „zz-tki” za Jarosława Hampela, ani skorzystać z zawieszonego jeszcze za doping Aleksandra Łoktajewa.
Kenni Larsen (nie startował) Duńczyk wykluczył się z rywalizacji o skład jeszcze przed sezonem. Najpierw zaszkodził sobie bardzo słabą dyspozycją, a później postarzałem w głowę.
* do statystyk Hampela są wliczone także te mecze, w których był zastępowany.