Falubaz zrezygnował z dalszej gry... Dlaczego?
W meczu trampkarzy doszło do niecodziennej sytuacji. Przy prowadzeniu MUKS 11 17:0, Falubaz zrezygnował z dalszej gry...
Zazwyczaj starcia trampkarzy nie przyciągają wielkiej uwagi. Jednak tym razem było inaczej. Na murawie działy się dosyć dziwne rzeczy, o których zostaliśmy poinformowani przez Czytelników. MUKS11 Zielona Góra prowadził z UKPFalubazem 17:0. Taki wynik widniał już po pierwszej połowie. Do drugiej nie doszło, ponieważ zdekompletowany zespół gości oddał spotkanie walkowerem z powodu braku wystarczającej liczby zawodników (na boisku musi być co najmniej sześciu).
Problemy kadrowe także przez...korowód
Drużyna Falubazu prowadzona przez trenera Krzysztofa Ptaszkiewicza rozpoczęła ten mecz w „ósemkę”. Jedną z przyczyn był korowód winobraniowy, w którym musieli wziąć udział młodzi piłkarze.
- Przyjechaliśmy na mecz w niepełnym składzie. W piątek wieczorem trójka piłkarzy zgłosiła mi, że ich nie będzie. Nie miałem jak zorganizować zastępstwa. Podjęliśmy decyzję, że rozegramy ten pojedynek. Chłopcy mieli obowiązek uczestniczyć w korowodzie, ponieważ zależy im również na dobrych ocenach i jak najlepszym sprawowaniu - powiedział nam trener.
Opiekun MUKS-u Szymon Czarny zastanawiał się, dlaczego goście nie skorzystali z pomocy piłkarzy innych roczników. - Rozmawiałem z trenerami UKP, którzy powiedzieli, że w przypadku braków kadrowych, można wziąć kilku chłopaków z innej grupy na dany mecz. Dziwię się, czemu w tym przypadku nie zostało to zastosowane.
Pomoc medyczna. W końcu była czy nie?
Szkoleniowiec Falubazu zarzucił gospodarzowi, że w sobotę nie było zapewnionej opieki medycznej. Między innymi z tego powodu jego zawodnicy nie mogli kontynuować spotkania.
- Na meczu nie było opieki medycznej. Już na początku jeden z grających zaczął narzekać na udo, a wcześniej zawodnik z MUKS-u bardzo mocno wszedł w mojego i ten dostał w kolano. Zeszliśmy na przerwę i zapytałem się kontuzjowanych jak się czują. Odpowiedzieli mi, że nie są w stanie kontynuować gry. Gospodarz powinien zapewnić kogoś, kto mógłby sprawdzić urazy u moich piłkarzy. Nie chcieliśmy ryzykować ich zdrowia - odparł Ptaszkiewicz.
Z jego zarzutami zupełnie nie zgadza się organizator.
- Mogę potwierdzić, że na stadionie była opieka medyczna w osobie wykwalifikowanej osoby, która również obstawia pojedynki A-klasowej Sparty Łężyca. Trenerzy także posiadają takie uprawnienia. Jednak pomocy nie trzeba było udzielać. Nie wiem, skąd trener gości wymyśla takie rzeczy. Po drugie: sędzia w protokole meczowym nie odnotował żadnej kontuzji - dodał Dariusz Kurzawa, obecny na meczu prezes MUKS-u.
- Na boisku nie było nawet sytuacji, po których mógł być groźny faul. Widziałem co się święci, bo trener już w jego trakcie kombinował. Zależało mu, aby spotkanie szybciej się skończyło. Na wszystkich naszych starciach jest osoba, która służy medyczną pomocą. Tak naprawdę, nie było nawet o nią żadnej prośby. Insynuacje o braku są wyssane z palca. Przykro było mi również patrzeć na chłopców z Falubazu, którzy nie mogli nic zrobić. Powstrzymywałem swoich zawodników przed jakąkolwiek szyderą w stronę rywala, który przyjmuje kolejne bramki - dodał trener Czarny.
Zasadne oburzenie jednego z rodziców
– Nie chcę po imieniu nazywać tego, co zrobił trener trampkarzy Falubazu, bo na usta cisną się bardzo dosadne słowa. Dla mnie to kompromitacja trenera i klubu, który ponoć jest piłkarską wizytówką Zielonej Góry – słyszymy od rodzica jednego z zawodników MUKS 11 (dane do wiadomości redakcji). – Trenerzy naszych chłopców już przed meczem mówili, że Falubaz zejdzie z boiska po kilku minutach albo nie wyjdzie na drugą połowę. Skąd to wiedzieli? Wystarczająco długo siedzą w tym sporcie i znają takie zagrywki. Zawsze to lepiej przegrać walkowerem 0:3 niż 0:17 do przerwy plus bramki, które pewnie wpadłyby jeszcze w drugiej połowie. Szkoda mi naszych chłopców, bo choć mają dopiero 12-14 lat, już ktoś potrafi odrzeć ich ze złudzeń, że piłka nożna to wspaniały sport, który daje mnóstwo radości z gry. Współczuję też trampkarzom Falubazu, którzy musieli być częścią tego cyrku.
Do tematu wrócimy w piątkowym wydaniu „GL”.