Fara jest na bocznym torze
– Gdzie ten szklany dach fary? – dopytują się mieszkańcy. Mieszkańcy zastanawiają się, co z odbudową fary. Odpowiedź jest prosta. Nie ma pieniędzy.
– Zapraszano zewsząd turystów po tym, jak udostępniono odnowioną wieżę fary. Ba! W murach odbył się polsko-niemiecki ślub – podkreśla pan Maciej. – I jeszcze te obietnice ze szklanym dachem na czele – wzdycha. Jest jednym z kilkunastu mieszkańców Gubina i okolic, którzy zadzwonili ostatnio do naszej redakcji z pytaniami o farę. – Były projekty, pomagali Niemcy, wyremontowano wieżę. Teraz wszystko stanęło. Dlaczego? – dopytywała zaniepokojona Czesława Dąbrowska.
XIV-wieczna fara ucierpiała podczas II wojny światowej. Na rekonstrukcję musiał czekać prawie 70 lat. Ogłoszono międzynarodowy konkurs architektoniczny. Wygrał piękny projekt ze szklanym dachem. Kościół miał zostać centrum polsko-niemieckich spotkań. W maju zakończyła się odbudowa wieży. Po czym zrobiło się cicho...
Ruiny kościoła farnego w Gubinie straszą od zakończenia II wojny światowej. Odbudowa tego największego w Łużycach kościoła rozpoczęła się przed kilku laty. W_przedsięwzięcie zaangażowali się Niemcy. Ogłoszono międzynarodowy konkurs architektoniczny. Wygrał piękny projekt ze szklanym dachem. Kościół miał zostać centrum polsko-niemieckich spotkań. Wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
Wyremontowano wieżę kościoła i udostępniono dla zwiedzających. Później w ruinach odbył się nawet ślub polsko-niemiecki. Wieści o odbudowie zabytku były przyjmowane entuzjastycznie... Pani Czesława z Gubina pamięta, jak kościół zamieniał się w ruinę. - Serce bolało, że taka budowla straszy w centrum miasta i to przy granicy. Cieszę się, że jest zaangażowanie w jej remont - mówiła, gdy trwały prace.
Teraz mieszkańcy dzwonią do naszej redakcji, żeby dopytać co dalej z farą. - Była energia i liczne działania, a teraz wszystko ucichło. Dlaczego? - dopytują Czytelnicy.
Z tym pytaniem zwróciliśmy się do burmistrza Bartłomieja Bartczaka, który przecież jeszcze przed objęciem stanowiska bardzo interesował się farą. - Myślimy o złożeniu dużego wniosku o dofinansowanie. Trzeba jednak pamiętać, że potrzebne są gigantyczne pieniądze. Około 40 mln zł - wyjaśnia Bartczak.
Urząd miasta stara się też o kolejne fundusze z ministerstwa. - Szukamy pieniędzy w wielu instytucjach. Z wnioskiem na odbudowę fary nie chcemy do końca wystąpić, ponieważ przygotowujemy się do budowy hali sportowej. Gdybyśmy wysłali dwa wnioski, rywalizowalibyśmy sami ze sobą. To byłby strzał w stopę - podkreśla Bartłomiej Bartczak.
B. Bartczak pokłada też nadzieję we Franku-Walterze Steinmeierze, nowym prezydencie Niemiec. - Objął on patronatem odbudowę fary - zaznacza. Dodaje, że choć o tym nie słychać, to w sprawie fary cały czas „coś się dzieje”. - Mamy też jednak inne, ważniejsze inwestycje, które będą rozwijać nasze miasto. Fara to tylko dodatek - mówi bez ogródek burmistrz Bartczak.
Gubiński zabytek musi czekać cierpliwie na swoje nowe wcielenie. Żałuje tego dr Jarosław Lewczuk. Kilka lat wcześniej prowadził w ruinach badania archeologiczne i fascynował go ten obiekt.
- Trochę żałuję, że fara jest odstawiana na boczny tor, ale rozumiem zapotrzebowanie na inne inwestycje - mówi archeolog. Zaznacza, że zabytek może spokojnie czekać na przebudowę - Obiekt jest stabilny, wszystko zostało bardzo dobrze zabezpieczone - mówi Lewczuk.
Być może pieniądze na farę pojawią się szybciej. Anna Dziadek, prezesa oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w Zielonej Górze, wybiera się na spotkanie w Warszawie, gdzie odbędzie się wpisanie kolejnych zabytków na listę „pomników historii”. Anna Dziadek będzie starała się o to, żeby gubińska fara znalazła się na liście. Dzięki temu łatwiej będzie pozyskać fundusze na kontynuację prac.