Brak gwiazd w czołowych reprezentacjach odbija się na ich wynikach na mistrzostwach Europy. Potknięcia kosztują sporo, bo między barażami a ćwierćfinałami będą tylko godziny różnicy.
Pierwsza kolejka grupowej fazy mistrzostw Europy 2017 wywołała u miłośników siatkówki mieszane uczucia. Polacy gładko przegrali 0:3 z Serbami na Stadionie Narodowym. Niemcy po tie-breaku pokonali Włochów, a Francuzi - również po tie-breaku - ulegli Belgom.
- Generalnie jest tak, że zawsze w tak ważnych turniejach jak mistrzostwa Europy czy świata zdarzają się wyniki, które są trudne do przewidzenia - mówi Ireneusz Mazur, były selekcjoner reprezentacji Polski, a obecnie ekspert Polsatu Sport. - W tym turnieju tych niespodzianek jest aż nadto. Największa to przegrana reprezentacji Francji. Nie chcę tutaj mówić o naszej kadrze, bo Serbowie świetnie grali już w poprzednich sezonach. Pogubili się też Włosi. Jest to zrozumiałe o tyle, kiedy nie ma dwóch gwiazd: Ivana Zajcewa i Osmany’ego Juantoreny.
Efektem wpadek zespołów typowanych na medalistów ME 2017 jest to, że zmuszone one będą walczyć w barażach o udział w ćwierćfinałach.
- OK, ale Włosi nie przyjechali w optymalnym składzie - wyjaśnia Krzysztof Ignaczak, były libero reprezentacji Polski, dla której rozegrał 322 mecze. - Przyjechali więc tym, co mają najlepsze. Włosi to jednak Włosi i zawsze docierają do strefy medalowej. Według mnie Serie A to najlepsza liga na świecie, wypuszczająca zawodników z dobrym rozpoznaniem taktycznym, świetnych technicznie. Przegrali z Niemcami, których prowadzi Andrea Giani, a on przecież odnajduje się we włoskim stylu. Włosi mają jednak później łatwą drabinkę i to ich duża szansa.
Zdaniem ekspertów największym pozytywnym zaskoczeniem jest drużyna Belgii. - Ciekawi mnie ten zespół. Grają bardzo fajną siatkówkę - ocenia pogromców Francji popularny „Igła”. Trzeba jednak pamiętać, że w drużynie Les Bleus nie ma Earvina N’Gapetha. Nieobecność jednego z liderów w ekipie, która wygrała w tym roku Ligę Światową, powinno się jednak udać zatuszować.
- Francuzi zbudowali formę na Ligę Światową i wygrali ją. Pytanie czy później Laurent Tillie dotrenował zespół czy go przetrenował. To jednak nadal główny faworyt mistrzostw w Polsce. Francja dalej będzie pretendentem - zaznacza Ignaczak.
Barażowe mecze w halach w Krakowie i Katowicach zaplanowano na środę. Dzień później rozegrane zostaną ćwierćfinały. To nawarstwienie spotkań może dla niektórych okazać się problematyczne. Dzień po dniu trzeba będzie grać na coraz wyższym poziomie.
- Myślę, że dla naszej reprezentacji dodatkowy mecz to nie będzie problem - mówi Ireneusz Mazur. - Sparingów po Lidze Światowej nie było. Przełożenie pracy treningowej na formę odbywa się właśnie w trakcie meczów. Uważam, że baraże nie powinny być więc kłopotem.
- Polska to dla mnie znak zapytania - nie ukrywa natomiast Krzysztof Ignaczak. - Polacy są zestresowani. Pierwszy mecz kompletnie im nie wyszedł. Cieszę się, że wygrali psychologiczną batalię z Finlandią, po trudnym pierwszym secie. Dla nas największym problemem będzie trudniejsza drabinka. Dołożyliśmy sobie jeden mecz, ale jeśli chce się wygrywać, to trzeba sobie z takimi sytuacjami radzić.
- Później problemem może być trafienie na Rosję. Jeżeli chcemy być w strefie medalowej, to trzeba wygrywać także z takimi drużynami - dodaje były selekcjoner naszej reprezentacji.
Wszystkie decydujące mecze w czterech grupach zakończyły się po zamknięciu tego wydania gazety.