Felieton naczelnego. Czytajmy znaki
Nie mam zamiaru przeliczać pandemii ani na ofiary, ani na „piniendze” - od tego naroiło się już tylu specjalistów, że strach pomyśleć, co poczną, gdy się okaże, że ich umiejętności są już nieprzydatne. Pewne jest za to, że jest ich mniej niż tych, którzy wypatrują końca tego strasznego na wielu poziomach czasu. Na szczęście wszelkie znaki wskazują, że smutna sprawa pod nazwą „Covid-19” odejdzie w 2022 roku w niepamięć.
Oczywiście zaraz może się okazać, że ktoś gdzieś znów połakomił się na nietoperza i możni świata zaczną od nowa uziemiać samoloty i zamykać ludzi po domach. Póki co, o tym, że straszny czas się kończy, świadczą nie tylko decyzje poszczególnych rządów, mówiące o luzowaniu obostrzeń.
Oto jedno z największych biur podróży (nazwę mogą Państwo znaleźć bez trudu) podało, że poziom przedsprzedaży ofert sezonu „Lato 2022” jest tylko o 9% mniejszy w porównaniu do tego samego okresu roku 2019 (był to rok rekordowy dla branży touroperatorskiej). Znów ruszymy w podróże i znów do nas zawitają przybysze z całego świata.
W tej wizji „powrotu do normalności” nie powinniśmy jednak zapominać o tym, co zostawiliśmy w ostatnim „normalnym” sezonie turystycznym i z czym przyjdzie od nowa nam się bić. Jeśli bowiem czeka nas powtórka z „rekordowego 2019 r.”, kiedy Kraków odwiedziło ponad 14 mln osób, z czego ponad 3 mln to turyści zagraniczni, to znów oprócz zysków dla „żywotnie zainteresowanych” spadnie na nas cała masa starych-nowych problemów. Problemów, których pomimo gadaniny m.in. „Dziennika Polskiego” i "Gazety Krakowskiej" od tamtej pory nie rozwiązaliśmy.
Mowa o „przekraczaniu pojemności turystycznej”, wypędzaniu mieszkańców z centrum i kilku innych sprawach, które nie zmieszczą się w tym krótkim felietonie. Nie tknięto ich, władze miasta to zignorowały. Tymczasem „żywotnie zainteresowani” inwestowali, wykupywali hurtem mieszkania, przejmowali lokale w centrum, stawiali „apartamenty” na podwórkach i lokowali kapitał, gotując się na „powrót starego”. Robili to bez wyraźnego sprzeciwu władz miasta, a trudno nie odnieść wrażenia, że często za ich cichym przyzwoleniem.
To również dlatego nie mogą nas dziwić jeszcze jedne dane - najnowszy sondaż Instytutu Badań Samorządowych, z którego wynika, że 75% mieszkańców Krakowa chce zmiany władzy w mieście. Jak widać, nie tylko pandemia ma się ku końcowi.