U granic Ukrainy stoi rosyjska armia. Nie tylko zresztą u granic, bo jej żołnierze i wspierani przez nich terroryści są także na terenach okupowanego Donbasu i na Krymie, który zaanektowano w 2014 r. Wszelkie sygnały mówią, że do inwazji na pełną skalę jest blisko jak nigdy wcześniej. Czy musi do tego dojść?
Miejmy nadzieję, że nie. Jednak patrząc na to, jak chwieje się w posadach solidarność świata zachodniego, gdzie prywatne interesy Niemiec (Nord Stream 2) biorą górę nad wspólnym bezpieczeństwem, gdy patrzymy na zatrważającą nieporadność prezydenta USA, niemal przyzwalającego na agresję, gdy widzimy europejskich polityków na pasku Moskwy, gdy patrzymy na strach Ukrainy i jej obywateli, to mam obawę, że może dojść. Przecież Moskwa też widzi te słabości i zapewne sądzi, że może je bezkarnie wykorzystać.
Nie znaczy to jednak, że Władimir Putin zechce się zaangażować w potężną operację wojenną. Może wystarczy mu „jedynie” polityczna zmiana w Kijowie na rząd, który zapewni, że nie ma „aspiracji europejskich” i który zadeklaruje „ścisłą współpracę” z Rosją? Zapewne liczy także na to, że zastraszeniem świata będzie w stanie osiągnąć swoje cele - uruchomienie Nord Stream 2, gwarancje nierozszerzania NATO i osłabienie krajów wschodniej flanki Sojuszu. Do tego Moskwa liczy także na to, że obecna sytuacja jeszcze bardziej podzieli kraje Zachodu, co już widzimy w całkowicie skrajnych reakcjach Niemiec i Wielkiej Brytanii na jej potencjalną agresję. Miejmy nadzieję, że się przeliczy.
Polska ma w tym wszystkim potężną rolę. Nasi ukraińscy partnerzy muszą widzieć w nas ambasadora. Dobrze jednak, by patrzyli na nas tak, jak widzi nas społeczeństwo ukraińskie - jak na największych przyjaciół. Polska ma i musi wykorzystać wszelkie narzędzia, by wesprzeć wschodniego sąsiada. Także z powodów egoistycznych - zwyczajnie będziemy następni. O tym, że to nie fikcja, świadczy pełzający atak hybrydowy na naszej granicy z Białorusią. Nie odbywałby się on bez zielonego światła z Kremla.
Mój przyjaciel, który zna się na wojnach, powiada, że głównym towarem eksportowym Rosji jest wojna. Czas najwyższy, by cywilizowany świat solidarnie nałożył na nią embargo.